Sytuacja na rynku motoryzacyjnym nie jest najlepsza. Mało powiedziane - wiele marek znajduje się na krawędzi przepaści. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Można tutaj wspomnieć o oderwanych od rzeczywistości przepisach, konieczności elektryfikacji gam modelowych (mimo słabego popytu na takie pojazdy) czy też konkurencji ze strony Chin. W związku z tym wiele producentów zmuszona jest ograniczać koszty, a przez to zamykać fabryki i rzecz jasna decydować się na grupowe zwolnienia.
Nie tak dawno Stellantis, do którego należą takie marki jak Chrysler czy Dodge, zdecydował się zwolnić 2450 pracowników w związku z zakończeniem produkcji modelu Ram 1500 Classic w fabryce Warren Truck mieszczącej się na przedmieściach Detroit. Teraz w ślad za europejskim superkoncernem podążyło General Motors. Amerykański gigant zwolni dokładnie 1695 pracowników zatrudnionych w fabryce Fairfax w Kansas. W tym przypadku jednak sprawa ma się zgoła inaczej.
Koncern podkreśla, że zwolnienia mają charakter tymczasowy. Jaka jest tego przyczyna? W porównaniu do Stellantisa GM ma rozwinięty plan inwestycyjny i dobrze opracowaną strategię. Koncern zamierza zainwestować w fabrykę Fairfax ok. 390 mln dolarów, by umożliwić tam produkcję nowego elektrycznego Chevroleta Bolta. Co więcej, na początku 2025 roku tymczasowo wstrzyma produkcję Cadillaca XT4. "Aby ułatwić instalację nowego oprzyrządowania, pracownicy zostaną tymczasowo zwolnieni do czasu wznowienia produkcji w połowie 2025 roku" — dodał rzecznik GM, cytowany przez Reutersa.
Proces redukcji zatrudnienia przeprowadzony zostanie w dwóch turach. Pierwsza zainicjowana zostanie 18 listopada, kiedy to odprawionych do domu zostanie 686 osób zatrudnionych na pełny etat oraz 250 pracowników tymczasowych. Druga tura zwolnień zaplanowana jest na przyszły rok i rozpocznie się dokładnie 12 stycznia. Wówczas na kilka miesięcy uniformy na kołek odwiesi 759 osób.