• Link został skopiowany

Dziesięciokrotny wzrost ceł przesądzony. Co stanie się z cenami samochodów 2 kwietnia?

Donald Trump nie rzucał słów na wiatr - już 2 kwietnia USA wprowadzą 25 proc. cła na samochody i lekkie pojazdy ciężarowe produkowane poza ich granicami. Oznacza to dziesięciokrotne podniesienie dotychczasowej stawki celnej. 47 prezydent Stanów Zjednoczonych nazwał tę datę "dniem wyzwolenia Ameryki".
Prezydent Donald Trump trzyma w ręku rozporządzenie wykonawcze w sprawie ceł na samochody w Gabinecie Owalnym w Białym Domu w Waszyngtonie, D.C., USA, 26 marca 2025 r.
Fot. PAP/EPAFRANCIS CHUNG / POOL

USA wprowadza cła na pojazdy importowane z zagranicy

Trudno nie przyznać Donaldowi Trumpowi skuteczności w realizowaniu swoich wyborczych obietnic. Zapowiadane od dawna cła na samochody importowane do Stanów Zjednoczonych z innych zakątków świata, które w ocenie 47 prezydenta mają być receptą na wszelkie bolączki amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego, zostaną wprowadzone już 2 kwietnia. Ich wysokość została ustalona na poziomie 25 proc. a więc dziesięciokrotności aktualnej stawki. Co więcej, dodatkowymi cłami objęte zostaną również części pochodzące zza granicy, w tym niektóre komponenty z Meksyku i Kanady.

Zobacz wideo

"Będziemy pobierać 25-procentowe cła. Ale jeśli zbudujesz swój samochód w Stanach Zjednoczonych, to nie ma żadnych ceł" - stwierdził Trump podczas oficjalnego sygnowania rozporządzenia wprowadzającego nowe stawki celne. Zdaniem 47 prezydenta USA pozwolą one pobudzić gospodarkę i zmusić producentów do inwestowania i lokowania swoich fabryk w Stanach. Co więcej, jeżeli zagraniczne marki zdecydują się podnieść ceny swoich pojazdów, klienci w teorii zwrócą się w stronę tańszych modeli rodzimych firm.

Z wyliczeń administracji Trumpa wynika, że cła przyniosą finalnie dodatkowe 100 mld dolarów wpływu do państwowego budżetu. Warto zaznaczyć, że 25 proc. cło zostanie doliczone do dotychczasowej 2,5 proc. stawki. Prezydent USA stwierdził, że nowe opłaty nie mają jedynie tymczasowego charakteru i zostaną wprowadzone na stałe. Co więcej, nie będzie od nich żadnych wyjątków. Ma to być odpowiedź na rzekomo nieczyste zagrywki ze strony m.in. Unii Europejskiej, która od wielu lat pobiera od amerykańskich producentów 10-proc. cła. Zdaniem Trupa sprzedaż pojazdów w Europie jest dla marek z USA "niemal niemożliwa".

Europa odpowie na cła USA? Ursula von der Leyen: cła złe dla klientów

Decyzja Donald Trumpa spotkała się z głośną krytyką ze strony innych państw. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wyraziła ubolewanie faktem wprowadzenie wyższych ceł przez administrację USA. "Cła to podatki - złe dla przedsiębiorstw, gorsze dla konsumentów, zarówno w USA, jak i w Unii Europejskiej" - stwierdziła szefowa KE. Zapowiedziała, że Unia przyjrzy się cłom i będzie szukała rozwiązań negocjacyjnych, które ochronią interesy europejskich przedsiębiorstw, a jednocześnie zadowolą stronę amerykańską. "Jako główna potęga handlowa i silna wspólnota 27 państw członkowskich, będziemy chronić naszych pracowników, przedsiębiorstwa i konsumentów w całej Unii Europejskiej" - oświadczyła.

Oczywiście prezydent USA ostrzega państwa dotknięte cłami przed wprowadzeniem odwetowych stawek. "Jeśli Unia Europejska będzie współpracować z Kanadą, aby wyrządzić szkody gospodarcze Stanom Zjednoczonym, na oba kraje zostaną nałożone zakrojone na szeroką skalę cła, znacznie wyższe niż obecnie planowane. Będzie to miało na celu ochronę najlepszego przyjaciela (USA - dop. red), jakiego każde z nich kiedykolwiek miało!" – stwierdził Trump w poście opublikowanym na należącej do niego platformie społecznościowej Truth Social.

Producenci samochodów sceptyczni co do ceł

Tuż po pierwszych konkretnych zapowiedziach wprowadzenia ceł amerykańskie koncerny nie kryły swojego zaniepokojenia. Ostrzegały, że nowe stawki (zwłaszcza te dotyczące części) mogą znacząco podnieść koszty produkcji pojazdów, a tym samym ich ceny. Rynkowi eksperci przewidują, że samochody mogą podrożeć o nawet 12 tys. dolarów (niemal 47 tys. zł). 

W wydanym niedawno wspólnym oświadczeniu koncerny Ford, General Motors i Stellantis zadeklarowały, że będą współpracowały z administracją Donalda Trumpa w kwestii prowadzenia "zrównoważonej polityki sprzyjającej Amerykanom". Podkreśliły również, że najistotniejszym będzie dla nich to, by nowe cła "nie podniosły cen dla konsumentów". 

Warto zaznaczyć, że ok. połowa wszystkich pojazdów oferowanych w USA jest produkowana poza granicami tego państwa. Najwięcej, bo aż niemal 25 proc. wszystkich importowanych do Stanów samochodów, pochodzi z Meksyku. Jest to powiązane ściśle z niższymi kosztami produkcji w tym kraju (głównie tanią siłą roboczą). Swoje pojazdy produkuje tam m.in. Toyota, Volkswagen, Nissan, czy też... Ford. Duży udział w imporcie ma także Japonia (18,6 proc.), Korea Południowa (17,3 proc.), a także Kanada (13 proc.). Innymi istotnymi kierunkami importu pojazdów do USA są również Niemcy, Wielka Brytania, Słowacja, Włochy i Szwecja.

Więcej o: