• Link został skopiowany

Czy to największy korek w historii? Miał 100 km długości, a kierowcy stali w nim 12 dni

Ten korek był tak długi, jak ekspresówka między Warszawą a Radomiem. Ruchu na tym odcinku nie udało się rozładować przez 12 długich dni. Kierowcy w tym czasie grali w karty i... starali się przeżyć. Kupowali jedzenie od przydrożnych handlarzy.
Czy to największy korek w historii? Miał 100 km długości, a kierowcy stali w nim 12 dni
Fot. 123RF i screen Mechanics Mix / Facebook

W godzinach szczytu przejazd przez jedno z rond w centrum Warszawy może zająć dobre kilkadziesiąt minut. To długo? Dla kierowców, którzy utknęli w największym korku na świecie, to zaledwie chwilka. Oni stali bowiem w kawalkadzie o długości 100 km. Zator w tym punkcie utrzymał się przez 12 dni...

Zobacz wideo Nastolatkowie potrąceni przez tramwaj. Wystarczyła sekunda nieuwagi

100 km trasy zablokowane. Na miejscu pracowało 400 policjantów

Najdłuższy korek świata pojawił się na drodze G110 z Pekinu do Tybetu. Czemu w tym miejscu utknęły dosłownie tysiące pojazdów? Na ten fakt złożyły się trzy okoliczności. Mowa o remontach na jezdni, zwiększonym ruchu ciężarówek i zwiększonym ruchu pojazdów osobowych w regionie. Trasa była popularnym szlakiem transportu węgla z nielegalnych kopalni w okolicach Pekinu.

W szczytowym momencie zator na G110 miał długość jakiś 100 km. A do tego potrafił się przesunąć o zaledwie kilometr dziennie. Sytuacja była ekstremalnie trudna. Dlatego lokalne władze wysłały na miejsce aż 400 policjantów. Ci mieli pilnować porządku i starać się usprawnić ruch. Przez 12 dni to jednak się nie udawało.

Warto dodać jeszcze jedną rzecz do tej informacji. Korek rzeczywiście był legendarny. "Pobił" rekord świata. To jednak wydarzenie sprzed blisko 15 lat. Droga z Pekinu do Tybetu została bowiem zablokowana dokładnie 14 sierpnia 2010 r. Jej odblokowanie nastąpiło 26 sierpnia.

Kierowcy musieli walczyć o przetrwanie. Bo co jeść przez 12 dni?

100-kilometrowy korek stanowił przede wszystkim poważne wyzwanie dla kierowców siedzących w autach. Z nadmiarem czasu radzili sobie bez problemu. Według doniesień medialnych grali w tym czasie w karty, spali lub po prostu rozmawiali ze sobą. Trudna była jednak inna kwestia. Do przetrwania kilkudniowego oczekiwania konieczne było jedzenie i woda. Sytuację z miejsca postanowili zatem wykorzystać lokalni sprzedawcy. Dostarczali kierującym posiłków.

Nieco trudniej było z dostawami paliwa. Mało który pojazd na trasie miał na tyle pojemny zbiornik, aby starczyło mu benzyny lub oleju napędowego na tak długie przesuwanie się w korku. Po udrożnieniu ruchu władze musiały zatem usunąć każdy z unieruchomionych pojazdów.

Więcej o: