Mężczyzna prowadzący auto marki Toyota, w sobotę 1 lutego jechał autostradą A2 pod prąd. W miejscowości Miedniewice (woj. mazowieckie) pomiędzy węzłami Wiskitki i Skierniewice zderzył się czołowo z jadącym prawidłowo pojazdem marki Ford. Niestety, w wyniku poniesionych obrażeń kierowca Toyoty zginął na miejscu, a 48-latek prowadzący drugie auto zmarł kolejnego dnia w szpitalu. Opieką medyczną jest objęta jeszcze jedna osoba, która podróżowała autem marki Ford.
W sieci można obejrzeć nagranie, na którym widać, jak 65-latek jedzie pod prąd autostradą A2. Zaskoczeni kierowcy przemieszczający się lewym pasem zjeżdżali z drogi na widok auta poruszającego się w odwrotnym kierunku.
Dlaczego 65-latek zdecydował się na jazdę w złym kierunku? Czy chodziło o przegapienie zjazdu i cofanie się do właściwego jadąc pod prąd? Na to pytanie próbują odpowiedzieć policjanci i prokuratura. Ze wstępnych ustaleń policjantów z Żyrardowa wynika, że w tym przypadku prawdopodobnie doszło do pomyłki kierunku jazdy w momencie wyjazdu z miejsca obsługi podróżnych w Bolimowie (punkt MOP zlokalizowany w województwie łódzkim). Mężczyzna przejechał tak ponad pięć kilometrów.
TVN postanowił przyjrzeć się bliżej sprawie i sprawdzić oznakowanie na MOP w Bolimowie. W reportażu zaprezentowano, że droga z parkingu prowadzi w taki sposób, że naturalnie zbiega się z wjazdem na miejsce obsługi podróżnych i umożliwia kierowcom jazdę w nieprawidłowym kierunku. W miejscu tym nie ma bowiem ustawionych żadnych znaków nakazujących kierunek jazdy. Oznakowania nakazującego zmotoryzowanym jazdą w konkretnym kierunku nie ma też przy wyjeździe z punktu MOP Bolimów. Kierowców nie ostrzegają dodatkowe charakterystyczne znaki "Stop, zły kierunek", które coraz częściej są spotykane na polskich drogach.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w odpowiedzi na pytania TVN o znaki drogowe w tym miejscu przekazała, że oznakowanie w tym miejscu jest prawidłowe. Nie wykluczone, że może pojawić się tu dodatkowe oznakowanie. W sprawie tej zdecyduje specjalna komisja.