Wnioskując po nastawieniu do rzeczywistości i malkontenctwie naszego społeczeństwa, w tym kraju nic nie jest takie, jak powinno być. Szaro, buro, bieda, depresja, każdy kolejny rząd wydaje się być gorszy od poprzedniego (a na dobrą sprawę na urzędy wybierane są ciągle te same osoby), pogoda nie taka, pociągi i autobusy notorycznie się spóźniają, ale kiedy to my się nie wyrobimy w czasie, na złość jadą punktualnie. Pozostaje usiąść i zapłakać.
Co jednak najbardziej groteskowe, gdy znajdzie się ktoś, kto chciałby zbuntować się przeciw tej bylejakości i zrobić coś dobrego, cała reszta ściągnie go w dół, obrzuci błotem i ponownie ustawi do szeregu. Takie wyróżniające się społeczne kanarki momentalnie zadziobywane są przez wróble. A właśnie — zauważyliście, że tych sympatycznych ptaszków jest z roku na rok coraz mniej? W tym państwie nawet ptaki nie mają co liczyć na dobry byt... Niestety, tendencja do narzekania i krytykanctwa jest obecna wszędzie i w każdej kwestii. Świetnym tego przykładem są komentarze pod facebookowymi postami piaseczyńskiej policji.
Od jakiegoś czasu policja z Piaseczna publikuje na Facebooku posty, w których informuje, gdzie aktualnie prowadzi kontrole prędkości. Dla przykładu dzisiaj funkcjonariusze drogówki przypatrywali się kierowcom w Łbiskach. Ktoś bardziej zainteresowany dokładną lokalizacją stróżów prawa szybko wydedukowałby, że dzisiejsza "akcja" prowadzona była na ulicy Bolesława Chrobrego. Trudno oczekiwać od służb większego upominku (chyba że mowa o wręczeniu pouczenia zamiast mandatu).
Niestety, taki gest dobrej woli ze strony policjantów od razu został skrytykowany przez internautów. "I dalej Policja Piaseczno wstydzi się radiowozów i chowa w uliczce. Czy tego wymagają przepisy, czy jest jakiś inny powód"- dopytuje jeden z użytkowników. "Polują na kasę, tak to się nazywa, oczywiście schowani w dziurze" - dodaje kolejny. "Pokontrolujcie prędkość pieszych, hulajnóg i rowerzystów. Aaa, no tak to trzeba by się napracować" - sarkastycznie stwierdza następny internauta. Takich komentarz, pod tymi jak i innymi publikacjami policjantów, jest co niemiara. Jak widać, w mentalności niektórych osób jest coś nie tak.
Zacznijmy od tego, że absurdem jest wyżywać się na policjantach za to, że wystawiają mandaty za wykroczenia, które popełniamy na własne życzenie. To tak jakby jakiś agresywny dresiarz napadający na słabsze jednostki był zbulwersowany tym, że ktoś się temu przeciwstawia i staje w obronie ofiar. Wystarczy przestrzegać prawa, a na pewno zawartość naszego portfela/konta pozostanie taka sama. Przepisy, w tym rzecz jasna ograniczenia prędkości, mają służyć nam wszystkim i pozwolić na bezpieczne uczestnictwo w ruchu drogowym. Przestańmy bawić się w "prawilniaków" i zacznijmy brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Często pada również zarzut, że policjanci specjalnie zasadzają się na kierowców, by — chyba tylko dla własnej satysfakcji — łupić ich z pieniędzy. Problem w tym, że to rządzący upatrują w mandatach łatwego zarobku i sposobu na łatanie wiecznie pogłębiającej się dziury budżetowej. A biznes ten jest całkiem opłacalny. Od stycznia do września 2024 roku z tytułu mandatów rządową kasę zasiliło ponad 1,1 mld zł, a więc więcej, niż w całym 2023 roku. Oczywiście to tylko kropla w morzu rządowych potrzeb, jednak jak głosi ludowe przysłowie — grosz do grosza, a będzie kokosza.
Wyrabianie "norm" przez policjantów nie bierze się więc znikąd. Takie polecenia otrzymują od przełożonych, na których biurka lądują dokładne wytyczne przekazywane wprost od polityków. W tym momencie cofnijmy się pamięcią do 2015 roku. Wówczas media obiegł dokument, który wyszedł z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (działało w latach 2013 - 2015). Zawarto w nim dokładną liczbę kierowców, a także rodzaju wykroczeń, za jakie mieli oni otrzymać mandaty. W przypadku przekroczenia prędkości stróże prawa mieli wystawić kary łącznie 1,7 mln zmotoryzowanym. Jak tu nie mówić o patologi... Co więcej, podwyższenie kwot zawartych w taryfikatorze mandatów też nie jest przypadkiem i, co najwidoczniej należy podkreślić, zostało wprowadzone nie przez policję, a właśnie rząd.
Nasi kochani decydenci, dostrzegając zapewne temperament polskich kierowców i ich dziwną tendencję do łamania przepisów, złapali się jednak na tym, że zamiast licznych patroli, łatwiejszym rozwiązaniem będzie stawianie fotoradarów i odcinkowych pomiarów prędkości. Warto jednak zauważyć, że zgodnie z przepisami w Polsce pomiary prędkości mają charakter prewencyjny i w założeniu służą poprawie bezpieczeństwa. Stąd też wszelkie urządzenia do tego służące są oznakowane. W tej kwestii możemy nawet mówić o pewnym luksusie, ponieważ u naszych zachodnich sąsiadów są one często skrzętnie ukrywane. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie zawodzenia wszystkich domorosłych rajdowców w przypadku, w którym również i u nas stałyby się one nieoznakowane.
Podsumowując, powinniśmy przestać nastawiać wrogo do policji, bo to w gruncie rzeczy ona stoi na straży porządku. A że jest wykorzystywana przez polityków często w taki, a nie inny sposób, to już kwestia patologiczności władzy i przepisów, jakie ona uchwala. Oczywiście stróże prawa to również ludzie i jak to zwykle bywa, im także zdarzają się błędy, a że żyjemy w dobie powszechnego dostępu do sieci i smartfonów, wszelkie wpadki są bezlitośnie wypunktowywane. I zresztą bardzo dobrze. Wracając do punktu wyjścia — nie chcemy nieprzyjemnych spotkań z "niebieskimi"? Nie chcemy tracić pieniędzy na opłacanie mandatów? Przestrzegajmy przepisów. Tyle i aż tyle.