W demonstracjach udział biorą tysiące pracowników. Poza Wolfsburgiem, gdzie zaledwie dwugodzinny strajk uniemożliwił wyprodukowanie kilkuset samochodów, w tym modelu Golf, protesty miały miejsce w zakładach w Hanowerze, Emden, Salzgitter i Brunszwiku. W samym Hanowerze zatrudnionych jest około 14 000 osób.
Związkowcy ostrzegają jednak, że strajki mogą przeobrazić się w 24-godzinne lub nawet nieograniczone czasowo, jeśli nie zostanie osiągnięte porozumienie w kolejnej rundzie negocjacji płacowych zaplanowanej na 9 grudnia. Volkswagen już teraz boryka się z problemami, takimi jak spadające dostawy i zyski, a redukcja produkcji z powodu strajków pogłębia trudności koncernu.
Thorsten Groeger, negocjator ze strony związku IG Metall, podkreślił, że dalsze nasilenie konfliktu zależy od postawy zarządu podczas negocjacji. Daniela Cavallo, szefowa rady zakładowej Volkswagena, wezwała również największych udziałowców firmy, w tym Dolną Saksonię oraz rodzinne holdingi Porsche i Piëch, do rozważenia możliwych poświęceń, takich jak ograniczenie dywidend.
Volkswagen utrzymuje, że strajki są prawem pracowników, a firma podjęła kroki, aby zminimalizować ich wpływ na dostawy i obsługę klientów. Jednocześnie zarząd argumentuje, że cięcia kosztów, w tym 10-procentowa redukcja wynagrodzeń, są konieczne w obliczu słabego popytu, rosnących kosztów produkcji i konkurencji ze strony chińskich producentów.
Pracownicy odrzucają takie postulaty, wskazując, że groźby zamykania zakładów w Niemczech po raz pierwszy w 87-letniej historii firmy są nieakceptowalne. "To odwrócony świat: w sporcie trener rezygnuje, jeśli nie wygrywa meczu. W VW to gracze są karani" - skomentowała Lucia Heim, pracownica fabryki w Hanowerze.
Porozumienie dotyczące zaprzestania strajków wygasło w sobotę, co umożliwiło związkom zawodowym rozpoczęcie protestów w niedzielę. Strajki zaplanowano również w zakładach EV w Zwickau i innych fabrykach należących do Volkswagen Sachsen GmbH na kolejne dni.