Droga ekspresowa S17 to kluczowy szlak na mapie polski. Ma docelowo połączyć Warszawę z Hrebennem, a jej planowana długość sięga blisko 322 km. Problem S-siedemnastki w tym przypadku jest taki, że na początkowym fragmencie stanowi Wschodnią Obwodnicę Warszawy (WOW), w tym część Ekspresowej Obwodnicy Warszawy (EOW).
S17 w ramach WOW i na wysokości tzw. kładki stanowi łakomy kąsek dla członków grupy Warsaw Night Racing. Powód? Jezdnia w tym punkcie ma cztery pasy ruchu. A asfalt jest gładki jak stół. Takie warunki zachęciły kierowców do... zablokowania trasy. W weekend zebrało się w tym punkcie kilkadziesiąt pojazdów. Stanęły one na drodze w taki sposób, aby nie było przez nią przejazdu. Jeszcze bardziej dziwi jednak powód takiego zachowania. Trasa została zablokowana po to, aby przed blokadą można było organizować wyścigi na krótkim dystansie, ewentualnie pokazy driftingu.
Motoryzacyjne "spotkanie" na S17 było dodatkowo dość głośne. Ryk silników był ponoć słyszalny z odległości kilometra. Okoliczni mieszkańcy mieli zatem poważny problem z zaśnięciem tej nocy.
Sprawa wypłynęła za sprawą postu opublikowanego w mediach społecznościowych przez Jana Mencwela. To radny Warszawy z klubu Lewica oraz aktywista stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Ten skarżył się na bierność służb i władz miasta oraz bezkarność członków grupy Warsaw Night Racing. Tylko co właściwie w tej sprawie można teraz zrobić? Raczej niewiele. Szczególnie że na danym odcinku S17 GDDKiA nie ma zamontowanego monitoringu. Trudno byłoby zatem udowodnić komukolwiek udział w blokadzie drogi ekspresowej i stworzeniu zagrożenia.
Kilka słów należy się jednak osobom, które takie wykroczenie mogły popełnić. Rozumiem, że w przestrzeni miejskiej konieczne jest wyznaczenie miejsc, w których kierowcy mogliby bezpiecznie i bez groźby wielotysięcznego mandatu sprawdzić możliwości swojego auta. I jestem ogromnym zwolennikiem takiego rozwiązania. Choćby w formie czasowego zamykania mniejszych dróg i zabezpieczania ich np. przez policję na pewien czas.
Blokowanie drogi ekspresowej nawet w weekend w nocy to jednak gruba przesada. Tak, powstała ona również z pieniędzy płaconych w ramach podatków przez członków WNR. Ale trasa należy do wszystkich. Nie tylko tych, którzy w ramach kaprysu postanowili sobie zablokować czteropasmówkę i kręcić na niej bączki. Takie zachowanie jest skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. A do tego sprawia, że członkowie grupy zamykają sobie kolejne fronty do rozmowy. Będą traktowani jak drogowi przestępcy, a nie partnerzy do dyskusji. W ten sposób nigdy nie wywalczą w mieście przestrzeni dla siebie.