Kilka dni temu pisaliśmy o kierowcy autobusu miejskiego z Częstochowy. Ten najpierw wyprzedził na podwójnej ciągłej, a później tamował ruch na wiadukcie czy też moście i rondzie. Dokładną listę jego wykroczeń podajemy w materiale, do którego link wklejam poniżej. Teraz w historii pojawił się drugi rozdział. Bo znamy wynik postępowania sprawdzającego, które prowadził Miejski Zarząd Dróg i Transportu.
Nagranie zdarzenia było wprost szokujące. Dla przypomnienia wklejam je jeszcze raz poniżej. MPK w Częstochowie zadziałało natychmiastowo. Obejrzało filmik i wysłuchało wyjaśnienia kierowcy. Wniosek mógł być mimo wszystko jeden. Zarząd spółki zdecydował się "zakończyć współpracę ze wspomnianym pracownikiem ze skutkiem natychmiastowym stosując odpowiednie zapisy przewidziane w kodeksie pracy". Jednocześnie MPK w Częstochowie S.A. podkreśla, że:
Sytuacja drogowa z jednej z częstochowskich ulic, która została upubliczniona w mediach społecznościowych, bezwzględnie nie powinna mieć miejsca. MPK w Częstochowie szczególny nacisk od lat kładzie na poprawę bezpieczeństwa i standardu jakości usług przewozowych oraz prawidłowe zachowania kierowców zarówno za kierownicą jak i względem pasażerów na pokładzie.
Przykład kierowcy autobusu z Częstochowy może być cenną nauczką. Jasno pokazuje, że prowadzący siedzący w kabinie pojazdu, wcale nie jest anonimowy na drodze. Anonimowe w dzisiejszych czasach nie musi pozostać też jego zachowanie. I to nawet w przypadku, w którym żaden z uczestników zdarzenia nie ucierpiał. Ktoś może uwiecznić je przy pomocy kamery pokładowej. A kamer takich każdego dnia widzimy na drogach dziesiątki. Nagranie z kolei potrafi już narobić poważnych problemów. W sieci roznosi się z prędkością światła. Tu kierujący z dnia na dzień stracił pracę prawdopodobnie w trybie dyscyplinarnym. Opłacało się szeryfować? No właśnie...
Przykład ten pokazuje jeszcze jedną rzecz. Czymś innym jest zwrócenie komuś uwagi na błąd drogowy, a czymś innym agresja czy szeryfowanie. Pogrożenie palcem z uśmiechem to nie tworzenie realnego zagrożenia dla bezpieczeństwa. Agresja sprawia z kolei, że ofiara w sekundę zamienia się w oprawcę. I często to właśnie ona ponosi bardziej surowe konsekwencje.
Na koniec jeszcze jedna rzecz. Ciekawe czy ta historia będzie miała trzeci rozdział. W tym nagranie może bowiem trafić na policyjną skrzynkę. Dynamika akcji? Tu będzie jeszcze większa. Bo wątpliwe, aby policjanci zdecydowali się na wlepienie mandatu kierowcy tego autobusu miejskiego. On z miejsca straciłby prawo jazdy, a jego sprawa trafiła do sądu. Na podstawie art. 86 ustawy Kodeks wykroczeń i stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego, mógłby stracić wszystkie uprawnienia na okres od 6 miesięcy do 3 lat i dostać do 30 tys. zł grzywny.