Aktywiści Ostatniego Pokolenia kojarzą się przede wszystkim z... korkami na drogach. Powód jest prosty. Uwielbiają blokować główne arterie w miastach – także w Polsce, przykuwając się lub nawet przyklejając do asfaltu. Tym razem postanowili zadziałać jednak w inny sposób. Zaatakowali amerykańskiego giganta technologicznego.
Za nową akcją stoi austriacki oddział Ostatniego Pokolenia. Jego wolontariusze pobrali zdjęcia zbiorników wodnych np. w Innsbrucku czy Salzburgu, a następnie przy pomocy sztucznej inteligencji przerobili je. Przerobili je tak, że zbiorniki wyglądają na wyschnięte. Następnie zdjęcia zostały załadowane do informacji lokalizacyjnych map Google. Tak, aby maksymalnie duża ilość osób mogła je zobaczyć. Suche zbiorniki wodne to wizja, która zdaniem Ostatniego Pokolenia może się ziścić już w 2070 r. To więc wizja, którą obecni 30- i 40-latkowie będą mogli zobaczyć na własne oczy.
Finalnym elementem "protestu" stał się filmik informujący o akcji i pokazujący "nowe" zdjęcia lokalizacji. Ten został zamieszczony na profilu Letzte Generation Österreich w serwisie X. Możecie go zobaczyć poniżej.
Akcja ekologicznych aktywistów była naprawdę sprytnie wymyślona. I po raz pierwszy nie prowadziła do wściekłości wśród kierowców. Nie sprawiała, że ci byli uświadamiani ekologicznie podczas postoju w wielokilometrowych korkach. Przez to stała się trochę odpowiednikiem informacji o szkodliwości palenia papierosów połączonej z informacją o tym, gdzie można uzyskać pomoc. To najskuteczniejsza forma.
Niestety zdjęcia dość szybko zostały skasowane przez amerykańskiego giganta. Ten nie docenił kunsztu austriackich aktywistów. Powód? "Usuwamy zdjęcia, które nie są zgodne z naszą polityką. Jedną z jej zasad jest zakaz umieszczania treści, które nie są oparte na prawdziwych doświadczeniach lub nie odzwierciedlają wiernie miejsca" – powiedział agencji AFP rzecznik prasowy firmy Google. Aktywiści Ostatniego Pokolenia taką reakcją zdziwieni jednak nie są. Nawet się jej spodziewali. Podkreślają bowiem, że Google ignoruje w końcu katastrofę klimatyczną. Identycznie zresztą, jak władze i inne duże firmy.