Mieszkam na ulicy Puławskiej na odcinku przed centrum Warszawy i prowadzącym w jego kierunku. Ciągnie się od ulicy Madalińskiego do ulicy Rakowieckiej, chociaż jeszcze lepiej byłoby napisać, że się ślimaczy. Od wielu lat to powód do narzekań okolicznych mieszkańców i ludzi przemieszczających się tą trasą. Marudzą chyba wszyscy i robią to słusznie. Kierowcy stoją tam w wiecznych korkach i trudno im gdziekolwiek zaparkować. Piesi mają do dyspozycji chodnik tak wąski, że urąga przepisom. Trudno się na nim minąć, zwłaszcza z zakupami albo z wózkiem. W dodatku próbują ich rozjeżdżać rowerzyści, którzy narzekają, bo... nie mają alternatywy.
Na prawym pasie jezdni nie mogą jeździć zgodnie z prawem, bo to buspas. Po chodniku również większości z nich nie wolno legalnie się przemieszczać. Zgodnie z prawem powinni jechać środkowym z trzech pasów ulicy. Nie robią tego, bo boją się pędzących samochodów, które zwykle przekraczają dozwoloną prędkość (50 km/h). Chyba że akurat stoją w korku, ale wtedy trudno się pomiędzy nimi przecisnąć nawet rowerem, nie mówiąc o skuterach i motocyklach. Pasy są wąskie, a kierowcy aut zwłaszcza w tym roku nie zwracają uwagi na dwukołowych uczestników ruchu. Mieszkańcy mają pretensje o hałas, smród spalin i wyjazd z podwórek utrudniony przez zerową widoczność oraz źle zaparkowane samochody. Narzekają wszyscy i wszyscy mają rację, bo ten fragment Puławskiej jest nieprawdopodobną kumulacją złych rozwiązań drogowych.
Miasto od lat obiecuje, że to zmieni. Brane były pod uwagę różne koncepcje: poprowadzenie drogi dla rowerów (która znika przy ul. Dolnej) częściowo parkiem; zwężenie Puławskiej do dwóch pasów ruchu i poszerzenie chodnika; zlikwidowanie miejsc parkingowych itp. Cierpliwie przeczekałem trwającą już prawie dwa lata budowę "Tramwaju do Wilanowa", z którą wiązała się przebudowa tego fragmentu ulicy Puławskiej. Wiedziałem, że to się musi skutkować utrudnieniami, ale naiwnie liczyłem, że przy tej okazji ruch zostanie zorganizowany lepiej. Niestety jest odwrotnie. Tramwaj już pędzi w dół mokotowską skarpą, a na Puławskiej jest gorzej niż kiedykolwiek.
Jest kilka powodów tego stanu rzeczy. Po pierwsze, organizacja ruchu na ulicy zmieniła się na gorsze. Do tej pory nie ma możliwości skrętu w lewo w ul. Rakowiecką, mimo że zbudowano w tym celu pas. Pewnie w nieprędko zostanie otwarty, bo lada moment ruszy budowa kolejnych torów tramwajowych właśnie na Rakowieckiej. Z tego powodu na Puławskiej kumuluje się samochodowy ruch na wprost, bo wielu kierowców zawraca dalej przy ul. Batorego i później jedzie drugą jezdnią z powrotem do Rakowieckiej.
Drugim problemem jest pas do skrętu w prawo w ul. Goworka. Zawsze powodował korki na tym odcinku Puławskiej, bo był za krótki i skręcające auta blokowały całą ulicę. Teraz jest dłuższy, ale jego kluczowy fragment na wysokości Rakowieckiej wciąż jest zastawiony barierkami. Z jakiegoś powodu nie został oddany do ruchu, mimo że można już skręcać w prawo. W środku tego wszystkiego jest jeszcze przystanek autobusowy. Efekt jest taki, że pojazdy tłoczą się na prawym pasie, bo w pewnym momencie muszą go zmienić na środkowy tylko po to, żeby kilkadziesiąt metrów dalej wrócić na skrajny pas jezdni.
Tak w ogóle większości tych aut w ogóle nie powinno na nim być, bo formalnie to buspas. Tylko że nikt się tym nie przejmuje, bo ZDM stworzył martwy przepis, który trudno wyegzekwować. Każdy przyłapany na prawym pasie kierowca może powiedzieć, że właśnie chciał zaparkować na chodniku, wjechać w bramę albo skręcić w prawo w ul. Olszewską. Dlatego samochody stoją na trzech pasach Puławskiej w stronę centrum w korku prawie przez cały dzień. Dodatkową atrakcją jest to, że autobusy regularnie urywają lusterka w autach zaparkowanych na chodniku. Jedno poległo w czasie pisania tego artykułu! Pas jest za trochę za mały dla autobusów komunikacji miejskiej, bo mieszczą się na nim na styk, a chodnik za wąski do parkowania, chociaż i tak miejsca parkingowe zabierają miejsce pieszym. Ten, kto je wyznaczał, nie wziął pod uwagę, że samochody przez następne dekady wyraźnie urosną.
Drogowy galimatias na ulicy Puławskiej to sytuacja, w której każdy przegrywa i wszyscy są sfrustrowani, chociaż dałoby się ją łatwo rozwiązać. Wystarczy otworzyć oba dość długie pasy do skrętu w lewo (w Rakowiecką) i w prawo (w Goworka) oraz zlikwidować jeden z trzech pasów ruchu na wprost w stronę centrum na Puławskiej. Zamiast niego zorganizować drogę dla rowerów i szerszy chodnik. Wtedy nawet miejsca parkingowe mogłyby zostać. Pozostałe dwa pasy podzielić sprawiedliwie. Jeden powinien być dla autobusów z organizacją ruchu zniechęcającą kierowców samochodów osobowych. Za to drugi byłby dla nich. Że tylko jeden to za mało? Skoro przy trzech pasach korki są niemal permanentne, to może być niewiele gorzej. Może w takiej sytuacji, część kierowców pójdzie po rozum do głowy i zmieni swoje "puszki" na inny środek transportu?
Władze miasta i ZDM od lat mówią, że mają plany przeorganizowania ruchu na tym fragmencie ulicy Puławskiej, ale przestaję wierzyć, że to kiedykolwiek nastąpi. Zawsze jest jakiś powód, aby tego nie robić. Ostatnio w najbogatszym polskim mieście zabrakło funduszy na przebudowę krótkiego odcinka jednej z najważniejszych ulic. A może jednak chodzi o brak chęci?