Technologia ułatwia nam życie, ale przy okazji rozleniwia. Wybieramy cel podróży w nawigacji i przestajemy zastanawiać się nad trasą dojazdu, bo zazwyczaj aplikacja wybiera optymalną drogę. Tak jest najczęściej, ale nie zawsze. Dotyczy to zwłaszcza rejonów, gdzie często zmienia się organizacja ruchu. W Warszawie mamy z tym do czynienia bez przerwy ze względu na liczne remonty i budowy.
Przekonałem się o tym niedawno, próbując wrócić z pracy do domu wzdłuż budowy trasy tramwajowej na Wilanów. Zaufałem Mapom Google, które próbowały pokierować mnie nieistniejącym objazdem. W rezultacie podróż trwała trzykrotnie dłużej niż obiecała aplikacja. Takie systemy nawigacyjne mają dane z aut i telefonów tysięcy użytkowników i zwykle są w stanie wybrać optymalną trasę, ale nie zawsze tak jest. Właśnie z tego powodu osoby przejeżdżające przez Pragę Północ przez sześć miesięcy omijały ulicę, która była otwarta dla ruchu. Pisze o tym dziennikarz Wyborczej Jakub Chełmiński.
Chodzi o ulicę św. Wincentego na Targówku prowadzącą od ronda Żaba do ul. Malborskiej. Po drodze mijamy jedną z większych warszawskich nekropolii, Cmentarz Bródnowski. Dawniej św. Wincentego była częścią jednego z najbardziej popularnych wariantów dojazdu do centrum dla ludzi z peryferyjnych dzielnic (takich jak Białołęka) i miejscowości w okolicach prawobrzeżnej Warszawy (m.in. Marki, Wołomin, Radzymin i Ząbki). Niby można robić to korzystając z północnej części przyszłej obwodnicy Warszawy, ale do tej pory brakuje jej wschodniego odcinka, co sprawia, że dojazd do tej trasy jest bardzo trudny. Dlatego, tak jak dawniej, większość kierowców przebija się przez miasto.
W 2019 roku warszawski ZDM wprowadził na ul. św. Wincentego zakaz ruchu dla pojazdów innych niż należące do mieszkańców, komunikacji miejskiej, taksówki, samochody służb miejskich i motocykle. Pretekstem była budowa drugiej linii metra, ale po jej ukończeniu zakaz nie został zlikwidowany. To znaczy, został, ale dopiero po zeszłorocznych wakacjach. Do niedawna prawie nikt nie zdawał sobie z tego sprawy.
Zarząd Dróg Miejskich nie spieszył się z rozgłaszaniem tej nowiny, a analitycy firmy Google nie odkryli tego samodzielnie. W rezultacie najpopularniejsza nawigacja Google Maps do wczoraj prowadziła kierowców objazdem, przez co utykali w korkach na wąskich uliczkach. To uprzykrzało życie mieszkańcom Zacisza do tego stopnia, że w czerwcu 2023 roku zaczęli protestować i wyszli na ulice. Niektórzy twierdzą, że od wibracji w ich domach pękają ściany.
Okazuje się, że kierowcy wcale nie musieli przemykać się bocznymi uliczkami. ZDM zniósł zakaz już we wrześniu 2023 r., ale prawie nikt o tym nie, bo większość aplikacji nawigacyjnych do tej pory omija najszybszą trasę, która prowadzi ul. św. Wincentego. Czyja to wina: miasta, czy informatycznych gigantów?
Rzecznik ZDM Jakub Dybalski przyznał Wyborczej, że tak naprawdę to nie wie, skąd Google bierze dane na temat przejezdności ulic, ale urząd, w którym pracuje, poinformował o przywróceniu ruchu na ul. św. Wincentego za pośrednictwem miejskiego serwisu Infoulice. Nie była to jednak informacja łatwa do odnalezienia, bo została ukryta w wiadomości na zupełnie inny temat. Okazało się, że w praktyce ul. św. Wincentego wróciła na nawigacyjne mapy kierowców dopiero po nagłośnieniu przez media odkrycia jednego z użytkowników Google, pana Macieja. Dopiero wtedy informatycy naprawili błąd. Praska ulica już jest oznaczona jako przejezdna w Google Maps, ale wiele innych aplikacji (m.in. Mapy Apple) ciągle prowadzi kierowców na manowce. Może będzie najprościej, aż zaczną samodzielnie jeździć ul. św. Wincentego i będą robić to tak długo, aż zauważą ich wszystkie duże programy nawigacyjne?