Krótką (1,75 km) i niezbyt uczęszczaną ulicę Lucerny na warszawskim Wawrze w pewnym momencie przecina jeden z sieci kanałów prowadzących do Wisły. Przez lokalną społeczność kanał Nowe Ujście jest traktowany jak rzeczka, przez którą prowadzi mostek zbudowany właśnie na ul. Lucerny. Niedawno pojawiło się na nim zwężenie, na które niemal wszyscy zaczęli natychmiast pomstować. Tylko niektórzy próbują się domyślać powodu jego utworzenia, ale większość dochodzi do błędnych wniosków. To dlatego, że Polacy mają kłopot ze zrozumieniem dwóch rzeczy.
Pierwszą rzeczą jest systemowe traktowanie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, a drugą - różnica między tym, co się wydaje kierowcom, a tym, co wynika ze statystyk. To, co się nam wydaje, jest opinią, a statystyki mówią o faktach. Kiedy to wszyscy pojmiemy, kłótnie na temat drogowego bezpieczeństwa się skończą. Oby mało kulturalne sprzeczki jak najszybciej zmieniły się w konstruktywne dyskusje tak, jak to się dzieje w krajach rozwiniętych.
Zdjęcie mostku na wąskiej ulicy jeszcze bardziej zwężonego słupkami, wysepkami i białą linią wyznaczającą tor jazdy pojawiło się na profilu facebookowym ActivistWatch, a potem zostało udostępnione na fanpage'u portalu brd24.pl. Publikacje natychmiast wywołały burzliwą dyskusję. Oto wybrane komentarze, które pojawiły się na platformie społecznościowej pod jednym i drugim wpisem. Pisownia jest oryginalna, a skróty pochodzą od redakcji: "Ktoś [...] utrudnił zmotoryzowanym mieszkańcom, w imię wzniosłego hasła pt. bezpieczeństwo", "na Białołęce zrobili jeszcze lepsze g..... Ustawili kilka szykan z betonowych bloczków co żeby się za mocno nie rozpędzać", "Słupkoza", "Tylko w tym kraju robi się najdroższe drogi a potem [...] stawia słupki żeby nie szło płynnie i bezpiecznie po nich jeździć".
Komentatorzy podają przykłady wypadków, które wydarzyły się z powodu zwężeń ulic oraz argumentów w rodzaju, że z powodu takich "szykan" nie mogą jeździć wozy strażackie itp. Problem w tym, że większość z nich jest wymyślona, nieprawdziwa albo to bolesne uproszczenia. Niewielu uczestników dyskusji wykazuje się przytomnością umysłu i próbuje odgadnąć przyczyny zwężenia albo przypomnieć, że w wielu krajach podobne rozwiązania są stosowane od lat. Od siebie dodam, że z powodzeniem, co udowadniają statystyki wypadków.
W Polsce przeważająca liczba kierowców traktuje możliwość jazdy samochodami jak niezbywalne prawo i nie uważa, że priorytetem na drogach powinny być obiektywnie wyznaczone zasady bezpieczeństwa. Obiektywnie, czyli przez dane i mierzalne wyniki zmian w krajach, które przeprowadziły je wcześniej. My chcemy mieć na drogach wolność, protestujemy, gdy ktoś próbuje ją "ograniczyć", a nie bierzemy pod uwagę skutków. Z tego powodu jeszcze długo będziemy przytaczać irracjonalne argumenty, żeby dopasować je do tezy. W ten sposób sami się próbujemy oszukać i ominąć kłopotliwy temat statystyk drogowych wypadków.
Dane pokazują, że zmiany przeprowadzane w ramach programu bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce już przynoszą dobre skutki. Drugi rok z rzędu liczba ofiar na drogach spada. W 2022 r. po raz pierwszy zginęło mniej niż dwa tys. osób: 1896. Dane do końca listopada pokazują, że ta tendencja się utrzymała w 2023 r., bo zginęło 1736 osób, o 26 osób mniej niż w roku poprzednim. W statystyce występują przypadkowe korelacje, ale trudno nie zauważyć związku pomiędzy spadającą liczbą ofiar i zmianami w infrastrukturze drogowej oraz działaniach prewencyjnych.
W Polsce jest coraz więcej dróg szybkiego ruchu, a na drogach lokalnych pojawiają się zwężenia i ograniczenia prędkości. Pilnują ich fotoradary i odcinkowe pomiary prędkości, a za złamanie przepisów grożą coraz wyższe kary. Skoro te środki zadziałały w tak wielu krajach w przeszłości, dlaczego u nas miałoby być inaczej? Szkoda, że na razie brakuje trzeciego filara BRD, czyli edukacji. Wtedy kierowcom byłoby znacznie łatwiej zrozumieć, dlaczego powstają takie "szykany" jak na ul. Lucerny.
Powodem ich tworzenia nie jest chęć wydania publicznych pieniędzy na cokolwiek, niewystarczająca nośność mostu albo próba zirytowania kierowców. Oni mają swoją opinię, a Zarząd Dróg Miejskich ma setki badań, z których wynika, że takie działania podnoszą bezpieczeństwo na drogach, bo ograniczają prędkość jazdy. Inżynieria drogowa jest skomplikowaną dziedziną wiedzy, ale w uproszczeniu można powiedzieć, że im wyższe są krawężniki i wysepki, węższe i bardziej kręte ulice, tym wolniej jeżdżą po nich kierowcy. Zbyt wysoka prędkość jest główną przyczyną groźnych wypadków, czy to się nam podoba, czy nie. Kiedy samochód jedzie wolniej, wszyscy uczestnicy ruchu mają więcej czasu na reakcję, droga hamowania się skraca wykładniczo, a skutki ewentualnych zderzeń są mniej groźne.
W Polsce nie lubimy wyciągać wniosków z badań, których zostało zrobionych wiele na całym świecie, w krajach Europy, Ameryki Północnej i Azji. U nas nie wierzymy naukowcom i nie ufamy urzędnikom. Pewnie dlatego, że takiego podejścia nauczył nas ustrój panujący w PRL, który w praktyce zajmował się dekonstrukcją wszelkich instytucji publicznych, bo specjalistów zastępował partyjnymi nominatami. Dlatego, zamiast wierzyć naukowcom, przytaczamy opinię szwagra albo wyjątki od reguły, bo uważamy je za dobre argumenty w dyskusji. Większość Polaków jest przekonana, że szersze drogi są bezpieczniejsze, bo tak się na nich czuje. W wielu krajach dawniej również panowało podobne podejście do inżynierii drogowej, ale zmieniło się pod wpływem danych statystycznych.
Efekty wszystkich analiz wskazują na to, że zwężenia i szykany są lepszym rozwiązaniem drogowym niż inne rozwiązania. Na przykład progi zwalniające, które jedni ignorują, bo mają SUV-y, a okolicznym mieszkańcom i kierowcom mniejszych aut rzeczywiście uprzykrzają życie. Polacy spodziewają się, że na ulicach ze zwężeniami będzie dochodzić do wypadków, a statystyki wskazują na to, że kierowcy tam zwalniają i wytężają uwagę, co prowadzi do zmniejszenia się liczby kolizji o prawie 30 proc. Tak było w miasteczkach Wielkiej Brytanii, na drogach Szwecji i Kanady. Dlatego takie "szykany" będą coraz częściej stosowane również polskich na węższych ulicach o mniejszym natężeniu ruchu, zwłaszcza w rejonach mieszkalnych. To oczywiste, że nie będzie ich na trasach szybkiego ruchu, za to zaczną pojawiać się na lokalnych drogach dojazdowych. Wasze dzieci i wnuki będą wdzięczne, że tak się dzieje.