Radni Marek zrezygnowali z unijnych dotacji na drogi. Boją się "15-minutowego miasta"

Rada Miasta podwarszawskiej gminy Marki zagłosowała przeciwko Planowi Zrównoważonej Mobilności Miejskiej. Bez niego nie mają szans na unijne dotacje. Dlatego Marki będą budować drogi za własne pieniądze. Pieniądze, których nie mają.

Tak zwane SUMP-y, czyli Plany Zrównoważonej Mobilności Miejskiej (ang. Sustainable Urban Mobility Plans) to dokumenty określające długoterminowe strategie rozwoju aglomeracji. Jest w nich wiele wytycznych dotyczących przyszłości europejskich miast. Przyjęcie takich planów jest warunkiem koniecznym do otrzymania unijnych dotacji. Strategie rozwoju mobilności SUMP przewidują priorytetowe traktowanie transportu zbiorowego oraz tworzenie lokalnych społeczności. Chodzi o rejony miast, w których można zrealizować większość potrzeb w pobliżu miejsca zamieszkania, bez konieczności korzystania ze środków transportu. Taką ideę określa się nazwą "15-minutowego miasta".

Zobacz wideo Kierowca osobówki na prostej drodze wjechał wprost w ciężarówkę

Rada Miasta Marki świadomie zrezygnowała z unijnych dotacji na rozwój mobilności

Rada Warszawy przyjęła Plan Zrównoważonej Mobilności Miejskiej, między innymi dlatego, że zobowiązuje ją do tego rządowy Krajowy Plan Odbudowy. Podobnie zrobiło wiele z 70. gmin aglomeracji warszawskiej, chociaż one już nie muszą tak postępować. Radni Miasta Marki zadecydowali inaczej. Przeraziła ich właśnie idea "15-minutowych miast", bo uważają, że oznacza walkę z samochodami spalinowymi. 24 grudnia br. pisał o tym dziennikarz Wyborczej Michał Wojtczuk.

Podejmując taką decyzję, radni wykluczyli Marki z możliwości korzystania z funduszy europejskich dla Mazowsza na przeznaczonych na rozwój mobilności w latach 2021-2027. Przed konsekwencjami tej decyzji ostrzega burmistrz Jacek Orych.

Gmina bez SUMP zostanie wykluczona z funduszy europejskich dla Mazowsza na lata 2021-27 na rozwój mobilności. To zero-jedynkowe kryterium: jeśli go nie spełnimy, zostaniemy wkluczeni z przydziału środków, które mogą zapewnić 50-60 proc. finansowania

- tłumaczył radnym burmistrz Jacek Orych.

Mimo to nie udało się przekonać przeważającej części z nich. W Radzie Miasta Marki znalazły się osoby, które nie chcą ingerencji strategii w życie gminy. Uważają to za szantaż i obawiają się idei "15-minutowego miasta", która ich zdaniem równa się zakazowi jazdy samochodem, zwłaszcza spalinowym. Wśród przeciwników podpisania dokumentu SUMP jest m.in. przewodnicząca rady Agnieszka Lużyńska wybrana z tego samego komitetu wyborczego, co burmistrz Orych i radny Robert Szafrański. Oboje kandydowali w wyborach samorządowych w 2018 roku z Komitetu Wyborczego Wyborców Burmistrza Jacka Orycha.

Radni Marek uważają, że "15-minutowe miasta" oznaczają wykluczenie komunikacyjne

Co tak przeraża radnych gminy Marki? Przecież strategie "15-minutowych miast" nie oznaczają zakazu jazdy samochodami spalinowymi, jak to lubią przedstawiać ich przeciwnicy w całej Europie. Takie kwestie regulują inne dokumenty, m.in. dotyczące stref czystego transportu. W dokumentach SUMP chodzi raczej o odwrotny proces: tworzenia miast, w których ludzie nie będą odczuwali potrzeby korzystania z własnych aut, a do pewnego stopnia również z komunikacji zbiorowej. Większość potrzeb będą mogli załatwić w okolicy miejsca zamieszkania. Koło domów mają być sklepy z podstawowymi produktami, popularne lokale usługowe, przedszkola, szkoły i przychodnie. Jeśli gdzieś będzie zbyt daleko, by dotrzeć tam na piechotę, dotarcie ma ułatwić sieć dróg rowerowych, sprawna komunikacja miejska, a dopiero w ostateczności samochody osobowe. Taki schemat ma szanse działać sprawnie, jeśli tylko władze lokalne zadbają o wszystkie niezbędne elementy.

Radę Miasta Marki martwi perspektywa, że zamiast siedzieć w swoich autach w korkach, wąchać spaliny i szukać miejsca do zaparkowania, będą mogli załatwić sprawy w inny, bardziej przyjazny dla zdrowia i środowiska naturalnego sposób. Dodatkowo w ich gminie może się mieszkać zdrowiej, ciszej i spokojniej. Poza tym dzięki temu mają szansę zaszczepić podobne zwyczaje swoim dzieciom, które stanowią przyszłość każdej społeczności. Wkrótce będą ją kształtować, a przede wszystkim będą musieli w niej żyć.

Co jeśli auta i tak znikną z ulic, a nie będzie dla nich sensownej alternatywy?

Trudno zgadnąć, czy radni Marek podjęli taką decyzję z powodu populizmu, czy niewiedzy. Być może rzeczywiście uważają, że przyszłość tej gminy należy wyłącznie do samochodów spalinowych, a nie innych, zrównoważonych środków transportu. Zamiast zadbać o drogi, korzystając z funduszy unijnych, przebudować je tak, żeby oprócz aut zmieściły się też na niej rowery, czy pojazdy komunikacji zbiorowej, wolą w ogóle z nich zrezygnować. Widocznie nie zdają sobie sprawy, że najskuteczniejszym sposobem ograniczenia emisji w transporcie nie jest jego elektryfikacja, tylko zrezygnowanie z używania z samochodów osobowych wtedy, kiedy nie musimy tego robić.

Dlatego ograniczenia dotyczące jazdy spalinowymi samochodami i tak się pewnie pojawią, bo wymuszą je inne przepisy. Wtedy mieszkańcy Marek oraz innych gmin, które z premedytacją zrezygnują z dopłat, mogą mieć prawdziwy, a nie wymyślony problem, bo przez swoich reprezentantów zostaną pozbawieni sensownej alternatywy. Wówczas naprawdę może ich czekać wykluczenie transportowe. Powinny to rozumieć nawet osoby, które negują wyniki badań naukowców, bagatelizują wpływ spalin na środowisko naturalne i na ogólną jakość życia w aglomeracjach.

Więcej o: