Niestety historia jest wyjątkowo tragiczna. 16 września 2023 r. na kilka minut przed godz. 20:00 doszło do wypadku na autostradzie A1 w kierunku prowadzącym z Gdańska. Rozpędzone do co najmniej 250 km/h BMW M8 uderzyło w Kię ProCeed. Kia najpierw zjechała na pas prawy, a następnie uderzyła w bariery energochłonne. Uderzenie spowodowało jednak pożar w aucie. W jego wyniku życie straciła 3-osobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko.
W tym punkcie opis zdarzenia może wydawać się dość prosty. Taki jednak nie jest. A składa się na to co najmniej kilka faktów.
Sprawa już wydaje się skomplikowana? A to dopiero początek. Bo pojawiły się też zarzuty, że początkowe milczenie organów ścigania na temat winy kierującego BMW wynika z faktu, że w jego rodzinie znajdują się wysocy rangą funkcjonariusze policji. Internauci mówili o tuszowaniu sprawy. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji poleciło zatem sprawdzenie sytuacji. Wnioski? Po analizie wszystkich połączeń telefonicznych policjantów pracujących na miejscu wypadku oraz przy sprawie "nie dopatrzono się żadnych związków" między osobami. Tak mówi oficjalny raport.
Dezorientacja? To mało powiedziane. Chaos? Dokładnie tak. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Nie ma się zatem co dziwić, że tworzy pole do domysłów. Najgorsze w tej sytuacji jest to, że w świetle kolejnych faktów zapominamy o dwóch rzeczach. Po pierwsze to naprawdę ogromna tragedia. W końcu w jednym zdarzeniu zginęła cała rodzina wracająca z wakacji. Nie rozmywajmy zatem tej sprawy mało znaczącymi argumentami, a wyciągnijmy nauczkę z tej sytuacji. Uważniej miarkujmy nasze zachowania drogowe. Bo te mogą mieć potworne konsekwencje. Tej rodzinie życia nie przywrócimy. Możemy jednak uratować życie kolejnym w przyszłości.
Po drugie zasługujemy na dokładne zbadanie tej sprawy. Zasługujemy na to, aby poznać prawdę o tym, jak doszło do tego wypadku i co tak naprawdę stało się na A1. Tylko że na to pewnie musimy poczekać. Przy takim obrocie spraw raczej dość długo.