Do kolizji doszło 6 sierpnia na al. Jana Pawła II w Krakowie. Kierowca świadczący usługę przewozu osób na aplikację, próbując odebrać pasażera, postanowił zmienić pas na prawy. Chwilę po zatrzymaniu zderzył się z nim cofający radiowóz. Wszystko zostało zarejestrowane na nagraniu opublikowanym na kanale "Stop cham" na YouTube.
Po chwili z radiowozu wysiadł funkcjonariusz, który sprawdził rozmiar szkód. Następnie wrócił do kabiny i po kilku sekundach ponownie ją opuścił, by tym razem rozmówić się z kierującym. "Co, nie widziałeś pan, że jadę na sygnale?" - to pierwsze słowa, jakie padły z ust funkcjonariusza.
Jak wspomina w opisie materiału pokrzywdzony kierowca: "Pani policjant siedząca w aucie, które mnie uderzyło, była przekonana, że jestem z Ukrainy, bo prowadziłem taxi oklejone w Bolta i zapytała chamsko - 'Dlaczego wszystko się tak panu nie podoba w NASZYM kraju'. Prawie wybuchłem ze śmiechu (!), takie wybitne spostrzeżenia powinno się trzymać dla siebie (!), mocno się zdziwiła, jak koleżanka jej powiedziała, że jestem z Polski, a do tego urodziłem się w Krakowie. Poziom zachowali policjanci, którzy przyjechali dodatkowo ocenić sytuację [...], przeprowadzili interwencję profesjonalnie i z zachowaniem wszelkich zasad moralnych oraz po prostu po ludzku". Jak dowiadujemy się z dalszej części opisu, policjanci, którzy przyjechali na miejsce kolizji, jednoznacznie orzekli winę funkcjonariusza. Prawdopodobnie dostał pouczenie. Co można wynieść z tej sytuacji?
Jazda "na sygnale" nie oznacza wcale, że policjant jest zwolniony z przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Warto zdać sobie sprawę z tego, że pojazd uprzywilejowany to taki, który wysyła sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie emituje sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie. Ma się poruszać także z włączonymi światłami mijania lub drogowymi. Funkcjonariusz jednak nie spełnił tych warunków.
Co ważne, zgodnie z art. 53 ust. 2 pkt 3 ustawy Prawo o ruchu drogowym, po zatrzymaniu pojazdu nie wymaga się używania sygnału dźwiękowego. Policjant, wspominając o "jeździe na sygnale", prawdopodobnie miał na myśli właśnie ten przepis. Zapomniał jednak, że każdorazowo przy ruszaniu musi włączyć sygnał dźwiękowy. Co więcej, kierowca pojazdu uprzywilejowanego nie jest ponad prawem - może nie stosować się do niektórych przepisów, jednak musi zachować wtedy szczególną ostrożność.
Funkcjonariusz z nagrania, nawet gdyby dopełnił obowiązków związanych z włączeniem wymaganych sygnałów dźwiękowych i świetlnych, nie upewnił się o możliwości bezpiecznego wykonania manewru i cofał "na pamięć". Warto zaznaczyć, że kierowca każdego pojazdu uprzywilejowanego, który doprowadził do kolizji czy wypadku, może zostać uznanym za winnego w wyniku niezachowania szczególnej ostrożności. Oczywiście widząc samochód uprzywilejowany, kierowcy powinni ułatwić mu przejazd m.in. poprzez usunięcie się z drogi, zatrzymanie się itd. wtedy, gdy wymaga tego sytuacja.
Miejmy nadzieję, że ta niegroźna stłuczka wpłynie na zachowanie policjanta, który następnym razem będzie nieco uważniej kierował radiowozem. Wszyscy popełniamy błędy, jednak od stróża prawa można oczekiwać, a nawet wymagać odpowiedniej staranności i godnego reprezentowania swojej formacji. Więcej podobnych artykułów znajdziesz na stronie Gazeta.pl