Kolejne ciekawostki drogowe znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
W sytuacji, w której na tapet wchodzi temat szkód górniczych, tak naprawdę z miejsca przed oczami Polaków pojawiają się obrazki z Trzebini. W tym mieście w województwie małopolskim nigdy nie wiadomo kiedy powstanie lej na środku boiska, a kiedy zapadnie się fragment drogi. Taka sytuacja jest skrajnie niebezpieczna. Warto zatem pamiętać, że szkody górnicze to nie tylko domena Trzebini.
Szkody górnicze powstają w prosty sposób. Gdy pod ziemią odbywają się prace i są drążone tunele, z czasem mogą powodować powstawanie naziemnych uskoków czy zapadlisk. Skutek? Wynikiem może się stać pęknięcie ściany budynku, zawalenie się budynku czy poważne naruszenie konstrukcji drogi. I na drogach właśnie się dziś skupimy.
Deformacje ziemi powstające w wyniku działania szkody górniczej sprawiają, że w jezdni nie zawsze pojawia się dziura. Czasami mowa wyłącznie o ujawnieniu się pęknięć, progów czy niecek. Niebezpieczeństwo powodowane przez wyrwę jest oczywiste. Samochód może do niej wpaść, a sytuacja może się zakończyć tragicznie dla pasażerów. Drobne uszkodzenia również powodują jednak zagrożenie. Popękana jezdnia oferuje dużo gorsze warunki trakcyjne. Auto może mieć problem ze sprawnym hamowaniem, pokonywaniem zakrętów czy potęgowaniem efektu poślizgu. Właśnie dlatego na odcinkach zagrożonych szkodami górniczymi drogowcy zamieszczają znaki ostrzegawcze i ograniczają dopuszczalną prędkość jazdy.
Pomijając Trzebinię, ze szkodami górniczymi kojarzy się również Bytom i inne rejony Śląska. Generalnie myśląc o tego typu szkodach, kierowcy widzą oczami wyobraźni przede wszystkim tereny zurbanizowane i ich okolice. To jednak nie do końca prawda. Bo rejonem powstawania ubytków w jezdni powodowanych przez prace podziemne, są także fragmenty takich autostrad jak A1 i A4.
W zeszłym roku pojawiły się doniesienia mówiące o tym, że 16-kilometrowy odcinek A1 między Pyrzowicami a Piekarami Śląskimi idzie do remontu. Powód? Są nim szkody górnicze. Droga niszczała na tym fragmencie przez dekadę, a jeszcze chwilę poniszczeje. Prace remontowe mają się bowiem zacząć dopiero w roku 2025. Z tego powodu na tej trasie dopuszczalna prędkość została ograniczona do 110 km/h.