Pierwszej próby podliczenia strat wywołanych pożarem na samochodowcu Fremantle Highway podjął się amerykański ekonomista Patrick Anderson. Wszyscy spodziewali się, że kwoty będą ogromne, zwłaszcza po ostatnich doniesieniach, że na pokładzie znajdowały się samochody tak luksusowych i drogich marek, jak Rolls-Royce. Poza tym trzeba pamiętać, że choć udało się odholować bezpiecznie frachtowiec do portu, to tak naprawdę jego zniszczenia są kolosalne.
Na łamach magazynu "Automotive News" Anderson podał konkretne kwoty. Ekonomista stwierdził, że według jego szacunków pożar Fremantle Highway pochłonął ponad 300 mln euro. To kwota wyższa niż początkowo sądzono, ale także nieostateczna. Trzeba pamiętać, że nie udało się jeszcze dostać na pokład spalonego frachtowca, mimo że w czwartek po południu statek dotarł już do portu Eemshaven.
Przypomnijmy: frachtowiec Fremantle Highway pływający pod panamską banderą zapalił się w okolicach holenderskiego wybrzeża w nocy z wtorku na środę ubiegłego tygodnia. Niestety, pożar oprócz 3783 aut pochłonął życie jednego członka załogi – 22 pozostałych zostało bezpiecznie ewakuowanych.
Do tej pory nie znamy też oficjalnej przyczyny pożaru, ale eksperci z dużym prawdopodobieństwem wskazują na baterie jednego z aut elektrycznych. Na początku podawano, że na pokładzie jest zaledwie 25 pojazdów napędzanych prądem. Jednak finalni okazało się, że na pokładzie znajdowało się blisko 500 elektryków. W pożarze spłonęły m.in. samochody takich marek jak: BMW, Mercedes, Volkswagen, Porsche, Audi, Lamborghini oraz wspomnianego wcześniej Rolls-Royce.
Źródło: Automotive News