• Link został skopiowany

Samochodowiec Fremantle Highway na Morzu Północnym wciąż płonie. Na pokładzie m.in. Mercedesy

U niderlandzkiego wybrzeża wciąż pali się olbrzymi statek służący do transportu aut. Jego jest coraz mniej, a my poznajemy coraz więcej faktów na temat pożaru. Wcale nie jest pewne, że wywołał go samochód elektryczny.
Na Morzu Północnym płonie samochodowiec Fremantle Highway
fot. Holenderska Straż Przybrzeżna

Fremantle Highway jest tzw. samochodowcem, czyli potężnym statkiem służącym do transportu pojazdów. Płynął z Bremerhaven w Niemczech do portu w Egipcie. Na pokładzie było 2857 samochodów, z czego 25 z napędem elektrycznym. Chyba można już pisać o nich w czasie przeszłym, ponieważ z większości zostały zgliszcza. Na wysokości wyspy Ameland należącej do archipelagu Wysp Wschodniofryzyjskich coś wywołało pożar na pokładzie. Wszyscy piszą, że agencja Reuters jako przyczynę podała samozapłon elektryka, a to nie jest prawda.

Zobacz wideo Minister środowiska o milionie elektrycznych aut: Lasy Państwowe kupiły 16.

Więcej informacji o produkcji nowych samochodów znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Samochodowiec będzie palił się kilka dni. Potem przyjdzie czas na szukanie przyczyn pożaru

Statek został odholowany z toru wodnego i może dopalać się przez kilka dni. Załogi holenderskich statków ratowniczych próbują go ugasić wodą, ale użycie zbyt dużej ilości grozi jego zatonięciem. Zamiast tego Fremantle Highway został przycumowany do jednego z nich, dzięki czemu nie zdryfuje na ląd ani pełne morze.

Zdaniem Reuters przyczyna wybuchnięcia pożaru jest w tej chwili nieznana. Takie informacje dziennikarze otrzymali od straży przybrzeżnej. Wcześniej rzecznik tej służby powiedział, że zdaniem świadków pożar rozpoczął się w okolicy jednego z samochodów na prąd. To możliwe, ale na razie wcale nie jest przesądzone, że przyczyną był samozapłon elektryka. Pamiętajmy, że strach ma wielkie oczy.

Samochody elektryczne płoną podobnie często, jak auta z silnikami spalinowymi. Dopiero kiedy akumulatory się przegrzewają i dochodzi do tak zwanej "ucieczki termicznej", robi się niebezpiecznie

- powiedział Reuters Uwe-Peter Schieder, kapitan żeglugi morskiej i przedstawiciel Niemieckiego Stowarzyszenia Ubezpieczeń.

 

Około 10 procent aut na statku transportowym Fremantle Highway to Mercedesy

Złożona z 21 marynarzy załoga statku armatora z Panamy była narodowości indyjskiej. Już wiadomo, że jeden z jej członków zginął w czasie pożaru i prowadzonej akcji ratowniczej. Wielu innych odniosło obrażenia (głównie poparzenia i złamania), częściowo wynikające z faktu, że skakali z pokładu wprost do wody.

Wśród prawie 3 tys. aut transportowych przez Fremantle Highway było tylko 25 elektrycznych. Mercedes przyznał, że około 350 samochodów na pokładzie należało do niego. Prezes zarządu grupy Mercedes-Benz Ola Kallenius wydał na ten temat oświadczenie. W tej chwili nie wiadomo, czy chodzi właśnie o elektryki tej firmy. Dlatego z wyciąganiem radykalnych wniosków należy poczekać do wyjaśnienia przyczyn pożaru.

Pewne jest, że w ostatnich latach, a nawet miesiącach zdarza się zaskakująco dużo pożarów statków, tego samego typu, czyli potężnych samochodowców. Wszystkie to naprawdę duże jednostki. Kadłub Fremantle Highway ma około 200 metrów długości i ponad 32 metry szerokości, a jego nośność (DWT) to ponad 18,5 tys. ton. Został zwodowany w 2013 roku, więc miał raptem dziesięć lat.

Oprócz Fremantle Highway ostatnio spłonęły też inne statki z samochodami. W porcie Newark w New Jersey koło Nowego Jorku statek z kilkuset autami na pokładzie zapalił się na początku lipca br. Wśród nich nie było elektrycznych. Pożar kolejnego samochodowca Felicity Ace z 4 tysiącami luksusowych modeli zaczął się w pobliżu Azorów na Atlantyku w lutym 2022 r. Wśród nich były elektryczne auta grupy VW z akumulatorami litowo-jonowymi. Wówczas też było o nim głośno.

Międzynarodowa Organizacja Morska chce zapobiec podobnym pożarom w przyszłości, dlatego planuje zmienić zasady transportu samochodów, ale może to zająć kilka lat. Wśród krążących pomysłów jest obowiązek wyposażenia takich statków w system gaszenia wodą o określonej wydajności oraz górny limit naładowania baterii elektryków, bo to od jego poziomu uzależniona jest intensywność ewentualnego pożaru ogniw.

Więcej o: