W niektórych dzielnicach Warszawy jest bardzo trudno znaleźć miejsce do zaparkowania auta, szczególnie jeśli się nie chce za nie płacić. Problem jest widoczny zwłaszcza w dzielnicach z mieszaną gęstą zabudową, takich jak Saska Kępa lub Mokotów. Przeważająca część budynków w takich rejonach pochodzi z czasów PRL albo została postawiona nawet przed wojną. Od tych czasów liczba samochodów w prywatnych rękach znacznie wzrosła. Pomijając kwestię, czy to jest właściwe, czy nie, skupmy się na istocie problemu: mieszkańcy takich dzielnic nie mają gdzie zaparkować swoich aut, dlatego imają się każdego sposobu, aby to zrobić.
Więcej informacji z warszawskich ulic znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Efekt można obserwować między innymi na zamkniętym z powodu budowy "Tramwaj do Wilanowa" fragmencie ul. Puławskiej, który natychmiast zmienił się w dziki parking. Podobnie jest z każdym kawałkiem placu na Mokotowie, przy którym nie stoi parkomat. Właściciel terenu przeznaczonego na budowę w końcu musiał pozbyć się nielegalnie parkujących kierowców, ponieważ chciał rozpocząć prace budowlane.
Część właścicieli aut nie reagowała na różnego rodzaju monity, więc deweloper postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Przy pomocy niedużej koparki przesunął zaparkowane auta poza obręb działki, na przestrzeń należącą do miasta. Wcześniej służby miejskie nie mogły usunąć samochodów zaparkowanych na prywatnym terenie. Teraz to już problem władz Warszawy, które mają odpowiednie narzędzia prawne, żeby działać.
Dość bezceremonialny sposób pozbycia się aut z działki wzbudził spore emocje, dlatego do internetu szybko trafił film, na którym została uwieczniona "operacja koparka". Można go obejrzeć na fanpage'u FB kanału STOP CHAM. Większość komentujących jest wzburzona metodą, która prawdopodobnie spowodowała uszkodzenie aut. Jednak część osób zauważyła przytomnie, że wszyscy kierowcy, którzy tam parkowali, również złamali przepisy i tak samo nie szanowali prywatnej własności.
Takie sytuacje, jak pokazana na wideo, zdarzają się, bo prawo nie pozwala usunąć nielegalnie zaparkowanych na terenie prywatnym samochodów odpowiednim służbom, tylko zobowiązuje do tego właściciela działki. Trudno się dziwić, że zrobił to samodzielnie, choć z pewnością mógł użyć mniej inwazyjnej metody. Za to byłaby o wiele bardziej czasochłonna i kosztowna. Właściciele aut oczywiście mogą dochodzić swoich praw przed sądem, jeśli tylko samochody zostały zniszczone. Nawet w takim przypadku ewentualne odszkodowanie pewnie będzie niższe od kosztów opóźnienia rozpoczęcia budowy. Jeszcze gorzej jeśli w rewanżu właściciel terenu wystawi kierowcom słone rachunki za parkowanie.