Więcej motoryzacyjnych ciekawostek znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Strefa 51 to amerykańska baza wojskowa służąca do testów nowych rozwiązań technicznych. Zwłaszcza tych związanych z przemysłem lotniczym. I choć została zbudowana w roku 1955, do roku 2001 żaden z przedstawicieli amerykańskiej administracji nie chciał potwierdzić jej istnienia. A na tym nie koniec. Bo szczególną sławę zdobyła jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku. Wszystko za sprawą teorii, jakby na jej terenie dochodziło do kontaktów z obcymi cywilizacjami. Nad bazą widywane były dziwne obiekty latające nazywane UFO.
Wtargnięcie na teren Strefy 51 może oznaczać prawdziwe nieszczęście. Mowa o aresztowaniu, długoletnim więzieniu i grzywnie. Strefa przynosi jednak pecha nie tylko szaleńcom. I przekonał się o tym kierowca z Newady, który zakupił do swojego auta tablice rejestracyjne z napisem "Area 51". Myślał, że te staną się ciekawym gadżetem i będą nawiązywać do legendarnego już terenu. Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli...
Kierowca z Newady posiada oryginalne tablice rejestracyjne. Ta zostały wydane przez urząd rejestrujący pojazdy i mają pełną homologację. Teoretycznie nie mogą się już powtórzyć. Jednak powtarzają się. A wszystkiemu winny jest... przemysł gadżetów. Bo tablice z napisem "Area 51" są dostępne w internecie. To oczywiście tablice kolekcjonerskie. Kupujący powinien je zatem zamontować na drzwiach stodoły lub pokoju. Często trafiają one jednak na nadwozie samochodu. Kierujący z kolei jadąc takim autem, popełniają wykroczenia. Te bywają rejestrowane np. przez fotoradary i kamery.
W tym właśnie punkcie zaczyna się wielkie nieszczęście posiadacza "prawdziwych" tablic rejestracyjnych z napisem "Area 51". Systemy rejestrujące wykroczenia odczytują bowiem oznaczenia kolekcjonerskie i to właścicielowi oryginalnej tablicy przesyłają informację z propozycją mandatu. Tych ignorować się nie da. W jednym z przypadków policja z Las Vegas zagroziła, że w razie braku odpowiedzi, zdecyduje się na aresztowanie kierowcy!
Ilość mandatów? Do tej pory było ich co najmniej 206! Właściciel tablic pokazał każdy z nich na swoim profilu w serwisie TikTok. Czy któryś kierujący musiał niesłusznie zapłacić? Całe szczęście nie. W każdym z przypadków sytuację udało się wyjaśnić. Wystarczyło być może porównanie auta, na którym zamontowane zostały tablice z tym, na które oznaczenia są zarejestrowane. Wniosek tej sytuacji może być jeden. Kierowca z Newady chciał się wyróżnić z tłumu i wpadł na unikalny pomysł. Stworzył ciekawe oznaczenie na tablicy rejestracyjnej, a teraz... zbiera tego żniwa. Idea fajna i godna pozazdroszczenia, rzeczywistość mniej fajna i mniej godna zazdroszczenia.