Poznajcie historię Claudia Trenty, bo jest bardzo pouczająca, chociaż raczej smutna. Claudio jest emerytowanym mieszkańcem miasteczka Barlassina na północy Włoch niedaleko Mediolanu i lokalnym społecznikiem. Przez dłuższy czas nie dawała mu spokoju wyrwa w asfalcie na skrzyżowaniu dwóch ulic: via Monte Santo i via Triest. Była niedaleko miejsca, w którym mieszka Włoch, dlatego martwił się, że przechodząc tamtędy on sam albo ktoś inny, zrobi sobie krzywdę.
Więcej ciekawostek ze świata motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Pan Trenta jest aktywnym członkiem lokalnej społeczności i pomiędzy innymi zajęciami prowadzi facebookową grupę dla mieszkańców swojej miejscowości: "It happens in Barlassina and its surroundings (tell it to Trenta)", czyli "To się dzieje w Barlassinie i okolicach (powiedz to Trydentowi)". Przez aż 30 tygodni prosił lokalny urząd zajmujący się utrzymaniem dróg o załatanie okolicznych dziur. Bezskutecznie. W końcu stracił cierpliwość i postanowił wziąć sprawy we własne ręce. 26 kwietnia za 14 euro kupił w sklepie budowlanym wiaderko mieszaniny podobnej do asfaltu tzw. bitumu i sam załatał najgorszy krater koło swojego domu. Twierdzi, że asfaltopodobna mieszanina była wysokiej jakości, a wypełnienie dziury zajęło mu raptem dziesięć minut. Pewnie to byłby koniec tej historii, gdyby nie pochwalił się nią na Facebooku.
Niestety to zrobił, a na efekty czekał znacznie krócej niż na naprawę nawierzchni. Po mniej więcej dwóch tygodniach przyszło do niego pismo z urzędu miasta. Dowiedział się z niego, że za samowolną naprawę ulicy musi zapłacić grzywnę w wysokości 882 euro (około czterech tysięcy złotych). Jeśli zrobi to w ciągu pięciu dni, kara zostanie obniżona o 200 euro. Oficjalny powód brzmiał tak: "naruszenie kodeksu drogowego poprzez zatkanie dziury z własnej inicjatywy na wysokości przejścia dla pieszych między via Monte Santo i via Triest".
To nie koniec kłopotów włoskiego emeryta. Oprócz zapłacenia grzywny powinien doprowadzić ten fragment ulicy do stanu sprzed naprawy. To oznacza, że musi w niej ponownie wykopać niebezpieczną dziurę. Na domiar złego jeszcze dostał z tego powodu burę od żony, od której usłyszał: "lepiej pilnować swoich spraw, zamiast naprawiać cudze problemy". Trudno odmówić racji pragmatycznej Włoszce, ale łatwo zrozumieć frustrację jej męża. Claudio poczuł się bardzo wzburzony jego zdaniem niezasłużoną karą i znów poskarżył się na portalu społecznościowym. Kilka dni później napisały o tym włoskie portale i dzienniki z "Corriere della Sera" na czele.
Decyzję urzędnika lokalnego zarządu dróg można próbować zrozumieć. Naprawy muszą być realizowane zgodnie z określonymi standardami. Gdyby wszyscy robili to samowolnie, amatorskie łaty po jakimś czasie mogłyby przynieść więcej szkody niż pożytku. W pewnych sytuacjach mogą być nawet niebezpieczne. Ale nawet jeśli zarządca musiał zgodnie z przepisami ukarać emeryta za samowolę, grzywna powinna być symboliczna. Poza tym urzędnicy powinni zrobić coś jeszcze: postawić się w roli mieszkańców, z których podatków są utrzymywani jego pracownicy, przeprosić ich za tak długie zwlekanie z naprawą drogi i jak najszybciej naprawić ten błąd.
Nie wiadomo, czy tak się stanie. Natomiast wiadomo, co chce zrobić Claudio Trenta. Krewki emeryt nie ma zamiaru ustępować bezdusznym urzędnikom. Zapowiedział, że nie zapłaci nałożonej kary. Chce się odwołać się od jego zdaniem niesprawiedliwej decyzji i dalej walczyć o swoje. Utrzymanie dróg w odpowiednim stanie jest obowiązkiem lokalnych władz, a mieszkańcy mają prawo domagać się ich naprawy, chociaż oczywiście nie powinni łatać dziur w drogach sami, jeśli nie znajdują się na terenie prywatnym.