Historia polskiego samochodu elektrycznego zaczyna trochę przypominać Modę na sukces. Dziś zaczynamy odcinek 6842. Tyle że tym razem nie będzie on startował od zbliżenia na przerażoną twarz Ridge`a Forrestera, a logo Izery. Co tym razem się stało? Szefostwo firmy postanowiło pochwalić się kolejnym sukcesem. Choć słowo sukces ja w tym przypadku raczej wziąłbym w cudzysłów i traktował ze sporym przymrużeniem oka.
Electromobility Poland chwali się tym, że udało im się nawiązać współpracę z legendarnym biurem projektowym. Choć mówienie o współpracy z Pininfariną to nadużycie. Powód? Pierwszy jest taki, że z Włochami współpracować nie trzeba. Wystarczy złożyć zamówienie na projekt karoserii czy wnętrza auta. Tyle! Wcale nie trzeba z nimi chodzić – mówiąc dość obrazowo. Na projektowaniu przecież polega ich praca. Po drugie nie do końca wiadomo gdzie ta "współpraca" właściwie ma prowadzić. Przypomnijmy bowiem tylko, że już w roku 2020 EMP z wielką pompą pokazało design pierwszej Izery. Gotowy design. Czyżby zatem przed premierą szykowany był lifting? To dopiero innowacyjne podejście na światowym rynku motoryzacyjnym!
Do sprawy zatrudnienia Pininfariny przez EMP odniósł się nawet Tadeusz Jelec, czyli główny projektant Izery. Opowiedział o sięganiu do stylistycznego DNA i uaktualnieniu języka projektowego. Bardziej oględnie mówić się już nie dało... Ale jemu akurat się nie dziwię. Jest głównym projektantem. Musi zatem jakoś wyjaśnić fakt, że mimo iż designem auta zajmie się firma zewnętrzna, jego pensja jest w jakiś sposób uzasadniona. Miał równie niełatwe zadanie, jak rzecznik Prezydenta Wałęsy, który musiał objaśnić dziennikarzom co jego szef miał na myśli mówiąc, że jest za, a nawet przeciw.
Wyliczając kolejne sukcesy polskiego samochodu elektrycznego, można wspomnieć o dziejowej współpracy EMP z niemiecką firmą inżynieryjną EDAG (która zakończyła się fiaskiem), fabryce Izery w Jaworznie, która jeszcze nie powstała czy potężnym, ogólnoświatowym partnerze Geely. Ten ma dostarczyć platformę dla Izery, tyle że najpierw musimy jeszcze za nią zapłacić. To wraz z budową fabryki i uruchomieniem produkcji, powinno według obecnych szacunków kosztować jakieś 6 mld zł. 6 mld zł, których ani EMP, ani rząd, ani akcjonariusze spółki nie mają lub wyłożyć nie chcą...
Po przeczytaniu tego materiału możecie pomyśleć, że się wyzłośliwiam na Electromobility Poland. I pewnie macie w tym trochę racji. Tyle że pamiętajcie o tym, że jest to spółka powołana przez państwowe firmy, która wydała miliony naszych złotych i tak naprawdę przez 7 lat działalności zrobiła niewiele. Oczywiście po drodze chwaliła się kolejnymi sukcesami, a skoro żaden z nich nie opuścił papierowego wydania informacji prasowej, spółka sama wystawiła się na śmieszność. To przypomina trochę PRL-owe 100 proc. normy. Byle jak, aby było.
Konkludując, czy żartowanie z kogoś, kto na każdym kroku pokazuje wielkie poczucie humoru rzeczywiście jest złośliwe? Nie wydaje mi się. I tego będę się trzymał, bo pewnie jeszcze kilka "sukcesów" EMP przed nami.