Policjant nie mógł się zdecydować, czy chce jechać w lewo, czy w prawo. Pojechał prosto... w barierę

Przypadkowy kierowca nagrał kolizję warszawskiego radiowozu. Policjant chciał zmienić pas ruchu w ostatniej chwili i nie nie zdążył tego zrobić. Uderzył z impetem w barierę ochronną, a ja wiem dlaczego.

Film na popularnym kanale YouTube "STOP CHAM" został nadesłany przez autora, który twierdzi, że kolizja miała miejsce 17 marca br. Kierowca radiowozu do ostatniej chwili czekał ze zmianą pasa. W końcu zrobił to za późno i mocno uderzył w barierę mostową oddzielającą jeden z wiaduktów na ul. Modlińskiej w Warszawie od jezdni prowadzącej dołem.

Więcej wiadomości o bezpieczeństwie ruchu drogowego znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Kolizja radiowozu w Warszawie. To nie pech, tylko nieuwaga i pośpiech

Policjant sprawił ewidentną frajdę komentującym to zdarzenie. Jestem daleki od żartowania z nieuwagi kierowcy, ale należy się mu krytyka. Niektórzy twierdzą, że taka kraksa mogła się zdarzyć każdemu. Otóż nie, a w szczególności nie powinna zdarzyć się policjantowi, który popełnił banalny błąd: nie zachował bezpiecznej odległości za poprzedzającym pojazdem.

Przepis o zachowaniu bezpiecznego odstępu między pojazdami (art. 19 pkt 2 ust. 3) mówi, że "kierujący pojazdem jest obowiązany utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu", ale tzw. jazda na zderzaku ma jeszcze inne negatywne konsekwencje. Chodzi o ograniczenie widoczności kierowcy. Wiedzą to wszyscy, którzy próbowali kiedyś wyprzedzić ciężarówkę, jadąc tuż za nią.

Dlaczego doszło do kolizji, którą można obejrzeć na wideo? To proste. Większość wypadków ma kilka przyczyn, tu były co najmniej trzy. Zacznijmy od tego, że kierowca radiowozu nie chciał jechać wiaduktem, tylko dołem, ale po prawej stronie nie było wolnego miejsca na bezpieczną zmianę pasa ruchu.

Policjanta zaskoczyła Toyota Yaris, którą właśnie wyprzedził, bo również zmieniła pas na prawy. To moment, w którym powinien zmienić pierwotny plan. Linia ciągła, która w tym momencie zaczęła odgradzać pasy, powinna być wystarczającym powodem.

 

Policjant nie rozbiłby radiowozu o barierę, gdyby zrezygnował z manewru

Zamiast to zrobić, funkcjonariusz policji był coraz bardziej zniecierpliwiony, poza tym zbytnio skupił się na legalnym, ale zaskakującym go manewrze yarisa. Dlatego patrzył w prawe lusterko zamiast do przodu. Chciał sprawdzić, czy ma dość miejsca, aby zmienić pas, ale nie zauważył, że już jest za późno na taki manewr. Zagapił się również z tego powodu, że jechał tuż za autem, które drastycznie ograniczyło widoczność do przodu. To druga przyczyna kolizji.

Gdyby policjant wcześniej zaplanował swój manewr, nie znalazłby się w tak skomplikowanej sytuacji drogowej tuż przed wiaduktem i do kolizji by nie doszło. Powinien zmienić pas co najmniej kilkadziesiąt metrów wcześniej, rezygnując z wyprzedzania toyoty.

A co jeśli ktoś przypomni sobie w ostatniej chwili, że chciał skręcić? Wtedy lepiej zrezygnować z takiego manewru i nadłożyć drogi. Mnóstwo wypadków i kolizji zdarza się właśnie dlatego, że robimy coś na drodze zbyt późno i bez wcześniejszego upewnienia się, że manewr będzie bezpieczny. Mam nadzieje, że załodze radiowozu nic się nie stało, a inni kierowcy wyciągną z tej kolizji wnioski, zamiast się nabijać z nieuważnego kierowcy. Podobna może się zdarzyć każdemu, ale tylko, jeśli będzie jeździł ryzykownie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.