Traktor się wlecze, a ty wyprzedzasz? Sprawdź jeden szczegół, bo będzie mandat

Wyprzedzanie to jeden z najniebezpieczniejszych manewrów na drodze. Dlatego obwarowane jest wieloma zakazami, mandatami i przepisami. Co trzeba wiedzieć przy wyprzedzaniu wlokącego się traktora?

Na drodze krajowej, na której obowiązuje ograniczenie prędkości do 90 km/h. Niestety wy wleczecie się jakieś 40 km/h, bo przed wami jedzie... traktor. Oczywiście bez problemu możecie go wyprzedzić. To kwestia kilku sekund, bo wasze auto jest zdecydowanie szybsze od traktora. Ale czy można zrobić to zawsze? Co kiedy na drodze jest np. linia ciągła. Wyprzedzanie w takim miejscu i takiego pojazdu jest dozwolone czy nie? Przepisy ruchu drogowej regularnie wyjaśniamy na stronie głównej gazeta.pl.

Zobacz wideo Taksówkarz wyprzedzał na przejściu, bo "spieszył się do partnerki". Stracił prawko

Wyprzedzanie - znak P-4. "Linia podwójna ciągła"?

Na początek warto zaznaczyć, że definicja linii podwójnej ciągłej P-4 tak naprawdę nawet słowem nie odnosi się do kwestii wyprzedzania. Nazwa tego manewru nie pojawia się w opisie. Co zatem mówi? Rozporządzenie Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych w par. 86 pkt 5 określa, że: "znak P-4 "Linia podwójna ciągła" rozdziela pasy ruchu o kierunkach przeciwnych i oznacza zakaz przejeżdżania przez tę linię i najeżdżania na nią."

Czy można wyprzedzić traktor?

Dobra informacja jest taka, że w przypadku pojawienia się linii podwójnej ciągłej wyprzedzać nadal można. Niestety zła informacja jest taka, że manewr musi się odbyć bez przejechania przez linię P-4 czy nawet najechania na nią. A to bez wątpienia poważne ograniczenie. Rowerzystę przy zachowaniu tych warunków bez problemu uda się wyprzedzić – nawet przy zachowaniu metrowego dystansu. Z traktorem już takiej możliwości nie ma – jest po prostu zbyt szeroki, aby dwa pojazdy zmieściły się w jednym pasie ruchu. Chyba że... Analizując przepisy można wskazać pewną możliwość.

Są przypadki, w których na podwójnej ciągłej można wyprzedzać

Gdy na drodze poza linią podwójną ciągłą przy osi jezdni, nie pojawia się znak P-7b "Linia krawędziowa ciągła", kierowca pojazdu wolnobieżnego może częściowo zjechać na pobocze. W takim przypadku manewr wyprzedzania uda się kierowcy auta osobowego wykonać przepisowo – zmieści się w pasie ruchu i nie najedzie na linię P-4. Warto jednak pamiętać o tym, że możliwość taka wymaga inicjatywy ze strony kierowcy traktora. Musi on wykazać się empatią i niejako ustąpić miejsca mogącym jechać szybciej samochodom osobowym.

Czy linia P-4 (czyli podwójna ciągła) jest nietykalna? Nie do końca. Przepisy przewidują sytuację, w której kierujący może legalnie przekroczyć linię P-4. Możliwość taka dotyczy jednak wyłącznie sytuacji, w której został do tego zmuszony. Zmuszony bo np. na jezdni zatrzymał się uszkodzony pojazd, ewentualnie autobus. Wtedy mówimy jednak nie o manewrze wyprzedzania, a omijania. Warto o tym pamiętać.

Wyprzedanie - mandat. Lepiej czekać czy warto ryzykować?

Sytuacja prawna jest jasna. Opcja, w której kierowca może legalnie wyprzedzić traktor na podwójnej ciągłej, jest mocno ograniczona. I jak bardzo brutalnie by to nie brzmiało, do przepisów zdecydowanie należy się stosować. A zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu to dopiero pierwszy z powodów. Drugim i zdecydowanie bardziej przemawiającym do wyobraźni kierowców jest... mandat. Szczególnie mandat wystawiony w zgodzie z nowym taryfikatorem obowiązującym od 1 stycznia 2022 roku.

Przejechanie po linii podwójnej ciągłej kosztuje 200 zł i 5 punktów karnych. Warto narazić się na takie ryzyko? Jeżeli udzielisz odpowiedzi twierdzącej, powinieneś wiedzieć o tym, że wyprzedzanie w takim przypadku grozi nie tylko 200-złotową grzywną, ale też tzw. zbiegiem wykroczeń. I przekonał się o tym jeden z kierowców tirów. Obywatel Litwy został sławny w Polsce po tym, jak nie wytrzymał powolnej jazdy za traktorem. Niestety wyprzedził pojazd na podwójnej ciągłej i na widoku kamery wideorejestratora. A to skończyło się dla niego mandatem opiewającym na – uwaga! – 5 tys. zł.

Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Więcej o: