Apka Waze wykryła kolizję, zanim się wydarzyła? Wyjaśnienie jest inne [WIDEO]

Amerykański kierowca przypadkiem nagrał coś śmiesznego. Nawigacyjna aplikacja na smartfon Waze wykryła kolizję, która nastąpiła bezpośrednio przed nim ułamek sekundy później? Niestety na razie to fikcja.

Co byście zrobili, gdyby aplikacja wskazująca drogę zawiadomiła, że za moment przed wami zdarzy się kolizja? Tak właśnie było w przypadku kierowcy z USA uzbrojonego w całą armię elektronicznych pomocników. Więcej wiadomości na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego znajdziesz na stronie Gazeta.pl.

Zobacz wideo Do Studia Biznes przyjechał amerykański pikap legendarnej marki: Jeep Gladiator

Autor nagrania twierdzi, że nagranie zostało wykonane 30 stycznia 2023 r. o godz. 18:15. Uważa też, sprawca uciekł z miejsca wypadku (ang. hit and run), chociaż co do tego mamy wątpliwości. Raczej po prostu uznał, że nie ma żadnych strat po stronie poszkodowanego. Zresztą zobaczcie sami, co się wydarzyło w Południowej Karolinie.

Sytuację drogową monitorowała kamerka, a wskazówki dotyczące dojazdu podawała popularna w Ameryce apka Waze, należąca do Google. Cechy, które zapewniły jej początkowy sukces, to właśnie możliwość ostrzegania przed kolizjami, utrudnieniami na drodze i patrolami policji czekającymi na jej użytkownika.

W pewnym momencie do powolnego ruchu dołączył wiekowy pikap. Skorzystał z pasa rozbiegowego i wjechał przed autora poniższego nagrania. Wówczas jeszcze nic nie zwiastowało tego, co za chwilę się wydarzyło.

Wtem aplikacja ostrzegła kierowcę, żeby uważał, bo przed nim zdarzył się wypadek. Ułamek sekundy później wspomniany pikap uderzył w tył samochodu ciężarowego, bo się zagapił. Wprawdzie była to drobna kolizja, zaledwie stłuczka, która nie unieruchomiła żadnego z pojazdów, ale idealnie zgrała się z komunikatem Waze.

Jakbyście się poczuli w tym momencie na miejscu kierowcy? W pierwszej chwili można zwątpić we własne zmysły. Dodatkowo łatwo odnieść wrażenie, że technologia musiała ostatnio pójść bardziej do przodu, niż myśleliśmy. No bo skąd Waze mogła wiedzieć, że za chwilę się zderzą dwa samochody? Przecież nic na to nie wskazywało.

 

Waze nie ostrzega przed kolizją, która się dopiero wydarzy. To był zbieg okoliczności

Oczywiście nie mogła. Prawdziwe jest najbardziej banalne wytłumaczenie. Sytuacja uchwycona na wideo to po prostu przypadek. Inna kolizja wydarzyła się chwilę wcześniej i to o niej zawiadamiał Waze. Być może efektem tego wypadku był zator drogowy, który właśnie się tworzył.

Jednak podobnie działające systemy już są w niektórych autach. Ostrzegają o samochodach zbliżających się do nas z boku przy włączaniu się do ruchu albo wycofywaniu z miejsca parkingowego. Inne układy ostrzegają o gwałtownym hamowaniu auta przed nami i w razie potrzeby same uruchamiają układ hamulcowy.

To jeszcze nic. Kierowcy Tesli już kilkukrotnie dzielili się z nagraniami, na których ich samochód gwałtownie zahamował przy ruszaniu ze skrzyżowania, a chwilę później przeleciał przez nie inny pojazd na "wczesnym czerwonym" świetle. To momenty, w których sztuczna inteligencja zapobiegła poważnemu wypadkowi.

Wkrótce to będzie zdarzać się coraz częściej, ale minie jeszcze sporo czasu, zanim ryzyko wypadku będzie mogła wykryć aplikacja na smartfonie. Poza tym ostrzeganie głosowe przed kolizją nie miałoby żadnego sensu, bo kierowca nie zdążyłby zareagować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.