Każde miasto ma własną specyfikę ruchu. Trudno ocenić, w których jeździ się najlepiej, ale na pewno niektóre są bardziej przyjazne dla kierowców. Istnieje jednak pewna pula błędów, które popełniane są na ulicach niemal wszystkich większych miast. Część z nich wynika z niewiedzy kierujących, a część z arogancji. Oto lista.
Kierującemu pojazdem zabrania się wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy - tak mówi Prawo o ruchu drogowym. Szkoda, że wielu kierowców nigdy nie słyszała o tym przepisie. Jego łamanie nagminnie zdarza się w korku, kiedy kierowcy walczą o to, aby zostawić jak najmniejszą lukę między autami. W końcu nie może być tak, że jakiś cwaniak się w nią wciśnie. Bronienie swojej pozycji często kończy się zablokowaniem całego skrzyżowania. Wszyscy stoją, a część samochodów mogłaby pojechać. Dotyczy to zarówno skrzyżowań z sygnalizacją świetlną, jak i bez.
Aby na sygnalizacji kierunkowej zaświeciła się zielona strzałka, czasem trzeba swoje odczekać. Ale kiedy się pojawi, można szybko i przyjemnie wykonać manewr skrętu lub zawracania. Nikomu nie trzeba wtedy ustępować pierwszeństwa. Niektórzy kierowcy jednak przespali wykład o sygnalizacji na kursie, bo zdarza się, że po wjechaniu na skrzyżowanie zwalniają lub całkowicie się zatrzymują, żeby ustąpić pierwszeństwa. Komu? W rzeczywistości nikomu, ale zrozumienie tego zajmuje chwilę. Przez to zamiast dziesięciu samochodów, przejechały tylko cztery.
W wielu miastach można zaobserwować, że jazda "na suwak" naprawdę działa. Kierowcy respektują przepisy i wpuszczają samochody z końca zanikającego pasa. Jest jednak pewna grupa ludzi, którzy coś słyszeli o jeździe na suwak, tylko chyba nie doczytali i próbują egzekwować pierwszeństwo w dowolnym miejscu kończącego się pasa. Płynność ruchu zostaje wtedy zaburzona. Kierowcy nie wpuszczają takiego samochodu, a wszyscy za nim stoją, zamiast jechać. Pamiętajmy, że przepisy dotyczące jazdy na suwak mówią o umożliwieniu zmiany pasa ruchu bezpośrednio przed miejscem wystąpienia przeszkody lub miejscem zanikania pasa ruchu.
Teoretycznie przewinienie jest wręcz symboliczne. Sygnalizator świetlny pozwala na bezkolizyjny skręt w lewo, więc nic się nie stanie, kiedy ktoś za nim zawróci. Błąd. Na takich skrzyżowaniach, często kierowcy znajdujący się na drodze prostopadłej z lewej strony mają zieloną strzałkę do skrętu w prawo. Auto, które zawraca, zatrzymuje się więc, żeby ustąpić im pierwszeństwa, przez co blokuje osoby, które chcą prawidłowo skręcić w lewo. Nawet jeśli nie ma zielonej strzałki, zawrócenie wymaga mniejszej prędkości, co spowalnia skręcające samochody, w efekcie czego na jednym cyklu świateł przejedzie ich po prostu mniej.
Zaparkowanie auta w zatłoczonym mieście wymaga czasem sporo cierpliwości. Niektórzy jednak lubią pójść na łatwiznę i wykorzystać przestrzeń między ostatnim zaparkowanym pojazdem a przejściem. Skąd się bierze taki pomysł? Często z nieznajomości przepisów, które zabraniają postoju w odległości 10 metrów przed przejściem oraz w przypadku jezdni dwukierunkowych, również za nim. Ten przepis nie powstał po to, aby utrudnić kierowcom życie, tylko po to, aby zadbać o bezpieczeństwo pieszych. Auta stojące bezpośrednie przed zebrą ograniczają znacząco widoczność, a pieszy zmuszony jest wychodzić zza przeszkody.
Tak, to problem, który dotyka nie tylko drogi szybkiego ruchu, ale także miejskie aleje i ulice. Tam, wbrew powszechnej opinii, również obowiązuje zasada, która nakazuje trzymać się możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. To, że w terenie zabudowanym możliwe jest wyprzedzanie z prawej strony już przy dwóch pasach ruchu w jednym kierunku, nie oznacza, że można beztrosko okupować lewy pas, kiedy prawy jest wolny. Właśnie tak często robią kierowcy, którzy za dwa kilometry muszą skręcić w lewo, więc nie będą sobie już zawracać głowy zmianą pasa.
Przepisy mówią o sygnalizowaniu zamiaru skrętu "zawczasu". Nie jest to precyzyjne określenie, ale wystarczy odrobina wyobraźni, aby wiedzieć, w którym momencie warto włączyć kierunkowskaz. Niestety, zdarza się, że wielu kierowców sygnalizuje skręt w lewo w chwili, gdy są już na skrzyżowaniu. Jeśli pas był przeznaczony także do jazdy na wprost, to wcześniejsze zasygnalizowanie pozwoliłoby innym kierowcom zjechać na prawy pas i kontynuować jazdę. Inny przykład to parkowanie. Tutaj również warto dać znać innym na drodze, że rozglądamy się za miejscem parkingowym, a nie włączać kierunkowskaz w ostatniej chwili, gdy zauważyło się lukę i ostro hamować.
Jest taka niepisana reguła, że najwolniej porusza się ten pas, na którym się znajdujesz. Wielu kierowców próbuje oszukać system i przy dużym natężeniu ruchu, przeskakują nieustannie z jednego pasa na drugi, kiedy tylko zauważą, że porusza się on szybciej. W efekcie tego nikt nie jedzie szybciej, a wręcz przeciwnie. Zmiana pasa zmusza często innych kierowców do hamowania, przez co lawinowo hamują auta z tyłu.
Zasad dotyczących zatrzymywania pojazdu na chodniku jest kilka, ale jednej z nich kierowcy nie lubią szczególnie. Chodzi o pozostawienie miejsca dla pieszych. Szerokość chodnika pozostawiona dla pieszych po zaparkowaniu musi wynosić co najmniej 1,5 metra. Ten zapis wyklucza całkowicie parkowanie na niektórych chodnikach, ale część kierowców niezbyt się nim przejmuje, zostawiając czasem zaledwie kilkadziesiąt centymetrów zapasu.
Z całą pewnością, nie są to wszystkie przewinienia, jakich kierowcy dopuszczają się w miastach. Jeśli jednak nie popełniasz żadnego z nich - gratulujemy! Oby jak najwięcej takich osób na drogach.