Mycie samochodu przerodziło się w ogromny niefart. Pewien zmotoryzowany najpierw pozbył się brudu z nadwozia minivana marki Ford, a później postanowił porządnie wysuszyć samochód. Nie zrobił tego jednak na postoju przy użyciu ściągaczki do wody, papieru czy ściereczek. Wybrał inną metodę, która okazała się zgubna.
Jak czytamy w komunikacie prasowym przygotowanym przez mazowiecką policję, przez zbyt szybką jazdę, której celem było osuszenie samochodu po myciu, doszło do niebezpiecznego zdarzenia drogowego. W sobotę 24 grudnia po południu kierowca dachował Fordem na drodze łączącej Żuromin i Lubowidz. 27-latek nie opanował auta na prostym odcinku drogi, wjechał do przydrożnego rowu i dachował. Na szczęście kierowcy nic się nie stało.
Zdaniem policjantów pracujących na miejscu zdarzenia, które zakwalifikowali jako kolizję, mężczyzna nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Co ciekawe, zmotoryzowany przyznał się funkcjonariuszem, że rozwinął wysoką prędkość w celu wysuszenia samochodu umytego chwilę przed niebezpiecznym incydentem.
Przypominamy, że nadmierna prędkość jest jedną z głównych przyczyn poważnych wypadków. Zbyt szybka jazda uniemożliwia bezpieczną reakcję na zagrożenia na drodze oraz niesie ze sobą niebezpieczeństwo dla innych uczestników ruchu. Szczególnie w obszarach zabudowanych przez prędkość dochodzi do poważniejszych następstw, gdzie na szali znajduje się ludzkie życie. 27-latek miał dużo szczęścia, że nie odniósł żadnych obrażeń podczas dachowania. Dynamiczna próba osuszenia pojazdu mogła skończyć się dla niego tragicznie.
Więcej wiadomości na temat zdarzeń drogowych znajdziesz na Gazeta.pl