Adwokat od "trumien na kółkach" miał swój czas w TVN. Recenzował materiał dowodowy

W programie "Uwaga!" emitowanym w telewizji TVN wystąpił Paweł Kozanecki, adwokat z Łodzi znany z wypowiedzi o "trumnach na kółkach". Mecenas jest oskarżony o spowodowanie wypadku, w którym zginęły dwie kobiety. Tuż przed rozprawą miał szansę skomentować całą sprawę w stacji TVN.

Paweł Kozanecki we wrześniu 2021 r. wracał z wesela, kiedy doszło do śmiertelnego wypadku z jego udziałem. Łódzki adwokat poruszał się wtedy Mercedesem, a ofiary wypadku - starszym Audi. Niedługo po zdarzeniu Kozanecki opublikował na Instagramie film, w którym użył słynnego określenia "trumny na kółkach" w odniesieniu do samochodu, którym podróżowały kobiety.

Zapominamy moi drodzy o tym, że po naszych drogach poruszają się trumny na kółkach. I to była konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kółkach. I między innymi, dlatego te kobiety zginęły

- tak wybrzmiały jego słowa w nagraniu. Adwokat usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego. Zdaniem śledczych adwokat przekroczył podwójną linię ciągłą i wjechał na przeciwny pas ruchu. Po wypadku policja skontrolowała jego stan trzeźwości - we krwi wykryto ślady kokainy.

Więcej informacji z rynku motoryzacyjnego znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W grudniu zakończono postępowanie dyscyplinarne wobec adwokata przez Okręgową Izbą Adwokacką w Łodzi. Został dyscyplinarnie zawieszony w czynnościach zawodowych. Niebawem stanie przed sądem w sprawie o wypadek. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Paweł Kozanecki do tej pory nie zabierał głosu w mediach, ale zdecydował się na występ w TVN. Stacja udzieliła oskarżonemu głosu w popularnym programie "Uwaga!". Prawnik przyznał podczas wywiadu, że bardzo dobrze pamięta cały dzień, ale samego wypadku już nie.

Opowiadał, że jechał spokojnie i przekazał, że jego żona – jedyny świadek zdarzenia – potwierdza, że nie zjechał na przeciwległy pas ruchu. Adwokat odniósł się również do kwestii narkotyków wykrytych we krwi. Twierdzi, że mógł wypić kokainę z cudzej szklanki.

(…) dla mnie jedynym wytłumaczeniem jest to, że może ktoś sobie samemu wsypał do coli czy innego napoju, którym popijał kieliszek wódki, może sobie podrasował ten napój kokainą, nie wiem. Ale jesteśmy na weselu i nie wiem, być może wziąłem niechcący czyjąś szklankę i akurat trafiłem na taką

- tak mecenas wytłumaczył pozytywne wyniku testy na obecność narkotyków w organizmie.

Zobacz wideo

W pewnym momencie swojego wystąpienia postanowił ocenić postępowanie we własnej sprawie oraz zebrany materiał dowodowy. Widzowie mogli odnieść wrażenie, że z osoby oskarżonej o spowodowanie śmiertelnego wypadku zamienił się w eksperta nie powiązanego w żaden sposób ze sprawą.

Nie mówię, że dowodów jest za mało. Materiał dowodowy jest, jaki jest. Trudno spodziewać się jakiegoś innego, jak praktycznie nie mamy świadków. Jedynym świadkiem zdarzenia jest moja żona. Mamy też opinię biegłych, która jest oparta na tym, co zostało zabezpieczone przez funkcjonariuszy policji na miejscu

- opowiadał Kozanecki w TVN. Na pytania dziennikarki, czy czuje się winny, odpowiadał w wymijający sposób.

Dla mnie kwestia, czy jestem winny czy nie, to kwestia stricte sądowa, orzecznicza. Po to jest to postępowanie przed sądem pierwszej instancji, żeby skonfrontowała się wersja oskarżyciela publicznego z moją wersją, że ja nie doprowadziłem do tego zdarzenia

- tłumaczył łódzki prawnik.

Podczas programu poruszono również kwestię kontaktu z bliskimi ofiar. Adwokat stwierdził, że próby nawiązywania kontaktu nie mają najmniejszego sensu. Kozanecki dodał, że nie chciałby być podejrzewany o "niecne cele". Zaznaczył jednak, że jeśli krewni zmarłych kobiet wyrażą chęć – jest gotowy na rozmowę. W programie przedstawiono również stanowisko córki ofiary, która szybko sprostowała, że nie widzi płaszczyzny do wspólnych rozmów z oskarżonym.

Więcej o: