Najpopularniejszą metodą tego typu jest metoda "na butelkę". Przypomnijmy, złodziej podchodzi do zaparkowanego samochodu, wkłada w koło butelkę i się oddala, aby potem z odległości obserwować upatrzone auto. Niczego nieświadomy kierowca wraca do samochodu np. z zakupów w markecie i rusza w podróż do domu. Zaniepokojony dziwnymi hałasami zatrzymuje się kawałek dalej, żeby sprawdzić, co stuka w kole. Wtedy złodziej wykorzystuje okazję, żeby okraść ofiarę. Łupem padają rzeczy zostawione na widoku - portfel, plecak albo torebka.
Kreatywność złodziei nie zna granic i wykorzystują inne przedmioty. Swego czasu było głośno o wkładaniu w koło drutu. Bardziej ekstremalną wersją jest "na kolec". Złodzieje rozsypują gwoździe lub kolce. Kierowca rusza, przebija koło, wychodzi, żeby sprawdzić, co jest nie tak i pada ofiarą. Schemat jest zawsze taki sam:
Zaraz po tym jak 45-letnia mieszkanka powiatu lublinieckiego oddaliła się od swojego pojazdu w kierunku marketu, podszedł do niego młody mężczyzna i w jedno z przednich kół wsunął metalowy drut. Kiedy po zakończonych zakupach właścicielka chciała odjechać z parkingu usłyszała niepokojące odgłosy dobiegające z podwozia jej samochodu. Zatrzymała się i wysiadła sprawdzić co się stało. Na tą chwilę czekał przestępca, który cały czas obserwował swoją ofiarę z bezpiecznej odległości
- komentowali policjanci z Komendy Powiatowej w Lublińcu. Dalszy rozwój wypadków nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Kobieta próbowała pozbyć się drutu. Złodziej podszedł do auta z drugiej strony i po otwarciu drzwi pasażera zabrał leżącą na przednim siedzeniu torebkę z pieniędzmi oraz dokumentami.
Historia z minionego weekendu jest znacznie bardziej spektakularna. Złodzieje polowali pod bankiem i zaczaili się na 48-latka spod Konina. Podjął w jednym z konińskich oddziałów placówki 40 tys. zł. Położył gotówkę na fotelu pasażera, odpalił silnik i postanowił ruszyć w stronę domu. Po ujechaniu kilkuset metrów. na tablicy zegarów zaświeciła się jednak kontrolka informująca o niskim poziomie ciśnienia w kole. Kierujący zatrzymał auto i zauważył przebitą oponę. Pojechał więc do warsztatu celem jej wymiany. Mechanicy zmienili przebite koło na zapas. I gdy przyszło do płatności, 48-latek zauważył że zniknęła cała wypłacona w banku gotówka.
Złodzieje spuścili mu powietrze z kół, kiedy był w banku. Dlatego mówi się teraz o kradzieży "na koło". Chwytliwa nazwa ma zwrócić uwagę kierowców, żeby nigdy nie tracili koncentracji. Można przypomnieć hasło z serii książek o Harrym Potterze - stała czujność.
Jak bronić się przed kradzieżami na butelkę, koło, kolce czy drut? Policja radzi, by:
Nawet, jeśli złodzieje się zaczają na przezornego kierowcę, to powyższe zasady znacznie utrudnią im kradzież. W większości przypadków to okazja czyni złodzieja. W przypadku 48-latka z Konina radzilibyśmy jeszcze pojechać z kimś do banku. Takiej gotówki lepiej nie przewozić samemu.