Okazuje się, że nie tylko w Polsce niektórzy kierowcy podchodzą do przepisów z pewnym dystansem. Jak pokazuje nagranie z Węgier, również u naszych "bratanków" natrafić można na zmotoryzowanych, którzy manifestują swój drwiący stosunek do prawa ruchu drogowego. Jak pokazuje przykład prowadzącego niebieskie C3, droga dla rowerów może być także drogą dla samochodów. Wszystko zależy od chwilowego widzimisię kierowcy.
Materiał ze zdarzenia, do jakiego doszło 2 grudnia, opublikowano na kanale BpiAutosok, na którym zamieszczane są nagrania z węgierskimi piratami drogowymi w rolach głównych. Tym razem w rolę osławionego bohatera wcielił się kierowca Citroena C3. Zniecierpliwiony powolną jazdą za innymi uczestnikami ruchu, postanawia nie tracić dłużej czasu.
Kierowca francuskiego pojazdu zboczył na ścieżkę rowerową i tam, jak gdyby nigdy nic, z relatywnie wysoką prędkością, wyprzedził poprzedzającego go wcześniej pojazdy. Wszystko to dzieje się w obszarze zabudowanym, gdzie szansa napotkania pieszych i użytkowników różnego rodzaju jednośladów drastycznie wzrasta. Po przejechaniu kilkuset metrów kierowca odbił w lewo i wrócił na jezdnie.
Komentujący materiał zgodnie twierdzą, że kierowca powinien zostać surowo ukarany. Jednak niektórzy z nich żartują z pirata, nawiązując do aktualnej sytuacji związanej z brakiem paliw na węgierskich stacjach - "Zdenerwował się, bo dowiedział się, że na stacji na rogu jest benzyna!".
Jednocześnie internauci podkreślają, że odebranie prawa jazdy w tym przypadku byłoby zbyt łaskawą karą. Możliwe, że po obejrzeniu nagrania funkcjonariusze odpowiedniej jednostki postanowią skierować sprawę do sądu. Wydaje się to być jednak mało prawdopodobne.