30 mln zł Morawieckiego podzieliło polską piłkę. Messi nie kupiłby za to ferrari

[Aktualizacja- podobno żadnej premii nie będzie.]Całkiem pozytywne emocje po naprawdę dobrym meczu z mistrzami świata szybko prysły. 30 milionów zł premiera Morawieckiego podzieliło polską piłkę. Piłkarze, sztab i działacze rzucili się sobie do gardeł...

Aktualizacja. I premii nie będzie...

Szybko poszło. Aktualizujemy materiał o nowe informacje. Wkradł nam się też błąd w tytule. Chodziło oczywiście o 30 mln złotych, nie euro.

Jeszcze w poniedziałek w godzinach nocnych pojawiły się doniesienia, że Robert Lewandowski spotka się we wtorek z premierem Mateuszem Morawieckim, by osobiście porozmawiać nt. premii od państwa dla reprezentacji Polski za awans z grupy na mundialu. Według najnowszych informacji temat spotkania i pieniędzy najprawdopodobniej upadł i nie wróci, przynajmniej w najbliższym czasie

- piszą nasi koledzy ze Sport.pl. Afera szybko się skończyła, ale spustoszyła wizerunek całej naszej piłki. Szkoda, że takie rzeczy się dzieją.

Po brzydkiej fazie grupowej polski kibic po 1/8 finału polski kibic w końcu mógł poczuć dumę i satysfakcję z gry polskich piłkarzy. Nasza kadra w końcu dała naprawdę dobry mecz. Taki jakiego spodziewamy się po zawodnikach tej klasy w meczu z mistrzami świata. Momentami Francja nie wiedziała, co się dzieje, a gdybyśmy mieli choć trochę wyższą skuteczność, to Mbappe i spółka musieliby walczyć do ostatniej minuty.

Kibice w końcu mogli być zadowoleni. Emocje wokół kadry wyraźnie się poprawiły po blamażu z Argentyną, a piłkarze, nie tylko Wojciech Szczęsny, byli chwaleni. Wszystko prysnęło, kiedy pojawiły się informacje o 30 milionach zł premii... Już sam jej fakt trochę zniesmaczył Polaków, ale potem sprawa nabrała tempa. Zaskakująca premia od premiera Mateusza Morawieckiego podzieliła całą polską piłkę. Nasi koledzy ze sport.pl i inne media sportowe donoszą, że najpierw piłkarze posprzeczali się ze sztabem trenerskim, a potem do rozgrywki o miliony dołączyli jeszcze działacze PZPN. Da się gorzej zakończyć mundial, z którego po tylu latach udało się wyjść z grupy?

U nas kłótnia o 30 milionów zł. Są piłkarze, którzy tyle wydają na jeden samochód

Ile to 30 milionów euro w świecie wielkiej piłki? Najlepszy piłkarz w historii Lionel Messi potrafi więcej wydać na jeden samochód! Chodzi o niezwykle rzadkie Ferrari 335 S Spider Scaglietti, które kupił pięć lat temu na aukcji za 35,7 milionów dolarów. Kosztowało aż tyle głównie dlatego, że w historii powstały tylko cztery egzemplarze. Poza tym Ferrari Messiego brało udział w wyścigu 24h Le Mans w 1957 roku z Luigim Musso i Mike'em Hawthornem (mistrz świata F1 z 1958 r.) w roli kierowców.

Obaj zginęli w ciągu następnych dwóch lat w autach, które prowadzili. Musso w czasie wyścigu o GP Francji, Hawthorne na publicznej drodze w Wielkiej Brytanii. Auto z silnikiem 4 l V12 o mocy 390 KM o masie nieprzekraczającej 900 kg nie ukończyło długodystansowego wyścigu w Le Mans, za to rok później zwyciężyło GP Kuby. Za kierownicą siedział wówczas nie kto inny, tylko legendarny brytyjski kierowca Stirling Moss.

Równie dużo na swoje supersamochody mógłby wydawać Kylian Mbappe, który pogrzebał nasze szanse w 1/8 katarskich mistrzostw, ale tego nie robi. A przynajmniej się tym nie chwali. Piłkarskie media podają, że zarabia aż 83 miliony euro za każdy z trzech sezonów jej obowiązywania.

Dlaczego przy piłkarzach i ich zarobkach zawsze pisze się o samochodach?

Piłkarze kochają superszybkie i superdrogie samochody, bo je na nie stać. To przecież młodzi mężczyźni (często jeszcze chłopcy), którzy ciężką pracą i talentem wybili się z tłumu rówieśników, a swoją grą zasłużyli na astronomiczny kontrakt w topowym klubie. Wreszcie mogą spełniać marzenia.

Jednak Robert Lewandowski, Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi wcale nie kupują swoich imponujących aut tylko dla szpanu. To inwestycja. Wyjątkowe, często limitowane modele to znakomita lokata kapitału - drożeją od razu po wyjechaniu z salonu, a ich wartość rośnie z roku na roku. To często motoryzacyjne białe kruki. Pewnie dlatego nasz Robert Lewandowski kupił czerwone porsche 911 speedster (991) wyprodukowane w ograniczonej liczbie 1948 egzemplarzy, a Ronaldo tak rzadko daje się przyłapać za kierownicą bugatti. Messi też nie jeździ na treningi swoim zabytkowym ferrari.

Zobacz wideo Polska poza mundialem. Jaki to był dla nas turniej?

Jeśli nasi piłkarze dostaliby po milion euro premii, to mogliby zaszaleć w salonach

Odłóżmy na bok kłótnie o pieniądze i załóżmy, że nasi piłkarze dzielą 30 milionów zł równo tylko między siebie. Każdy dostałby trochę więcej niż milion złotych. Starczyłoby na prawie każdy samochód sprzedawany w Polsce. No chyba, że gracze chcieliby sięgnąć po topowe propozycje w gamie marek luksusowych. Wtedy przydałby się milion nie złotych, a euro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.