Po co nam zielone strzałki? Lepiej zrobić tak, jak w USA

Kierowcy w Polsce od lat mają problem z zielonymi strzałkami przy sygnalizatorach. Amerykanie nie mają. U nich obowiązuje zasada turn on red. Jest taka sama jak zielona strzałka, ale mimo wszystko trochę inna. Na czym polegają różnice?

Polska jest dość unikalna na mapie Europy czy świata ze swoimi zielonymi strzałkami przy sygnalizatorze. Pisaliśmy o tym m.in. w materiałach przekrojowych publikowanych w serwisie Gazeta.pl. Co one oznaczają? Pozwalają na skręt w danym kierunku i to pomimo faktu, że sygnalizacja świetlna emituje właśnie sygnał czerwony zabraniający wjazdu na skrzyżowanie.

Zobacz wideo Zielona strzałka jak STOP. Kierowcy źle z niej korzystają

Zielona strzałka znaczy... stój i dopiero jedź

Niestety sytuacja z zieloną strzałką nie jest taka prosta. Kierowcy nie do końca wiedzą, jak zachować się na skrzyżowaniu, na którym pojawi się ten sygnał. Po pierwsze dlatego, że wykonanie manewru wymaga wcześniejszego zatrzymania się przed sygnalizatorem lub linią zatrzymania. A to nie jest takie intuicyjne chociażby w świetle zielonego koloru strzałki. Po drugie dlatego, że kierujący mają wątpliwość co do możliwych do wykonania manewrów. Przy strzałce w lewo nie wiedzą, czy dotyczy tylko skrętu w lewo, czy np. też zawracania.

Amerykanie mają prostszy sposób. Obowiązuje zasada turn on red

Może zatem warto byłoby... porzucić zieloną strzałkę raz na zawsze. Szczególnie że są rozwiązania dużo prostsze. I przykład można zaczerpnąć chociażby ze Stanów Zjednoczonych. W USA prawo do skręcenia w stronę, w którą trwa właśnie ruch i która znajduje się najbliżej pojazdu, przysługuje każdemu kierującemu. Przy sygnalizatorze emitującym światło czerwone nie musi pojawić się zielona strzałka. To raz. Dwa: przed wykonaniem skrętu - i identycznie jak w Polsce - kierujący musi zatrzymać pojazd. Tu zasada jest odgórnie narzucona przez przepisy.

Różnice? W przypadku przepisów amerykańskich zasada zielonej strzałki dotyczy wszystkich skrzyżowań. I pojawia się bez konieczności umieszczania zielonej strzałki. A to zasadnicza ulga dla drogowców i... budżetu. Szczególnie że ustawienie jednej strzałki może kosztować nawet 300 zł. Dla przykładu w samej Warszawie zielonych strzałek jest ponad 700. To oznacza, że na ich postawienie miasto wydało jakieś 210 tys. zł. W skali Polski oszczędności byłyby zatem milionowe.

Czy zasada turn on red może sprawdzić się w Polsce? Może, ale nie wszędzie

No dobrze, ale czy jest jakiś przypadek, w którym to zielona strzałka ma wyższość nad przepisem pozwalającym na zatrzymanie i dalszą jazdę? Dotyczy to przede wszystkim skrzyżowań ze skomplikowanym systemem sygnalizacji świetlnej i wyznaczonymi kierunkami jazdy. W takim przypadku pojawienie się tej zasady mogłoby momentami wykasować pojęcie bezkolizyjności zjazdu. A ciężko byłoby przecież odwoływać zasadę "turn on red" przed każdym większym połączeniem dróg za pomocą specjalnie przygotowanego znaku drogowego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.