To jedyne miejsce, gdzie będzie powstawał elektryczny Jeep. Póki co, w niezbyt dynamicznym tempie zjeżdżają z taśm montażowych pierwsze, przedprodukcyjne wersje. Niebawem jednak wytwarzanie ruszy z kopyta. W śląskich zakładach koncernu Stellantis pracuje ponad dwa tysiące osób. Od pracowników otrzymaliśmy zapewnienie, że każdej godziny, mury fabryki będzie opuszczać od 14 do 17 Avengerów. Już za dwa lata ten model ma stać się najpopularniejszych autem amerykańskiej firmy. O nowych samochodach piszemy regularnie na stronie głównej gazeta.pl.
Podczas spotkania z futurystyczną wizją elektryków Renault usłyszeliśmy, że crossovery klasy B mają obecnie największy potencjał wzrostu. Potwierdzili to specjaliści z Jeepa, którzy szacują, że już w przyszłym roku Europę zaleję ponad 2,2 miliona takich samochodów. Amerykanie mają w ofercie Renegade’a, jednak bliżej mu do kompaktów. Avenger jest znacznie mniejszy (krótszy od 16 cm). Ma zaledwie 408 cm długości, a jego szata zewnętrzna wyraźnie nawiązuje do innych modeli koncernu. Jest muskularny i zaopatrzony w liczne osłony karoserii. Podwozie ochraniają też płyty z tworzywa. Producent deklaruje, że specjalna technologia pozwala zniwelować widoczność drobnych rys. By chronić reflektory LED przed zniszczeniem, również pokryto je warstwą zabezpieczającą mającą wytrzymać podczas drobnych stłuczek parkingowych.
Poza tym, Avenger może pochwalić się niezłymi parametrami off-roadowych, choć takim samochodem nie jest. Niemniej, ma 20 cm prześwitu i napęd przekazywany na przednią oś. Kąt natarcia wynosi 20, rampowy 20, a zejścia 32 stopnie. Do tego mamy do wyboru kilka trybów kontroli trakcji dopasowanych do luźnego podłoża. Na liście opcji znajdziemy także asystenta zjazdu ze wzniesienia.
Przy okazji paryskiej prezentacji Avengera, dowiedzieliśmy się, że ofertę mają wzbogacić kolejne wersje. Na wybranych rynkach będzie dostępny klasyczny napęd benzynowy z doładowaniem i układem miękkiej hybrydy. Pojawi się też plug-in, ale najwięcej emocji wzbudza zaprezentowany szumnie prototyp 4x4. Ten wóz nie bierze jeńców. Ma jeszcze większy prześwit, terenowe opony i dodatkowe światła LED do nocnej eksploracji duktów. W przedniej części możemy dostrzec dodatkową osłonę, a na dachu bagażnik z pasami do mocowania ekwipunku. Poprawiono też parametry terenowe. W tej specyfikacji kąt natarcia wynosi 21, rampowy 34, a zejścia 32 stopni.
Pod maską Jeepa nie spotkamy się z rewolucją. To raczej ewolucja tego, co wykorzystano w wielu modelach koncernu od Citroena po DS-a. Tym samym, do dyspozycji kierowcy oddano elektryka o mocy 156 KM i 260 Nm. Nie znamy osiągów, ale możemy spodziewać się, że setka pojawi się na liczniku po około 9 sekundach, a prędkość maksymalna zostanie ograniczona nieco ponad polskie limity autostradowe. W Jeepie zamontowano litowo-jonowy akumulator o pojemności 56 kWh brutto. Niezbyt imponująca wartość, ale według norm WLTP, w cyklu mieszanym przejedzie do 400 kilometrów. Użytkując auto wyłącznie w mieście, komputer wskaże zasięg ocierający się o 550 km. To obiecująca wartość, ale trudno uwierzyć w zużycie na poziomie 9 kWh na setkę. Za kilka miesięcy będziemy mogli przekonać się o tym osobiście.
Avengera możemy ładować na kilka sposobów. Wpięcie do domowego gniazdka sprawi, że uzupełnienie energii od 0 do 100 procent zajmie ponad dobę. Skorzystanie z Wallboxa o mocy 11 kW, skrócimy ten proces do 5,5 godziny. Najlepiej przedstawiają się natomiast fakty ze źródła prądu na poziomie 100 kW. Wówczas, uzupełnienie paliwa od 20 do 80 proc. potrwa 24 minuty.
Wnętrze Jeepa wygląda świeżo i zostało zdominowane przez dwa ekrany. Ten przed oczami kierowcy może mieć 7 lub 10,25 cala. Cechuje się zmienną grafiką i niezłą czytelnością. Centralny wyświetlacz również może pochwalić się przekątną na poziomie 10,25 cala. Wprowadza sporo świeżości do multimediów stosowanych w Jeepie i wreszcie został oparty na systemie Android, dzięki czemu obsługa mocno nawiązuje do smartfonów. Te zresztą możemy połączyć z amerykańskim układem poprzez Android Auto lub Apple CarPlay. Większością funkcji zawiadujemy z poziomu centralnej jednostki dowodzenia. Liczbę fizycznych przycisków ograniczono do minimum, między innymi do obsługi jednostrefowej klimatyzacji automatycznej.
Na pokładzie nie brakuje natomiast schowków. Ich łączna pojemność do 34 litry. W tym między fotelami zmieścimy nawet nieduży plecak. Całkiem praktyczną półkę zamontowano pod nawiewami. Zmieszczą się na niej niewielkie przedmioty. Główny bagaż ulokujemy w kufrze o pojemności 380 litrów. Jak na segment B, całkiem niezły wynik. Nieźle też wypada przestronność. Miejsca wystarczy dla czterech dorosłych osób o wzroście 175-182 centymetrów.
Podczas przedpremierowego spotkania padło wiele pytań, ale najważniejsze dotyczyły ceny. Na polski cennik musimy poczekać do listopada. Wtedy też będzie można składać zamówienia. Dowiedzieliśmy się natomiast, że bogato wyposażona specyfikacja premierowa została wyceniona we Włoszech na poziomie 40 tysięcy euro. Bazowy wariant jest tańszy o około 10 tysięcy euro.
Czy warto ustawić się w kolejce? Z pewnością Avenger wprowadza sporo świeżości do dość nudnego segmentu B-crossoverów. Oferuje też ponad 100 dodatkowych akcesoriów personalizujących, całkiem przestronne wnętrze i ciekawy design. Może też pochwalić się długą listą systemów bezpieczeństwa i sporym zasięgiem. Istotne, że to pierwszy elektryk wytwarzany w 100 procentach w polskich zakładach. Co ciekawe, tyskie przedsiębiorstwo wyprodukowało od 1975 ponad 12,5 miliona samochodów różnych marek.