Szczyt brawury i brak rozsądku - tak można podsumować zachowanie kierowcy Mercedesa

Wielu czytelnikom opisanie zachowania kierowcy Mercedesa bez użycia wulgaryzmów przyszłoby z trudem. Nie ma się czemu dziwić. Jego wątpliwe popisy uwiecznione na instagramowym nagraniu zasługują na słuszne potępienie.

Brawura i brak wyobraźni często prowadzi do opłakanych w skutkach konsekwencji. Niektórzy kierowcy mylą "odwagę z odważnikiem", swoją wariacką jazdą narażają innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo. Jednym z takich delikwentów jest kierowca białego Mercedesa C63 AMG.

Instagramowe nagranie z Sankt Petersburga

Brak wyobraźni oraz przecenianie swoich umiejętności często prowadzi do katastrofalnych konsekwencji. W przypadku kierowcy z Sankt Petersburga na szczęście obyło się bez wypadku.

 

Prowadzący Mercedesa chciał się nieco popisać przed internetową publicznością, łamiąc przy tym szereg przepisów. W materiale widać dokładnie jak Rosjanin wyprzedza innych uczestników ruchu z niedostatecznie dużym odstępem oraz przekracza prędkość, nie dostosowując jej do panujących na drodze warunków.

Nagranie zostało odpowiednio pocięte, pokazując jedynie najlepsze momenty całego szalonego wypadu. To, że nie doszło do żadnej kolizji, świadczy o prawdziwości powiedzonka "głupi ma zawsze szczęście".

Coraz więcej podobnych incydentów

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tego typu nagrania cieszą się niezmienną popularnością. W sieci można obejrzeć setki podobnych materiałów. Młodym kierowcom imponują wyczyny piratów drogowych - kupują oni mocne, tylnonapędowe samochody i próbują naśladować swoich wątpliwych idoli. Dochodzi przez to do coraz większej ilości wykroczeń, jak i wypadków. Tego typu przypadków było już w Polsce wiele.

Wystarczy wspomnieć chyba najsłynniejszy z nich, czyli sprawę Roberta N. pseudonim "Frog". W jego przypadku skończyło się na utracie prawa jazdy i wysokiej grzywnie. Jednak wielu kierowców pozostaje bezkarna.

Mimo wysokich mandatów i różnorakich sposobów na ujarzmienie piratów drogowych, bez zmiany społecznego nastawienia i promowanych dobrych zachowań, na ulicach dochodzić będzie do coraz większej ilości tego typu sytuacji. Niestety, kierowcy, którzy mylą publiczne drogi z torami wyścigowymi, najczęściej zmieniają swój styl jazdy po pierwszym poważnym wypadku. Często jednak nie mają już takiego szczęścia, ginąc za kierownicą.

Zamiast narażania innych na niebezpieczeństwo poprzez wariacką jazdę po publicznych drogach, radzimy udać się na tor i właśnie tam się wyżyć, dając upust swoim emocjom.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.