Po ataku Rosji na Ukrainę zachodnie kraje wprowadziły szereg sankcji na kraj agresora. To oznaczało również natychmiastowe odcięcie od dostawy różnych surowców. Jednym z nich jest węgiel, którego niedobór w obliczu nadchodzącej zimy spędza sen z powiek polskim politykom. Przed wprowadzeniem embarga surowiec był transportowany do Polski pociągami i statkami z Rosji. Jednak po wprowadzeniu obostrzeń łańcuch dostaw został zerwany.
Więcej informacji na temat transportu znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Problem pojawił się również z importem węgla z Kazachstanu - kraju, który nie jest objęty embargiem. Okazało się jednak, że surowiec jest transportowany przez rosyjskie porty, więc polscy urzędnicy celni uznają taki ładunek jako objęty sankcjami.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze największy problem - zużycie węgla w naszym kraju jest dużo większe niż jego wydobycie. W związku z tym jest konieczny dodatkowy import, żeby załatać "dziurę węglową". Tylko w ubiegłym roku ta różnica wynosiła około 15 mln ton.
Portal 40ton.net poinformował, że na drogach pojawiły się już konwoje samochodów ciężarowych, które transportują węgiel z Kazachstanu na dystansie ponad 4 tys. km. Ciężarówki są zwykle zgrupowane po 20 zestawów, a każdy z nich przewozi w kierunku Polski około 20 ton węgla.
Transportem zajmują się tani przewoźnicy, głównie z Turkmenistanu, Uzbekistanu czy Kazachstanu. Zdarza się, że za część przewozu odpowiadają przewoźnicy z Iranu. Lądowy transport węgla jest wysoce nieefektywny, co wpłynie z pewnością na ceny surowca. Dla porównania, przy użyciu statku można przetransportować nawet 185 tys. ton ładunku.
Eksperci i dziennikarze branżowi przewidują, że alternatywne drogi transportu węgla mogą za chwile być niedostępne. Wszystko z powodu coraz większych obaw rządu Kazachstanu o niedobór węgla. Już niebawem może zostać wprowadzone embargo na wywóz surowca, żeby uniknąć wzrostu cen i lokalnego deficytu surowca. Niewykluczone, że kolejnym dostawcą węgla dla Polski będzie Kirgistan.