Dieselgate. Volkswagen przegrał w TSUE. Czy wyrok oznacza możliwość zwrotu diesla?

Dieselgate ciągnie się od 7 lat. W europejskiej historii afery nastąpił jednak kluczowy punkt zwrotny. TSUE przyznało, że oszustwo istniało, a wada spowodowana przez nie jest istotna. Czy to oznacza, że Europejczycy mogą zacząć zwracać swoje diesle do salonów?

Więcej na temat sytuacji na światowym rynku motoryzacyjnym przeczytasz również w serwisie Gazeta.pl.

Dieselgate wybuchło w roku 2015. To wtedy wyszło na jaw, że Volkswagen w oprogramowaniu swoich diesli wprowadził łatkę, która rozpoznawała warunki pomiarowe. W takim przypadku system tak komponował warunki pracy motoru, aby ten emitował jak najmniej tlenków azotu. Dzięki temu jednostki bez większych trudności mogły przejść badania homologacyjne i pojawić się na drogach.

Zobacz wideo Wiózł 7-letniego syna mając ponad 3 promile alkoholu w organizmie

TSUE potwierdza oszustwo. Volkswagen ma problem...

Afera ze szczególną siłą wybuchła w Stanach Zjednoczonych. I tak zakończyła się zwróceniem setek tysięcy pojazdów do salonów dealerskich. Kierowcy otrzymali jednocześnie zwrot pieniędzy za auta. Co z Europą? Na podobne rozstrzygnięcie musieliśmy poczekać nie kilka miesięcy, a kilka lat. Bo sprawę rozwiązuje dopiero wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydany 14 lipca 2022 roku. Potwierdza on występowanie oszustwa związanego z emisją szkodliwych związków i uzupełnia orzeczenie ważnym stwierdzeniem. Wada nie miała wcale nikłego znaczenia.

Trybunał stwierdza również, że oprogramowanie przekłamujące wyniki badań emisyjnych powoduje, że auto nie wykazuje pełnej jakości. To zatem towar niezgodny z umową.

Wyrok jest ważny, ale nie załatwia sprawy automatycznie

No dobrze, ale co to oznacza w praktyce? Wyrok TSUE bez wątpienia jest korzystny dla właścicieli Volkswagenów z silnikiem diesla wyprodukowanych między rokiem 2009 a 2015. I jego znaczenia nie zmienia nawet fakt, że Volkswagen w międzyczasie oprogramowanie aktualizował. Łatka zakłamująca wyniki emisyjne już nie działa. Jeżeli posiadacze diesli poczuli się pokrzywdzeni przez nieuczciwe praktyki marki, mogą teraz dochodzić swoich praw. Tyle że TSUE dopiero otwiera sprawę. Orzeczenie niejako stanowi podstawę prawną do egzekwowania odpowiedzialności niemieckiej marki.

A to oznacza jedno. Jeżeli jesteś właścicielem volkswagena z przekłamującym oprogramowaniem, niepotrzebnie poszedłeś do przedpokoju i założyłeś buty. Auta w salonie europejskim jeszcze nikt nie przyjmie... UE nie idzie modelem amerykańskim i raczej nie ma zamiaru nim iść.

Chcesz odszkodowanie za diesla? No to załóż sprawę w sądzie

Wyrok TSUE nie działa jak wyrok sądu amerykańskiego. Nie oznacza, że po wydaniu orzeczenia wszystkie salony dealerskie będą musiały przyjmować nieuczciwie stuningowane samochody i oddawać pieniądze kierowcom lub wypłacać odszkodowania. Aby uzyskać jakiekolwiek świadczenie (a w tym rozwiązać umowę zakupu pojazdu), właściciel najpierw musi wystąpić z wnioskiem do sądu krajowego. To jego decyzja będzie wiążąca dla firmy. Ale jego decyzja nadal będzie decyzją jednostkową. Sprawa w sądzie czeka zatem każdego z właścicieli felernych volkswagenów.

Postępowanie przed TSUE to sprawka sądów austriackich

Wyrok TSUE nie oznacza działań automatycznych. Mimo wszystko daje pewien punkt wyjścia i wykładnię prawa dla organów krajowych. To dobra informacja dla właścicieli Volkswagenów i zdecydowanie mniej dobra dla władz marki. Posypią się bowiem kolejne pozwy i firma raczej powinna się przygotować na dość solidne odszkodowania. Z czego jednak wynika całe postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE? To było zainicjowane przez pytania skierowane przez austriackie sądy. Rozpatrując sprawy właścicieli feralnych diesli miały wątpliwości jak znaczącą wadą jest przekłamujące oprogramowanie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.