Informacja, którą zamieściła dziś Agencja Reutera, jest krótka, ale treściwa. Prokurator nakazał przeszukanie licznych europejskich biur firm Kia oraz Hyundai (obie należą do koncernu Hyundai Motor Group) i odpowiednie służby przeprowadziły niezapowiedziane naloty. Celem przeszukania ma być potwierdzenie lub wykluczenie stosowania przez koreański koncern nielegalnego oprogramowania.
Więcej motoryzacyjnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Prokuratura w RFN ma podejrzenia, że takie oprogramowanie mogło zostać użyte nawet w 210 tys. pojazdów obu marek. Chodzi o wersje z silnikami wysokoprężnymi, a zadaniem programów miało być wprowadzanie komputerów sterujących jednostkami napędowymi w specjalnym tryb, który zaniża emisję szkodliwych substancji w trakcie badań homologacyjnych. Ich celem jest ustalenie emisji szkodliwych substancji przez silniki w samochodach i ewentualne dopuszczenie do sprzedaży na tej podstawie.
Agencja Reutera twierdzi, że źródłem oprogramowania w autach Kii i Hyundaia miały być zewnętrzne firmy Bosch i Delphi, które dostarczały komputery sterujące wtryskiem w dieslach Hyundai Motor Group. Obie w tej chwili należą do międzynarodowej grupy Borgwarner. Ponieważ biura europejskich central Hyundaia i Kia są w kilku krajach, operacja przeszukania ośmiu nieruchomości w Niemczech i Luksemburgu była koordynowana przez agencję Unii Europejskiej: Eurojust.
Rzecznik prasowy Hyundaia potwierdził agencji, że przeszukania rzeczywiście miały miejsce i że jego firma współpracuje z władzami. Więcej szczegółów nie znamy, ale sprawa jest rozwojowa. Wiemy, jak się skończyły podobne podejrzenie w przypadku grupy Volkswagena i innych koncernów motoryzacyjnych. Ich pokłosiem była afera zwana Dieselgate, która tylko koncern Volkswagena miała kosztować ponad 20 miliardów dolarów.