Kolejne porady z zakresu prawa o ruchu drogowym znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
W polskich miastach zapanowała moda na ekologię. A to oznacza jedno. Gdy tylko pogoda się poprawia, a termometr zaczyna wskazywać plus, w ruchu pojawia się coraz większa ilość rowerów. To bez wątpienia dobry kierunek. Rowery są darmową i zdrową formą transportu. Zapewniają ruch. Do tego każdy kierowca, który przesiada się na jednoślad, zmniejsza ilość pojazdów w miastach. Redukowany jest zatem efekt korków.
Większa ilość rowerów w miastach to niestety też większa ilość zdarzeń z ich udziałem. Statystyki policji jasno pokazują, że każdego roku dochodzi do ponad 1,8 tys. wypadków z udziałem rowerzystów. Ilość jest większa niż w przypadku motocyklistów! A to też statystyki oficjalne, które nie obejmują np. kolizji załatwionych przez kierujących bez udziału policjantów.
Jakie manewry dla cyklistów są najbardziej kolizyjne? Poruszanie się po parkingach, jazda po drogach z określonym pierwszeństwem czy wjeżdżanie na przejazdy dla rowerzystów. To miejsca, w których najczęściej dochodzi do spotkania mechanicznego jednośladu i auta. Jak zachować się w takim przypadku? Pierwszy odruch powinien być jeden – chodzi oczywiście o udzielenie pierwszej pomocy, czyli wypełnienie obowiązku zapisanego w art. 44 ust. 2 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym.
Czasami udzielenie pierwszej pomocy polega na zapytaniu się czy nic się nie stało, czasami opatrzeniu np. obtarcia na kolanie, a czasami wezwania na miejsce zdarzenia zespołu ratownictwa medycznego.
W sytuacji, w której rowerzysta nie został ranny, a jednymi szkodami są szkody majątkowe, kierujący rowerem i samochodem powinni ustalić sprawcę zdarzenia. Gdy jest nim kierowca, po spisaniu oświadczenia i zgłoszeniu sytuacji ubezpieczycielowi auta, cyklista dostanie odszkodowanie np. za zniszczony rower. Jeżeli jednak sprawcą okazuje się rowerzysta, właściciel uszkodzonego samochodu może mieć problem. Po pierwsze należy ustalić personalia rowerzysty. Po drugie pozostaje kwestia odszkodowania. Cyklista wypłaci je bowiem z własnej kieszeni... Rower nie posiada ubezpieczenia OC.
Konieczność pokrycia szkód z kieszeni cyklisty niesie ze sobą dwa ryzyka. Przede wszystkim często jest tak, że rowerzyści nie chcą płacić. W takim przypadku kierowca naprawia auto z własnej kieszeni, a później musi dochodzić pieniędzy najpierw przez sąd, a później komornika. Poza tym odpowiedzialność często sprawia, że rowerzysta po prostu oddala się z miejsca zdarzenia. A wtedy kierowca nie dostanie żadnych pieniędzy – ciężko będzie bowiem ustalić personalia rowerzysty i pociągnąć go do odpowiedzialności.
Czasami w ustaleniu personaliów rowerzysty pomocne mogą być nagrania z rejestratora pokładowego czy miejskich kamer. Przydają się często również zeznania świadków.
W przypadku odpowiedzialności rowerzysty i w sytuacji, w której nie uciekł on z miejsca zdarzenia, kierowca powinien zastosować prosty mechanizm. Najlepiej spisać z rowerzystą oświadczenie zawierające jego dane personalne oraz ustalić z nim wartość odszkodowania. Najlepiej, aby wypłacił on je na miejscu gotówką – to pewne pieniądze, które kierowca będzie miał w kieszeni. Niestety problem czasami jest taki, że o ile rysy na zderzaku można usunąć za 200 czy 300 zł, o tyle zbitej lampy za taką kwotę wymienić się nie da. W nowoczesnych autach nowe światło kosztuje tysiące złotych. A tej sumy rowerzysta z pewnością nie posiada...
Czy to oznacza, że kierowca prawie zawsze zostaje na lodzie? Na szczęście nie. Bo równie dobrze szkodę może naprawić w ramach polisy AC. O ile oczywiście wykupił takie ubezpieczenie dla swojego samochodu.
Może się też okazać, że rowerzysta i kierowca nie mogą dojść do porozumienia w kwestii winy. W takim przypadku najlepiej wezwać na miejsce patrol policji. Funkcjonariusze na podstawie zeznań i oględzin miejsca określą który z kierujących ponosi winę za zdarzenie. Warto jednak pamiętać o tym, że w tym przypadku winny dostanie również surowy mandat. Kara za samo stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa to 1000 zł. A do tej kwoty dopisać trzeba jeszcze sumę należną za wykroczenie, stanowiące podstawę stworzenia zagrożenia.