O tym, że rząd (wreszcie) wziął się za pijanych kierowców, pisaliśmy już wielokrotnie. Zgodnie z wprowadzonym w tym roku taryfikatorem za jazdę po pijaku grozi przynajmniej 2500 zł mandatu lub dalsze konsekwencje prawne - kary finansowe, utrata prawa jazdy i do dwóch lat więzienia. Niedługo dojdzie do tego konfiskata samochodu, o której więcej pisaliśmy m.in. w poniższym tekście:
Nie każdy chyba jednak wie, że surowe konsekwencje czekają również na pijanych rowerzystów. Już na początku stycznia (dokładnie trzy dni po wprowadzeniu nowego taryfikatora) przekonał się o tym rowerzysta, który wybrał się na wycieczkę po... trasie S8 mając 2 promile alkoholu w organizmie. Za swój "wyczyn" dostał 2,5 tys. zł mandatu. Po nim było oczywiście wielu kolejnych.
Teraz policja poinformowała o przypadku wyjątkowo "upartego" cyklisty, który za wszelką cenę chciał łączyć jazdę jednośladem i alkohol. 51-latek został zatrzymany przez patrol policji w godzinach porannych we wsi Michałów-Reginów obok Legionowa. Podczas kontroli dokumentów funkcjonariusze wyczuli od mężczyzny woń alkoholu, dlatego postanowili przebadać go alkomatem.
Okazało się, że 51-latek jest kompletnie pijany - w organizmie miał wtedy ponad 2,3 promila alkoholu. Policjanci oczywiście przypomnieli cykliście, jakie konsekwencje grożą za jazdę po alkoholu i wystawili mandat w wysokości 2500 zł.
Niestety to wcale nie ostudziło zapału rowerzysty do jazdy jednośladem. Zaledwie kilka godzin później mężczyzna "naciął się" na patrol policji na terenie Legionowa. Jego zachowanie zasugerowało funkcjonariuszom, że może być nierzeźwy i faktyznie - alkomat pokazał ponad 2 promile alkoholu. 51-latek ponownie dostał mandat w wysokości 2500 zł.