Kolejne porady z zakresu prawa obowiązującego na drogach publikujemy też w serwisie Gazeta.pl.
Mróz i śnieg, a później roztopy. Mróz i śnieg oraz znowu roztopy. To scenariusz, który sprawia że warunki na drodze zmieniają się dość diametralnie często z dnia na dzień. To jednak nie koniec wyzwań stojących przed kierowcami. Bo taka przemienność pogody (występująca np. obecnie) sprzyja powstawaniu nie tyle dziur, co dosłownie wyrw w asfalcie. Co gorsze, często ukrywają się one pod powierzchnią świeżego śniegu czy wody zebranej w czasie deszczu. A to oznacza, że stają się cichymi zabójcami dla opon, felg i zawieszenia.
Po szybszym najechaniu na niewidoczną dziurę w najlepszej opcji spotęgowany zostanie stopień zużycia drążków kierowniczych czy amortyzatorów. Kierowca o skutkach dowie się kilka miesięcy później – np. w czasie przeglądu technicznego. W dużo gorszym scenariuszu dojdzie do rozerwania opony, wgięcia felgi czy poważnego uszkodzenia zawieszenia. W efekcie dalsza jazda nie będzie możliwa, a kierowca narazi się na koszty naprawy potrafiące sięgnąć kwoty kilku tysięcy złotych. Całe szczęście uszkodzenie po najechaniu na dziurę powoduje odpowiedzialność zarządcy drogi. Z tego punktu do odszkodowania jest jednak jeszcze długa droga.
Choć roszczenie dotyczy zarządcy drogi, często droga jest ubezpieczona. De facto roszczenie zgłasza się zatem ubezpieczycielowi – po tym jak zarządca drogi poda nazwę firmy ubezpieczeniowej i np. numer polisy.
W pierwszej kolejności kierowca musi potwierdzić okoliczności zdarzenia. W tym celu na miejsce najlepiej wezwać policję lub chociaż straż miejską. Notatka wypisana przez funkcjonariusza stanie się niezbędnym elementem dokumentacji, stanowiącej podstawę roszczenia ubezpieczeniowego. Może się jednak okazać, że czas oczekiwania na patrol będzie kilkugodzinny. Wtedy quasi-raport kierowca może spisać samemu. Trzeba opisać w nim okoliczności zdarzenia, rodzaj i charakter uszkodzeń oraz w miarę możliwości wskazać personalia i dane kontaktowe ewentualnych świadków.
Raport, raportem. Kluczem do sukcesu są także zdjęcia. Z tymi na szczęście nie powinno być problemu. Dziś w końcu prawie każdy ma w kieszeni komórkę wyposażoną w aparat. Jak wykonać zdjęcia? Te najlepiej aby przedstawiały uszkodzenie w jezdni, uszkodzenia w pojeździe oraz pozwalały na identyfikację miejsca. W tym celu można wykonać np. fotografię słupka pikietażowego czy drogowskazu z dziurą w jezdni w tle. Poza tym pomocne może być też chociażby nagranie z pokładowego rejestratora. Wyraźnie pokaże ono drogę, uszkodzenie oraz skutek najechania na dziurę.
Zarządca drogi po takim przygotowaniu dokumentacji powinien zapłacić za naprawę auta lub zwrócić koszty poniesione przez kierowcę. W końcu każdy właściciel ponosi odpowiedzialność za utrzymanie drogi w odpowiednim stanie. Kierowca na zgłoszenie roszczenia ma maksymalnie 3 lata od momentu wystąpienia szkody, przy czym odpowiedź na wniosek o odszkodowanie powinna zostać wysłana w ciągu 30 dni. Co ważne, lepiej nie czekać 3 lat z wysłaniem roszczenia. Im szybciej kierowca to zrobi, tym lepiej. Ubezpieczyciel będzie miał bowiem mniejsze pole do popisu w kwestii odrzucenia roszczenia czy obniżenia jego wartości. Co w przypadku odrzucenia roszczenia? Kierowcy przysługuje prawo do odwołania lub wystąpienia z powództwem do sądu cywilnego.
Na koniec pozostała odpowiedź na jeszcze jedno pytanie. Jak ustalić właściciela lub zarządcę drogi? W przypadku dróg publicznych sprawa jest dość prosta.
Gdy do zdarzenia dojdzie poza drogą publiczną, w ustaleniu danych spółdzielni, wspólnoty mieszkaniowej czy osoby prywatnej pomóc może policja lub urząd miasta czy gminy.