Tą i wiele kolejnych porad zimowych opublikowaliśmy też w serwisie Gazeta.pl.
A więc doczekaliśmy się... Wigilii ze śniegiem. W nocy biały puch padał prawie nad całym krajem, a to oznacza że mamy klimatu świątecznego pod dostatkiem. Na tyle jednak dobrych informacji. Bo niestety Wigilia to często też czas ostatnich zakupów czy wyjazdów. A to oznacza podróżowanie samochodem. W tym przypadku fakt, że mamy świątecznego klimatu pod dostatkiem nie jest już taki optymistyczny. Bo śnieg to trudne warunki trakcyjne i wszechobecne zaspy. I w takiej sytuacji kierowcy często popełniają jeden, ale brzemienny w skutkach błąd.
Gdy samochód wjedzie w zaspę, ewentualnie w zagłębienie wypełnione śniegiem, większość kierowców odruchowo doda gazu. Nie ma jednak możliwości, aby auto przeniosło siłę na śliskiej nawierzchni. W ten sposób może zakopać się i ugrzęznąć na dobre. W skrajnym przypadku koło może wykopać na tyle głęboką dziurę, że samochód zaprze się o ziemię podwoziem. Skutkiem takiej sytuacji może być np. uszkodzenie układu wydechowego lub czasami także i progów.
Skoro gazowanie nie jest dobrą metodą wydostania się ze śnieżnej pułapki, co jest? Zamiast siły, lepiej użyć... rozsądku. Kierujący powinien wrzucić bieg drugi i próbować delikatnie ruszyć z miejsca. Kołom będzie bowiem łatwiej znaleźć zbawienną trakcję w sytuacji, w której trafi na nie mniejsza ilość momentu obrotowego. Gdy ta technika też okaże się mało skuteczna, kierowca powinien wysiąść i ocenić sytuację. Może sprawdzić jak głęboka jest zaspa i jak głęboko zakopał się w niej samochód.
Drugim krokiem jest zapewnienie choć odrobiny trakcji. W tej roli idealnie sprawdzi się piach podsypany pod koła, dociążenie osi napędowej (pasażerowie mogą usiąść w tym celu na błotniku) lub podłożenie pod koła dywaników wyciągniętych z auta. Skuteczne często jest też choć delikatne odkopanie samochodu. Do tego celu konieczna jest jednak saperka – nie wszyscy wożą ją w bagażniku.
Delikatny start i poszukiwanie trakcji nie przyniosło skutków. Co dalej? Warto spróbować techniki na bujanego. W tym celu kierowca powinien wrzucić jedynkę i ruszyć do przodu, a zaraz później wrzucić wsteczny i podjechać do tyłu. Zmianę biegów do przodu i tyłu należy powtarzać, dopóki rosnąca amplituda bujania nie sprawi, że samochód wydostanie się ze śnieżnej pułapki. Na identycznej zasadzie wykorzystać można pomoc pasażerów lub przechodniów. Zastąpią oni układ napędowy przenoszący moc do przodu i do tyłu. Zastąpią, bo będą pchać nadwozie pojazdu.
Ostatecznością w przypadku ugrzęźnięcia samochodu w zaspie może się okazać holowanie. O pomoc można poprosić kierowcę innego auta, prowadzącego traktor czy pomoc drogową. W tym przypadku kluczowe tak naprawdę są dwie rzeczy. Po pierwsze linkę holowniczą należy zamocować w pojeździe wyciąganym z zaspy tylko w punkcie z metalowym uchem dedykowanym holowaniu. Po zamocowaniu jej np. do elementów zawieszenia, można uszkodzić samochód. Po drugie najpierw linkę trzeba naprężyć i dopiero zwiększyć obroty. W przeciwnym razie może dojść do zerwania linki.