Więcej porad eksploatacyjnych znajduje się również w serwisie Gazeta.pl.
Pogoda staje się powoli coraz bardziej zimowa. A to oznacza nie tylko opady śniegu, ale i temperaturę utrzymująca się poniżej zera. To zatem ostatni dzwonek, aby kierowca dowiedział się, co zrobić w przypadku ewentualnego problemu z rozruchem silnika. Jeszcze dekadę, dwie temu rada była prosta. Przed przekręceniem kluczyka w stacyjce włącz na chwilę światła. Pobór prądu wzbudzi akumulator i pozwoli mu wygenerować większą ilość energii konieczną do rozruchu. I choć technika jest skuteczna, działa przede wszystkim w bateriach starego typu. To na szczęście jednak nie koniec porad.
Nadal przed przekręceniem kluczyka w pozycję start warto zaczekać nawet kilka minut. W tym jednak przypadku nie chodzi o światła i akumulator, a bardziej układ zasilania i zapłonowy. W silniku benzynowym ustawienie kluczyka w pozycji zapłon i utrzymanie jej przez kilkanaście sekund do minuty pozwoli pompce paliwa w wystarczającym stopniu napompować paliwa do układu zasilania. W przypadku diesla ta procedura jest jeszcze ważniejsza. Oznacza bowiem nagrzanie świec żarowych i łatwiejszy rozruch.
O nagrzewaniu świec żarowych kierowcę informuje kontrolka ze sprężynką pojawiająca się na tablicy zegarów. Silnik należy odpalić dopiero wtedy, gdy zgaśnie.
W sytuacji, w której kierowcy uda się odpalić jednostkę napędową, mimo wszystko nadal powinien jej dać kilkadziesiąt sekund na spokojne popracowanie na wolnych obrotach. Silnik wykorzysta ten czas nie na łapanie temperatury, a rozprowadzenie oleju po wszystkich magistralach. Po ruszeniu z miejsca, lepiej unikać wysokich obrotów. Przynajmniej do czasu, w którym motor osiągnie temperaturę roboczą. W takim przypadku prowadzący będzie miał pewność, że jest prawidłowo smarowany i wyższe obciążenie nie spowoduje w dłużej perspektywie czasowej usterek.
Do tej pory analizowaliśmy scenariusz optymistyczny – tj. założyliśmy, że silnik odpali. Co w sytuacji, w której rozruch nie będzie taki oczywisty? Rozrusznik nie powinien się kręcić dłużej niż 10 sekund. Po kilku minutach możecie spróbować ponownie, ale większość mechaników twierdzi, że maksymalna liczba prób to pięć. Jeżeli rozrusznik kręci z pełną siłą, a jednostka napędowa nie odpala, problem raczej nie dotyczy akumulatora. Może to oznaczać zatem że np. zamarzło paliwo. A wtedy skuteczne okaże się wyłącznie ogrzanie auta chociażby w garażu lub odczekanie na plusową temperaturę.
Dużo częściej jednak podczas porannego rozruchu okazuje się, że rozrusznik pracuje leniwie. To oznacza, że akumulator nie ma wystarczającej mocy rozruchowej i silnik nie odpali. Remedium mogą się stać kable i pożyczka prądu z innego auta, ewentualnie przenośny akumulator rozruchowy. Tu kluczem do sukcesu jest odpowiednie połączenie baterii. Kable rozruchowe należy zacząć podpinać od przewodu plusowego (ma czerwony kolor) – najpierw w aucie dawcy, potem biorcy. Kolejnym krokiem jest podpięcie przewodu minusowego – przy czym ten w samochodzie biorcy najlepiej podpiąć nielakierowanego elementu pod maską.
Podczas odpalania silnika na kable kierowca może popełnić kilka brzemiennych w skutkach błędów. O czym mowa? Oto lista:
Co ważne, silnik w samochodzie pożyczającym prąd musi cały czas chodzić. W przeciwnym razie może dojść do wyładowania obydwu baterii. Poza tym po udanym rozruchu nie należy od razu gasić jednostki napędowej w aucie z rozładowanym akumulatorem. Silnik musi popracować chociażby po to, aby alternator zdążył doładować baterię i aby ponowny rozruch po postoju stał się możliwy. Najlepiej zatem ruszyć z miejsca i wybrać się na przejażdżkę (chociażby kilkunastokilometrową) lub nawet delikatnie zwiększyć obroty na postoju.
Rozruch silnika przy pomocy kabli zawsze powinien stanowić dla kierowcy sygnał, że akumulator należy sprawdzić. Czasami skuteczne jest ładowanie prostownikiem. Czasami jednak poranne problemy z odpaleniem usunie dopiero wymiana akumulatora.
Metodą awaryjnego rozruchu silnika jest też tzw. odpalanie na holu lub na pych. Polega ona na tym, że najpierw należy rozpędzić auto do jakiś 25 – 30 km/h, a następnie kierowca powinien wybrać bieg trzeci i stopniowo puścić sprzęgło. Silnik odpala korzystając z siły pędu. I choć awaryjne odpalanie na pych może się wydawać dobrym wyjściem awaryjnym, rozwiązanie ma też wady. W nowocześniejszych silnikach benzynowych czy dieslach może doprowadzić np. do przeskoczenia rozrządu.
Przeskoczenie rozrządu w skrajnym przypadku zakończy się kolizją tłoków z zaworami. W efekcie silnik zamiast odpalić, będzie się nadawał wyłącznie do generalnego remontu.