Więcej porad eksploatacyjnych znajdziesz w serwisie Gazeta.pl.
Jednym z zastosowań przypisanych pokładowej elektronice jest sprawianie, że jazda autem staje się wygodniejsza. Przykład? Idealnym jest czujnik natężenia światła współpracujący z automatycznie uruchamianymi reflektorami. Układ działa w taki sposób, że po rozruchu włącza światła do jazdy dziennej, a gdy wykryje że zapad zmrok, przełącza je na mijania. Ten sam czujnik połączony z kamerą jest w stanie również regulować pracę świateł długich – uruchamia je automatycznie podczas jazdy nocą np. w trasie.
Automatycznie włączane światła brzmią... wyjątkowo wygodnie. A do tego są w stanie ustrzec kierowcę chociażby przed mandatem. Tyle jednak teoria. W praktyce układ działa naprawdę różnie. Bo o ile na zmianę natężenia światła np. po zmroku reaguje każdy samochód, już na delikatne opady nie. To oznacza, że w prawdziwym życiu automatycznie uruchamiane reflektory zamiast uratować kierowcę przed mandatem, mogą sprawić że... zostanie zatrzymany do kontroli drogowej i pewnie dostanie karę od policjantów.
Każdy obecnie produkowany samochód po rozruchu automatycznie włącza światła do jazdy dziennej LED. Tak mówią przepisy. I na LED-ach można jeździć w dzień, ale w warunkach dobrej przejrzystości powietrza. Gdy ta się pogorszy – bo pojawiła się mżawka lub mgła, kierowca jest zobowiązany włączyć światła mijania. Tryb automatyczny działania reflektorów rozleniwia jednak prowadzących. Ci zapominają zatem o tym wymogu. Jak komputer nie zareaguje – a dzieje się tak często, co widać na drogach, nie przechodzą w tryb manualny i płacą mandat. Grzywna to 200 zł i 2 punkty karne.
Kierowca powinien kontrolować automat regulujący pracę świateł. Gdy dostrzeże błędy w jego działaniu, lepiej żeby jesienią i zimą korzystał z manualnego włączania reflektorów. To ustrzeże go przed mandatem, ale przede wszystkim poprawi bezpieczeństwo jazdy.
Automatyczne światła często obejmują również reflektory drogowe. System działa w taki sposób, że pojazd za pomocą kamery i czujnika natężenia światła obserwuje otoczenia. Gdy "zobaczy" ciemność, a do tego nie dostrzeże auta jadącego z przodu, włącza światła długie. Wyłączy je od razu, gdy w polu widzenia pojawi się oświetlony przedmiot. I słowo zobaczy pojawiające się dwa zdania wcześniej jest tu kluczowe. Automatycznie uruchamiane światła drogowe działają często z dużym opóźnieniem, ewentualnie włączają się, bo nie zauważyły np. auta jadącego z przodu w tym samym kierunku.
Oślepianie innych kierowców długimi może zostać zakwalifikowane przez policjantów jako niestosowanie się podczas jazdy do obowiązku używania wymaganych przepisami świateł. A to oznacza 200 zł mandatu i 4 punkty karne.
Kiedy automatyczne światła drogowe mają sens? Przede wszystkim w przypadku nowoczesnych reflektorów LED-owych wyposażonych w systemy matrixowe. Raz, że mają do dyspozycji precyzyjniejszą aparaturę kontrolującą drogę. Dwa, że w ich przypadku poprawia się pole widzenia. Samochód w nocy jedzie bowiem cały czas na tzw. długich. Komputer wycina jedynie ten fragment obrazu, na którym zostały dostrzeżone obiekty na drodze. Mowa w tym przypadku nie tylko o innych autach, ale i pieszych czy rowerzystach.