Potrzebujesz większej ilości porad z zakresu prawa motoryzacyjnego? Znajdziesz je również w serwisie Gazeta.pl.
Mandat za prędkość, nieprawidłowe parkowanie czy wyprzedzanie w złym miejscu są karami dość oczywistymi. Taryfikator mandatów jest jednak najeżony karami, które na pierwszy rzut oka wydają się absurdalne, ale naprawdę mogą spotkać kierowcę na drodze. Jakie są najdziwniejsze powody mandatów w Polsce? Omawiamy je za pomocą listy umieszczonej poniżej.
Lata 90. na polskich drogach były niezwykle barwne. To wtedy też spopularyzowała się moda na ozdabianie szyb w pojazdach za pomocą kolorowych pluszaków przywodzących na myśl postaci z kreskówek. Pluszaki wyglądają dość oryginalnie, niestety w tym samym czasie... ograniczają widoczność kierowcy. A to niestety oznacza złamanie podstawowych warunków technicznych, jakie na pojazd nakłada Prawo o ruchu drogowym. Skutkiem może się stać mandat wynoszący nawet 500 zł.
Warto pamiętać o tym, że widoczność ograniczają nie tylko pluszaki, ale i figurki, proporce, zalegający na aucie śnieg czy nawet zaparowane szyby!
Przepisy mówią o tym, że w bezpośredniej bliskości numerów rejestracyjnych pojazdu kierowca nie może umieszczać żadnych haseł reklamowych (art. 60 ust. 1 pkt 3 Prawa o ruchu drogowym). W świetle tego zapisu ramki na tablice informujące o sklepie motoryzacyjnym, salonie sprzedaży czy komisie są... nielegalne! W efekcie kierowca posiadający je – czyli de facto prawie każdy prowadzący w Polsce – może zostać ukarany mandatem. Ten będzie wynosił od 20 do 500 zł. Zapis nie jest często wykorzystywany przez stróżów prawa. Warto jednak pamiętać o tym, że może się pojawić jako argument w rozmowie złośliwego kierowcy ze złośliwym policjantem.
Policjanci mają aż dwa artykuły odnoszące się do obyczajowości. Pierwszy dotyczy zgorszenia w miejscu publicznym. Czynem jest np. wulgarny napis na nadwoziu. A kara wynosi od 100 do 500 zł. Drugi dotyczy czynu rażącego w obyczajowość publiczną. W takim przypadku grzywna sięga 1500 zł.
Swojego czasu zakłady tuningowe wymyśliły piękną modę. Postanowiły podświetlać podwozia aut. Co to daje? Tak właściwie poza efektem estetycznym nic. Samochód świetnie wygląda w sytuacji, w której jedzie w nocy i oświetla asfalt np. niebieską barwą. Niestety przepisy nie nadążają za modą i tego typu oświetlenie nie jest dopuszczalne. Skutek? Można go używać na postoju lub poza drogą publiczną. Na drodze publicznej i w czasie jazdy oznaczają bowiem spory problem. Policjant zabierze kierowcy dowód rejestracyjny, ale da mu za to... mandat! Grzywna będzie opiewać na kwotę od 20 do 500 zł.
Przepisy dotyczące obowiązkowego wyposażenia pojazdu wskazują na gaśnicę. Ta powinna mieć wagę co najmniej 1 kg, typ ABC, homologację oraz – o czym kierowcy nie pamiętają – musi znajdować się w łatwo dostępnym miejscu. A bagażnik przysypany np. walizkami ciężko za takie uznać. Lokalizacja gaśnicy jest ważna, bo może ustrzec kierowcę przed wysokim mandatem. Ten wynosi od 20 do 500 zł.
Jednym z powodów do otrzymania mandatu jest posiadanie na nadwoziu naklejki oznaczającej inne państwo, niż kraj aktualnej rejestracji. Grzywna w takim przypadku wynosi dokładnie 100 zł. Co powinien zrobić kierowca? Po zakupie auta sprowadzonego z zagranicy powinien pozbyć się oznaczeń.
Często można się spotkać z sytuacją, w której kierowca nie wyłącza silnika na postoju, aby latem pracowała klimatyzacja, a zimą ogrzewanie. Przepisy mówią jednak wyraźnie, po minucie postoju jednostkę należy zgasić. I nie ma tu żadnych wyjątków. A złamanie przepisu potrafi być naprawdę kosztowne. Pół biedy jeżeli funkcjonariusze zakwalifikują wykroczenie jako pozostawienie pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym. Wtedy mandat sięgnie 100 zł. Gdy jednak uznają, że kierowca używa pojazd w sposób powodujący uciążliwość związaną z nadmierną emisją spalin do środowiska, wysokość grzywny wyniesie nawet 300 zł.
Pojazd w złych warunkach drogowych powinien mieć płyn do spryskiwaczy – aby kierowca w każdej chwili mógł przetrzeć nim szybę i poprawić widoczność. I policjant ma prawo sprawdzić ten fakt. W jaki sposób? Funkcjonariusz poprosi prowadzącego o uruchomienie spryskiwacza. Jeżeli okaże się, że płynu w aucie nie ma, kierowcę czeka mandat. Ten wynosi od 20 do 500 zł.