Pijany kierowca zapłaci za karetkę, operację i rehabilitację? To nie przejdzie. A konfiskata auta? Może

Piotr Kozłowski
Część posłów chce, by za przyjazd karetki, operację i rehabilitację ofiar wypadku płacił pijany kierowca, który doprowadził do tego wypadku. Rząd ma jednak inny pomysł.

Po tragicznym wypadku, do którego doszło kilka dni temu pod Stalową Wolą, politycy prześcigają się w pomysłach na zaostrzenie kar dla kierowców, którzy spowodowali wypadek, będąc pod wpływem alkoholu. PSL przypomniało, że już na początku 2020 r. zgłosiło projekt, który zakładał dotkliwe karanie kierowców jeżdżących na podwójnym gazie.

Zobacz wideo Pijany kierowca nie trafił w żaden zjazd na rondzie
(...) Wczoraj pan premier zgłosił pomysł, żeby sprawców którzy spowodowali wypadek pod wpływem alkoholu, ukarać również finansowo. To jest dobry kierunek, tylko szkoda, że wcześniej nie został przyjęty. My taką ustawę zgłosiliśmy 9 stycznia 2020 roku, żeby pijani kierowcy ponosili konsekwencje wypadków - leczenia tych, którzy ucierpieli. Co więcej, jest stanowisko rządu do tej ustawy z 17 listopada 2020 r. I ono jest niestety negatywne. Czy musiało dojść do takiej tragedii, żebyście zmienili zdanie?

- pytał retorycznie Władysław Kosiniak-Kamysz z mównicy sejmowej.

W projekcie ustawy czytamy, że w przypadku, gdy wyłącznym sprawcą wypadku drogowego byłaby osoba w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadząca pojazd mechaniczny lub inny pojazd w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, oddział wojewódzki Funduszu występuje z roszczeniem regresowym do sprawcy tego wypadku drogowego z tytułu pokrycia kosztów udzielania świadczeń zdrowotnych na rzecz sprawcy oraz ofiar wypadku drogowego. Koszty świadczeń zdrowotnych obejmują w szczególności koszty świadczeń z zakresu ratownictwa medycznego, leczenia szpitalnego, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej oraz rehabilitacji.

Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że zaproponowane przez PSL zmiany nie wejdą w życie. Zdaniem rządu projekt wprowadza szereg wątpliwości prawnych, jest niepełny i przez to niemożliwy do wprowadzenia. Rząd zamierza wprowadzić w życie własne pomysły, o których mówił m.in. Marcin Warchoł, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Choć na razie projekt odpowiedniej ustawy nie powstał.

Konfiskata samochodu pijanego sprawcy wypadku

Rząd planuje - jak sam to stwierdza - kompleksową reformę i wyższe kary. Tylko że konfiskata pojazdu w przypadku spowodowania wypadku przez kierowcę będącego pod wpływem alkoholu była już w przeszłości procedowana. Bezskutecznie. Konstytucjonaliści, których wypowiedzi przytacza portal prawodrogowe.pl, traktują ten pomysł raczej jako wyraz populizmu niż faktyczną chęć skutecznego karania pijanych kierowców. Rząd wydaje się jednak nieugięty. Chce wrócić do idei konfiskaty samochodu, kiedy poziom alkoholu u kierowcy przekracza istotne granice.

Na kierowców łamiących przepisy najbardziej skutecznie działają sankcje odczuwalne finansowo. Dlatego należy wrócić do idei konfiskaty samochodu, kiedy poziom alkoholu przekracza istotne granice. Do przepadku pojazdu dochodziłoby w przypadkach, gdy kierowca miał ponad jeden promil alkoholu we krwi i doszło do wypadku, w którym ktoś by zginął. W takiej sytuacji samochód byłby traktowany jako narzędzie popełnienia przestępstwa. Jeśli samochód nie byłby własnością kierowcy, musiałby on zapłacić karę równą wartości rynkowej auta

- powiedział Marcin Warchoł.

Obecnie zapowiedzi rządzących nie zostały ubrane w ramy prawne - nie powstał projekt ustawy nowelizującej przepisy, ale rząd zapowiada, że niebawem się to zmieni. Czy tym razem uda się doprowadzić do końca kwestię konfiskaty aut pijanych kierowców? Nie jest to wykluczone, ale nie jest to też pewne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.