Okres wakacyjny jest coraz bliżej. Większość z nas będzie chciała wyjechać i przypomnieć sobie czym jest prawdziwy urlop bez obostrzeń. Może się jednak okazać, że zamiast maseczek będziemy musieli mocno trzymać się za portfel, biorąc pod uwagę ceny jakie zaserwowali nam restauratorzy i hotelarze w czerwcowy weekend. Internet obiegła fala wpisów, gdzie można było zobaczyć astronomiczne rachunki za obiad, gdzie w nadmorskim kurorcie, nie było problemem wycenić rybę na niemal 100 zł za 100 gram. Przelicznik nie mniej bardzo prosty. Podobnie było w górach. W najsłynniejszej miejscowości pod tatrami, noclegi potrafiły kosztować nawet do 1000 zł za noc. Można by pomyśleć, że jedzie się do pięciogwiazdkowego kurortu w Austrii, a nie do polskiej miejscowości, gdzie pewność pogody jest znikoma.
Kolejnym gwoździem do trumny naszych domowych budżetów mogą być ceny paliw. Eksperci spokojnie oceniają początek czerwca. Długi weekend sprawił, że większość osób zamieszkujących nasz kraj, postanowiła wyjechać. Brak znaczących wzrostów cen na stacjach paliw, przyniósł ulgę dla podatników. Jak wskazują eksperci z e-petrol.pl, mocniejsza odmiana benzyny oraz LPG potaniały o symboliczny grosz i kosztują przeciętnie 5,57 oraz 2,35 zł/l. Za Pb95 oraz diesla w dalszym ciągu płaci się ok. 5,26 oraz 5,19 zł/l.
W przypadku podziałów Polski na województwa, to najmniej płacili mieszkańcy lub przejeżdżający przez województwa zachodniej części Polski oraz na Podkarpaciu. Benzyna Pb95 i diesel najmniej kosztowała jak na razie w województwie lubuskim: 5,16 i 5,10 zł/l. W Wielkopolsce najtańsza była Pb98, za którą płaciliśmy 5,46 zł/l oraz LPG oferowane przeciętnie po 2,30 zł/l – podaje e-petrol.
Najdroższej pod względem paliw jest na Mazowszu i województwie kujawsko-pomorskim. Najwięcej w tych rejonach (na tle Polski) wyceniono benzynę bezołowiowa Pb95 (E5) – 5,33 zł/l, Diesla – 5,29 zł/l oraz LPG – 2,43 zł/l. Na Kujawach i Pomorzu najdroższa była benzyna Pb98, za którą trzeba było zapłacić średnio 5,68 zł/l.
Za niespełna miesiąc rozpocznie się upragniony okres wakacyjny. Choć na razie średnie ceny się ustabilizowały, to trudno jest określić czy ten stan utrzyma się do lipca i przez kolejne dwa miesiące. „Obecnie mamy do czynienia z pewnym wyhamowałem optymizmu odnośnie pokonania koronawirusa i co za tym idzie zwalniają zwyżki na rynku krajowym – ostatnie tygodnie to tak naprawdę cały czas okres na plusie dla benzyn, diesel wyłamuje się z tego trendu od połowy marca utrzymując się na poziomie 519" – komentuje dla moto.pl Jakub Bogucki, Analityk Rynku Paliw w e-petrol.pl.
Ekspert e-petrol podkreślił też, że nawet prognozy na weekend czerwcowy były in plus. „Jeśli chodzi o weekend czerwcowy myślę, że te nie będą nam specjalnie odbiegać od obecnego poziomu, nie będzie to też chyba tak dynamiczny okres na stacjach jak zwykle bywało, ponieważ jeszcze wiele osób wciąż żywi obawy odnośnie wyjazdów i kontaktów społecznych" – dodał Bogucki.
Zmiany mogą jednak nadejść, jeżeli chodzi o ceny paliw w okresie wakacyjnym. Spodziewane są podwyżki. Mają one nie być bolesne dla domowych portfeli. „Okres wakacyjny na pewno przyniesie nam zmiany na plus jednak rewolucji w cenach się nie spodziewam – poziomy zapewne o kilka groszy wyższe od tego co znamy obecnie 540 dla benzyn 525 dla Diesla tak bym to widział na tą chwilę" – wyjaśnia Bogucki.
Ceny paliw w dużej mierze zależą od decyzji krajów zrzeszonych w grupie OPEC+. Obecne przewidywania sugerują utrzymanie wzrostu popytu na ropę. Oznacza to, że cena za baryłkę będzie zwiększać się. Nadzieją na obniżenie tych cen, a tym samym na stacjach paliw, jest powrót Iraku na rynek ropy. Nie ma jednak co ukrywać, obecnie to Rosja i Arabia Saudyjska ma największy głos w podejmowanych decyzjach.
Ostatnie informacje potwierdziły, że grupa OPEC+ wypełniła plan cięć wydobycia ropy naftowej w 113 procentach. Kraje porozumienia miały ograniczyć wydobycie o 6,9 mln baryłek dziennie, a zmniejszyły je faktycznie o prawie 7,8 mln. Z kolei kraje kartelu naftowego OPEC zrealizowały cięcia w 124 procentach a spoza niego w 91 procentach – podaje portal biznesalert.pl.
Eksperci z JTC przewidują, że w 2021 roku światowe zapotrzebowanie na ropę, wzrośnie o 6 mln baryłek dziennie, co podtrzymuje w mocy przewidywania z kwietnia tego roku (alternatywny scenariusz zakłada natomiast wzrost zapotrzebowania o 4,8 mln baryłek dziennie). Przy tej opcji deficyt miałby wynosić 0,3 mln baryłek dziennie z końcem roku. W całym roku deficyt ma wynieść 1,4 mln baryłek, co jest wzrostem względem wcześniejszej prognozy zakładającej poziom 1,2 mln.
Oznacza to, że w wakacje jeszcze stoją pod znakiem zapytania. Jednak można zakładać, że nie dość, że ceny będą wyższe niż wcześniej, to również za paliwo przyjdzie nam zapłacić więcej. Pocieszającą myślą jest jednak fakt, że jak na razie prognozowane wzrosty nie będą aż tak dotkliwe, a ceny nie przebiją psychologicznej bariery 6 zł/l. Gdyby się tak stało, to wiele osób prawdopodobnie zastanowi się nad zmianą wakacyjnych preferencji i zamiast np. nad polskim morzem, czy w polskich górach, spędzi je zagranicą, a zamiast wybrać samochód jako środek transportu, postawi na samolot.