Jeśli widzimy, że na drogach panują trudne warunki, to spodziewamy się niebezpiecznej sytuacji. Podświadomie jedziemy wolniej albo idziemy ostrożniej. Wiemy, że śnieg i mróz oznaczają śliską nawierzchnię. Znacznie niebezpieczniej robi się, kiedy zagrożenia nie widać, a w zimową pułapkę wpadamy zupełnie bez przygotowania. Takim zjawiskiem jest właśnie gołoledź, często nazywana czarnym lodem.
Uważajmy zwłaszcza teraz. Pogoda jest wyjątkowo zdradliwa. Po całkiem ładnych (często słonecznych) i ciepłych dniach nocą atakuje mróz. Poranek wita nas nie tylko rześkim powietrzem, ale też czarnym lodem na drogach i chodnikach. Najlepszym przykładem niebezpieczeństw, jakie teraz na nas czekają jest sytuacja na Dolnym Śląsku. Doszło tam wczoraj do wielu drogowych incydentów, których powodem była szklanka na drodze. Dwa wypadki na A4 zakończyły się całkowitym zablokowaniem autostrady:
Gołoledź to wyjątkowo groźne zjawisko, które może doprowadzić do poważnego wypadku. Uważać muszą nie tylko kierowcy, ale także piesi, bo lód często pojawia się również na chodnikach. Tak jak wspomnieliśmy, gołoledź zaskakuje, bo się jej nie spodziewamy. Widząc śnieg na drodze, od razu zakładamy, że jest ślisko i instynktownie zwalniamy. Czarnego lodu nie widać, a kierowca nie jest gotowy na nagłą utratę przyczepności.
Dlatego zawsze przy minusowych temperaturach musimy zachować czujność. Jeśli powierzchnia asfaltu odbija światło, zarówno naturalne jak i sztuczne, wtedy zachodzi duże prawdopodobieństwo oblodzenia. Ponadto, warto również patrzeć na otoczenie. Lód pojawi się na przydrożnym płocie, drzewach i znakach. Jeśli kierowca poczuje się niepewnie, powinien co pewien czas delikatnie przyhamować na prostym odcinku i sprawdzić reakcję auta. Jeżeli pojazd zacznie się ślizgać, wątpliwości zostaną rozwiane. Temu zjawisku będzie też towarzyszyć "luz" w układzie kierowniczym i brak szumu generowanego przez toczące się koła.
Gołoledź Fot. Anna Krasko / Agencja Wyborcza.pl
Jeżeli okaże się, że poruszamy się po oblodzonej nawierzchni, unikajmy gwałtownych reakcji. Szybkie ruchy kierownicą czy nagłe hamowanie doprowadzą do wpadnięcia w poślizg. Przede wszystkim starajmy się ostrożnie zmniejszyć prędkość. Hamulce zapewne okażą się nieskuteczne, więc najlepszy sposób na zwolnienie to redukowanie biegów i zdejmowanie nogi z gazu. W niektórych sytuacjach pomocny okaże się zjazd na zaśnieżone pobocze. Na śniegu opony odzyskają kontakt z podłożem, co przywróci hamulcom częściową skuteczność. Ta metoda sprawdzi się tylko przy małych prędkościach.
Są miejsca, gdzie oblodzenie na jezdni występuje wyjątkowo często. Informują też o tym stosowne znaki przy drodze. Uważać należy przede wszystkim w okolicy zbiorników wodnych, rzek i mokradeł, gdzie powietrze ma znacznie większą wilgotność. Tam nawierzchnia zamarza najszybciej. Niebezpieczne są też obszary zalesione, pagórkowate, mosty, wiadukty i tunele.
W miastach drogi są regularnie odśnieżane i posypywane solą. Podobnie autostrady i trasy ekspresowe. Niebezpiecznej robi się na mniej uczęszczanych szlakach. Dlatego warto pamiętać o zachowaniu bezpiecznej odległości względem poprzedzającego pojazdu, by dać sobie sporo czasu na reakcję i ewentualne manewry. Kluczem do względnego bezpieczeństwa będzie również maksymalny poziom koncentracji. Jeśli jednak dojdzie do poślizgu i kierowca zda sobie sprawę, że opanowanie go jest niemożliwe, należy szukać możliwie najbardziej miękkiego lądowanie. Im mniejsza prędkość, tym skutki będą mniej dotkliwe. Zdecydowanie lepiej zakończyć podróż w zaspie, niż na latarni, drzewie lub innym samochodzie.