Suzuki Jimny pojawiło się w sprzedaży w 2018 roku i prawie od razu w Polsce stało się niemal nieosiągalne. Popyt na małą, japońską terenówkę zaskoczył prawdopodobnie nawet producenta. Na auta czekało się długie miesiące. Niestety losy Jimny'ego stały pod znakiem zapytania postawionym przez wyśrubowane normy emisji spalin. Nie było wiadomo, czy - mimo ogromnego zainteresowania - Jimny będzie mógł zostać na rynku. Na szczęście marka znalazła sposób, by nadal oferować go w sprzedaży. "Przerobiła" go na ciężarówkę.
Każde auto wprowadzane na rynek musi mieć odpowiednią homologację. Bez takiego dokumentu producent nie może wprowadzić auta do sprzedaży. Samochody osobowe w większości przypadków posiadają homologację M1. Są projektowane i konstruowane głównie do przewozu osób i ich bagażu, a dodatkowo mają nie więcej niż osiem miejsc siedzących poza miejscem kierowcy. Każda homologacja wiąże się z określonymi normami emisji spalin. Te dla aut osobowych są aktualnie najostrzejsze, podobne obostrzenia dla aut ciężarowych wejdą dopiero za kilka lat. Dlatego Suzuki zmieniło kategorię homologacji Jimny'ego na N1 - pojazd o masie maksymalnej nieprzekraczającej 3,5 tony zaprojektowany do przewozu ładunków. Czyli po prostu auto użytkowe.
Tym sposobem małe i wszędobylskie Suzuki Jimny zostało dostawczakiem. Nowa homologacja wymusiła pozbycie się tylnej kanapy - od 2021 roku Jimny jest autem dwuosobowym, co wcale nie jest wadą. Tylna kanapa i tak nie była zbyt wygodna - jeździliśmy Jimny'm i nie przyszło nam do głowy, żeby podróżować nim w cztery osoby.
Bazowo nowy Suzuki Jimny będzie dość skromnie wyposażony. Z salonu wyjedzie na 15-calowych felgach stalowych, a w reflektorach znajdziemy klasyczne halogeny. Mimo wszystko ma tempomat, manualną klimatyzację, podgrzewane siedzenia i elektryczne szyby. Na liście wyposażenia zostały też automatyczne światła drogowe i system ostrzegania przed opuszczeniem pasa ruchu. Niestety nowy Jimny nie będzie już oferowany z automatyczną skrzynią biegów - w cenniku został jedynie pięciostopniowy manual.
W 2020 roku Suzuki Jimny z silnikiem 1.5 i napędem przekazywanym na cztery koła za pośrednictwem manualnej pięciobiegowej skrzyni kosztował 82 500 zł. Obecnie ta sama wersja (ale w nieco uboższym wyposażeniu nazwanym Pro) kosztuje 95 500 zł. Jeszcze rok temu za taką kwotę mogliśmy kupić topową wersję Elegance wyposażoną w czterostopniowy automat.
A co w 2021 roku mamy na liście opcji? Lakier. Tylko i aż. Bez dopłaty dostajemy Jimny'ego w białym kolorze. Za zwykły lub metaliczny lakier dopłacimy 2 090 zł, a za wersję z dwukolorowym nadwoziem - 3 090 zł. I na tym lista opcji się kończy.
To dobra wiadomość, że Suzuki Jimny zostaje na rynku. To świetne, praktyczne auto, które w terenie niejednokrotnie radziło sobie lepiej od większych i groźniej wyglądających terenówek. Jednak cena prawie 100 tysięcy złotych może się okazać zaporowa. Za taką kwotę spokojnie kupimy Vitarę czy SX4 S-Cross i to nie w podstawowych wersjach wyposażenia (Vitara otwiera cennik kwotą 81 500 zł, a SX4 - 83 500 zł).