Ford Mustang Bullitt - opinie Moto.pl. Mustang na celowniku

Piotr Kozłowski
Żaden ze mnie Steve McQueen, a z Warszawy San Francisco. Ale świat zza szyby Mustanga Bullitta i tak wydaje się piękniejszy.

Jest rok 1968. Detektyw Frank Bullitt mknie po ulicach San Francisko pięknym Mustangiem GT Fastback. Ucieka przed nim Charger R/T 440 Magnum. Podczas pościgu auta kilkakrotnie gubią te same kołpaki i ulegają cudownym naprawom blacharsko-lakierniczym. To najsłynniejsza scena pościgu w historii kina. I choć niedoskonała montażowo, to do dziś wielu uważa ją za najlepszą w historii srebrnego ekranu. W tym roku minęło 50 lat od premiery filmu "Bullitt" Petera Yatesa. Ten okrągły jubileusz Ford uczcił limitowaną serią Mustanga.

Mustang na celowniku

Bullitt wieloma detalami krzyczy, że nie jest zwykłym Mustangiem. Ford zrobił wiele, by mimo upływu lat auto możliwie jak najbardziej przypominało to, którym jeździł detektyw Bullitt. Karoserię pokrył lakier Dark Highland Green (można popełnić błąd i zamówić czarny lakier, ale niewielu klientów się na to decyduje), nadkola wypełniły czarne felgi o klasycznym wzorze i ze szlifowanym, srebrnym rantem, z grilla zniknęły wszystkie emblematy, logo Mustanga zastąpiono celownikiem z napisem Bullitt. Mustang zniknął też z grafiki powitalnej wyświetlanej między zegarami - zastąpił go zarys sylwetki samochodu. Ale to nie największa zmiana we wnętrzu. Najbardziej charakterystycznym elementem jest tu biała gałka ręcznej przekładni biegów. Do Bullitta nie możesz zamówić automatu. Tak. Tylnonapędowy Mustang napędzany 460-konnym, 5-litrowym V8 ma manualną skrzynię biegów.

Ford Mustang Bullitt
Ford Mustang Bullitt Fot. Piotr Kozłowski

Nowy Mustang nie jest surowym autem dla purystów. To relatywnie komfortowe coupe z zaskakująco dobrze wyciszoną kabiną i skutecznie wybierającym nierówności zawieszeniem. Za wygląd auta odpowiada Darell Behmer, główny projektant nowych Mustangów. Bullitta opisuje jednym wyrazem - cool. - Dla mnie jako projektanta to zdecydowanie najładniejszy Mustang. Nie potrzebuje spojlerów, plakietek i pasów. Nie musi krzyczeć i niczego udowadniać. Jest po prostu cool - powiedział podczas prezentacji auta.

Serce godne legendy

Dźwięk silnika jest wręcz doskonały. Niezbyt brutalny, ale jednocześnie bardzo rasowy. Delikatny bulgot na biegu jałowym sprawia, że nie masz ochoty zrywać się spod świateł jak poparzony, choć zabawa lewarkiem zmiany biegów sprawia ogrom przyjemności. Ścieżki pomiędzy kolejnymi przełożeniami są krótkie, a dźwignia działa z wyraźnym oporem. Wisienką na torcie są automatycznie generowane międzygazy, którym towarzyszą strzały z wydechu.

Ford Mustang Bullitt
Ford Mustang Bullitt Fot. Piotr Kozłowski

Pięciolitrowe V8 brzmi fenomenalnie, ale nie tylko w roli drogowej orkiestry sprawdza się doskonale. Błyskawicznie reaguje na polecenia wydawane pedałem gazu w szerokim zakresie obrotów, choć najlepiej czuje się przy wysokich wartościach. 460 KM dostępnych jest przy 7 tys. obr./min. Granica czerwonego pola znajduje się 400 obrotów wyżej - musisz się pilnować, by nie przestrzelić. Tylne koła Bullitta potrafią buksować nawet na trzecim biegu. Na czwartym pewnie też, choć nie miałem odwagi tego sprawdzić. Żaden ze mnie Steve McQueen.

Porozmawiajmy o pieniądzach

Mustanga nie kupują tylko ci, którzy nie muszą liczyć się z wydatkami. To uczciwie wyceniony samochód sportowy. Wersja Bullitt jest o nieco ponad 20 tys. zł droższa od odmiany GT z manualną przekładnią. W tej cenie oprócz wymienionych smaczków stylistycznych i niewątpliwego prestiżu serii dostajemy dodatkowe 10 KM. Za 216 600 zł kupujesz słynnego Mustanga w wyjątkowej wersji nawiązującej do legendarnego wręcz filmu, z 5-litrowym V8 o mocy 460 KM, napędem na tył i manualną przekładnią. Warto.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.