Układy oczyszczania spalin w silnikach. Za wycinanie filtrów DPF będą groziły gigantyczne kary

Konstruktorzy są zmuszeni instalować w silnikach skomplikowane systemy oczyszczania spalin, które po latach eksploatacji generują koszty dla użytkowników aut. Tak rodzą się pomysły wycinania filtrów DPF, co za chwilę może być srogo karane.

W dobie rozwoju technologii już nikogo nie dziwi poziom skomplikowania silnika spalinowego, a dokładniej układu wydechowego. Praktycznie w każdym aucie jest parę filtrów, których zadaniem jest obniżenie emisji substancji szkodliwych spalin.

Jak działa układ EGR?

Z każdym rokiem inżynierowie dwoją się i troją, aby osiągnąć jak najniższą emisję spalin w silnikach. Jest to już tak skomplikowany proces, że obniżenie tej emisji o parę gram jest dużym osiągnięciem.

Aby to osiągnąć stosuje się coraz bardziej skomplikowane systemy wspomagające. Wśród nich można wymienić choćby dobrze znany układ EGR, czyli układ recyrkulacji spalin.

Zasada jego działania polega na wprowadzeniu pewnej ilości spalin do układu zasilania silnika. Ma to przede wszystkim pozytywny wpływ na przyspieszenie odparowania paliwa, obniżenie temperatury spalania mieszanki ubogiej w tlen czy utlenienie pozostałych w spalinach niedopalonych składników.

W zależności od rodzaju jednostki napędowej udział w spalinach z recyrkulacji jest różny. W przypadku silników benzynowych jest to około 25 proc, a dla diesli nawet do około 50 proc.

Motocykliści będą mieć oczy dookoła głowy. Na rynek wejdzie kask rodem z filmów Science Fiction

Przeczytaj także: Co się dzieje podczas wypadku? Smartfon waży 10 kg, butelka wody - 60 kg, a człowiek - 2,5 tony

Układy z filtrem AdBlue

Innym przykładem układu wpływającego na obniżenie emisji substancji szkodliwych jest stosowanie skomplikowanego filtra SCR z dodatkiem AdBlue, który wpływa na obniżenie emisji tlenków azotu.

Jest to coraz powszechniejszy system, ponieważ posiadają go praktycznie wszystkie auta z silnikami wysokoprężnymi o większej objętości skokowej.

Doczekaliśmy czasów, że tego typu układy zaczynają być stosowane również w benzynowych jednostkach. To rozwiązanie nie jest pozbawione wad. Przede wszystkim spada na nas jako właścicieli pojazdów kolejny obowiązek, pilnowania i napełniania AdBlue. Do tego w razie jakiejś awarii może to generować kolejne koszty.

Na końcu układu wydechowego skupia się technologia SCR – selektywnej redukcji katalitycznej. Wykorzystuje ona czynnik AdBlue – jest to 32,5% roztwór mocznika, który jest rozpylany bezpośrednio do strumienia gazów wydechowych. Jego zadaniem jest redukcja tlenków azotu. Wykorzystywanie AdBlue do obniżania emisji szkodliwych związków chemicznych ma wiele zalet, m.in. nie ingeruje w budowę silnika i jest to środek niegroźny dla środowiska. Niestety mocznik, z którego składa się ten czynnik, krystalizuje się w temperaturach niewiele poniżej 0C, co wymusza podgrzewanie zbiorników AdBlue, jednakże częste wycieki w układzie powodują zapchanie się układu wydechowego, filtrów, dyszy lub modułu tłoczącego. Czujniki NOx od razu wtedy wykrywają wzrost stężenia tlenków azotu w spalinach i wysyłają sygnał by ostrzec kierowcę o usterce, a w ostateczności po dłuższym czasie zmniejszyć moc silnika, by wymusić zjazd do serwisu na naprawę – komentuje Michał Byra z Truck Support.

Kolejnym stosowanym układem jest filtr DPF (od 1980 roku), którego zadaniem jest obniżanie emisji cząstek stałych. Jest to już dobrze znany układ, z którym na początku były dość duże problemy. Wynikało to z faktu, że proces wypalania wymagał stałej jazdy z odpowiednią prędkością. Teraz się nieco to zmieniło i wszystko dzieje się automatycznie bez konieczności stosowania określonej procedury.

Jednym z najstarszych rozwiązań jest stosowanie reaktorów katalitycznych. W zależności od rodzaju silnika stosuje się albo reaktory potrójnego działania (silniki benzynowe) albo reaktory utleniające (silniki diesla).

W pierwszym przypadku, jego zadaniem jest redukcja tlenków azotu, utlenianie tlenku węgla oraz węglowodorów. Skuteczność tego reduktora określa się na ponad 90 proc.

Przeczytaj także: Kultura jazdy w Polsce. Jest fatalnie

W drugim zaś przypadku stosuje się pierwszy katalizator trójfunkcyjny o małej pojemności cieplnej, który odpowiada za ograniczanie emisji przy rozruchu nienagrzanego silnika. Następnie spaliny przepływają przez układ katalityczny, składający się z dwóch lub trzech nośników katalitycznych zamkniętych w jednej obudowie (część utleniająca oraz reaktor DeNOx).

Kolejną technologią stosowaną w pojazdach użytkowych jest reaktor katalityczny, popularnie nazywany katalizatorem. Ma on na celu utlenienie tlenku węgla i węglowodorów. Dzięki ceramicznemu wkładowi o kanalikach z dodatkiem platyny temperatura do zajścia reakcji jest dużo niższa niż normalnie i w okolicach 500-600 stopni Celsjusza gwarantuje 90% sprawność w usuwaniu toksycznych związków chemicznych. Produktami takich reakcji są głównie dwutlenek węgla i para woda. Sam reaktor jest właściwie bezawaryjny przy normalnej eksploatacji według zaleceń producenta. Gdy jego sprawność spadnie po przejechaniu grubo ponad miliona kilometrów można zastanowić się nad profesjonalną regeneracją, wymianą rdzenia albo wymianą na nowy egzemplarz – dodaje Michał Byra.

5000 zł kary za wycinanie filtrów DPF

Średni wiek samochodów w Polsce wynosi około 16 lat. To sprawia, że choćby starszego typu diesle są już wyeksploatowane i często reaktory katalityczne czy filtry cząstek stałych nie mają odpowiedniej skuteczności. Może również dojść do sytuacji, kiedy się po prostu zatkają.

Trzeba pamiętać, że ceramiczny rdzeń ma kanaliki o przekroju ułamków milimetrów. W takiej sytuacji są dwa wyjścia albo wymienimy na nowe co będzie sporo kosztować albo wytniemy. Niestety w naszym kraju coraz częściej wybierana jest ta druga opcja.

Rolą filtra DPF jest wyłapywanie cząstek sadzy powstających w procesie spalania paliwa (filtry cząstek stałych są od niedawna także montowane w wybranych autach z zapłonem iskrowym!). Jeśli działa on prawidłowo, emisja sadzy jest bliska zeru. Jeśli jest uszkodzony lub usunięty to siłą rzeczy emisja jest ponadnormatywna – komentuje Mikołaj Krupiński, Rzecznik Prasowy Instytutu Transportu Samochodowego, i dodaje – cząstki sadzy powstające w czasie spalania w silnikach, mogą być nawet do stu razy mniejsze niż cząstki kurzu spotykane w naturze. Bez problemu dostają się do ludzkiego organizmu powodując m.in. podrażnienia i stany zapalne w układzie oddechowym oraz choroby serca. Substancje emitowane przez jednostki wysokoprężne, w tym cząstki mają także stymulować rozwój zmian nowotworowych w organizmie.

Ten proceder stał się na tyle „popularny”, że zaczął zajmować się nim rząd. Najlepszym tego potwierdzeniem jest złożenie 7 czerwca projektu do Sejmu przez Nowoczesną, nowelizacji ustawy Kodeks Wykroczeń oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym. Celem ma być wprowadzenie surowszych kar dla kierowców poruszających się samochodami z niesprawnymi albo wyciętymi filtrami cząstek stałych.

Według projektu kara za jazdę autem z modyfikacjami albo wyciętymi filtrami, ma być 10-krotnie większa niż do tej pory (500 zł). Oznacza to, że kierowca może otrzymać mandat wynoszący nawet 5000 zł oraz brak możliwości dalszej jazdy co wiąże się z odholowaniem pojazdu na własny koszt. Taka sama kara finansowa ma docelowo zostać wprowadzona dla właścicieli serwisów, oferujących wycinanie filtrów.

Działania legislacyjne w tej sprawie rozważa również podjąć partia rządząca. Jest to wynik opracowanej przez Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie Resortu Infrastruktury, propozycji procedury.

Przeczytaj także: Jak dbać o filtr DPF

Zawarte w niej jest szereg rekomendacji prawnych oraz technicznych, które mają wpłynąć na zniwelowanie procederu usuwania filtrów cząstek stałych z pojazdów kategorii M1 i N1, o poziomie emisyjnym Euro 5 i Euro 6. Według tych założeń, jeżeli dojdzie do wykrycia wycięcia filtra, nie zostanie zaakceptowany przegląd okresowy. Do tego na właściciela zostanie nałożony obowiązek przywrócenia pojazdu do stanu homologacyjnego.

To może się wiązać z dość dużymi kosztami. Nowy filtr cząstek stałych może kosztować nawet do 10 tys. zł. To właśnie z tego powodu opisywany proceder jest aż tak popularny.

Cena filtra cząstek stałych, zależy od przeznaczenia pojazdu, w którym jest zainstalowany jak i od jego rodzaju. Przeznaczenie pojazdu to przede wszystkim jego wielkość i pojemność silnika. Filtr w samochodzie dostawczym, który w większości czasu pracuje pod większym obciążeniem musi mieć większą pojemność, aby proces regeneracji nie odbywał się zbyt często. W kwestii rodzaju filtra cząstek stałych na rynku najczęściej spotyka się filtry regenerowane w sposób ciągły i filtry regenerowane w sposób wymuszany. W przypadku filtrów regenerowanych w sposób ciągłych w trakcie eksploatacji pojazdu dochodzi koszt płynu do filtra (raz na około 100 tyś. km), natomiast taki filtr jest trwalszy. Większość kierowców ignorując konsekwencje prawne decyduje się na usunięcie filtra cząstek stałych w momencie, gdy ten zaczyna generować problemy. W dobie dostępności części zamiennych do coraz większej liczby aut dostępne są dużo tańsze od oryginalnych zamienniki filtrów cząstek stałych. Życie z filtrem cząstek stałych w samochodzie nie jest problematyczne, jeśli tylko stosujemy się do kilku wytycznych i filtr taki ma w czasie eksploatacji pojazdu czas i warunki do przeprowadzenia regeneracji. Jazda na krótkich dystansach, z małym obciążeniem nie służy procesowi regeneracji – komentuje Mateusz Bednarski z Politechniki Poznańskiej.

Wycinanie filtrów ma bardzo negatywny wpływ na nasze zdrowie. Wydobywające się cząsteczki sadzy, są tak małych rozmiarów, że przenikają do płuc, a nawet układu krwionośnego. To z kolei wpływa na zwiększenie zachorowań obywateli i zwiększonej liczbie zgonów.

W miastach, gdzie jest duże skupisko ludzi i pojazdów. Dlatego konieczne jest karanie osób, które świadomie trują nie tylko środowisko, ale też ludzi. Bez wątpienia konieczna jest walka z takim procederem dla ogólnego dobra.

Więcej o:
Copyright © Agora SA